- Czy przed naszą watahą była tu jakaś inna na tych terenach? - zapytałem zwracając uwagę wadery na mnie.
- Tak, tymi terenami od zawsze rządzili moi przodkowie. Czemu pytasz?
- Może jest tu jakieś tajne przejście, aby mogły przejść tylko te osoby które powinny, jak w jakiejś legendzie czy micie. - stwierdziłem po czym zwróciłem uwagę na wadere. - Mówiłaś, że naszyjnik masz po ojcu, może chodzi o niego? - zapytałem wskazując przedmiot łapą.
- Możliwe... - powiedziała zdejmując wisiorek z szyi. - Zacznijmy szukać. - powiedziała po czym oboje ruszyliśmy rozglądając się po pokoju, niestety ale nie znaleźliśmy niczego odpowiadającego kształcie naszyjnika. Zrezygnowany podszedłem do wcześniej widzianych przez siebie drzwi, w sumie to były drewniane.
- Mam dość łażenia w kółko. - mruknąłem po nosem po czym zmieniłem się lwa, o dziwo bez większego problemu i z całej siły uderzyłem w drzwi, które lekko nadpalone odrazu się przewróciły. Trudno było powiedzieć czy bardziej zdziwił wadere nagły huk czy ja jako lew. Ups, ona chyba nawet nie wiedziała, że mam jakieś moce...
- Znalazłem przejście, idziemy dalej? - zapytałem wesoło znów jako wilk, a Joe zaśmiała się.
- A czy ty przypadkiem nie byłeś wilkiem NIE magicznym? - zapytała zdziwiona ruszając i zrównując ze mną krok.
- Masz stare dane, nastąpił pewien update. - zaśmiałem się.
Joe?