Gdy szczeniaki do nas podeszły spojrzałem na nie.
- Znaleźliśmy wam dom. - odparłem. Angeron i Linanis spojrzeli na mnie, a następnie na Ripred'a.
- To koniec? - spytał mały, a ja się uśmiechnąłem lekko. Pochyliłem się nad nimi.
- Nie szkraby. To dopiero początek. - oznajmiłem, produkując się.
- Zobaczymy się jeszcze ? - spytała wadera.
- Pewnie. - odparł Red. Szczeniaki ze smutnymi pyszczkami podbiegły do nas i przytuliły się. Zesztywniałem czując jak Lin mnie przytula. Po chwili objąłem jej małe ciałko łapą. Pochyliłem się i uśmiechnąłem.
- Dbaj o Angerona. - odparłem, a waderka przytaknęła z uśmiechem. Po pożegnaniu wilki odeszły, a wraz z nimi szczeniaki. Spojrzałem na Ripred'a.
- Będzie mi ich brakować. - oznajmiłem ruszając przed siebie.
- Przecież znałeś je tak krótko.
- Krótko nie znaczy słabo. - odparłem. Następnie udałem się do swojej jaskini.
*Trochę później
Minęło kilka dni od odejścia Angerona i Lin. Od tamtego czasu już zdążyło się coś zadziać. Pewnego dnia idąc przez las usłyszałem czyjeś kroki. Zza krzaków wyłoniły się dwa wilki. Samica i samiec. Wydawało mi się, że są nastawieni pokojowo. Okazało się, że pochodzą oni z innej watahy. Zacząłem im powiadać o tym, że należę do Watahy Najskrytszych Marzeń. Podczas mojej wypowiedzi. Basior zaatakował mnie. Zaskoczony z łatwością ściągnąłem go z siebie. Spojrzałem na niego wrogo, a szkarłatna czerwień spływała po moim pysku. Wilki uciekły, a ranny wypominał nam wojnę. Westchnąłem ciężko. Po coś mnie atakował. Pomyślałem. Nagle zauważyłem Reda siedzącego nad rzeką. Podszedłem do niego.
- Jak się masz? - spytałem.
- Znaleźliśmy wam dom. - odparłem. Angeron i Linanis spojrzeli na mnie, a następnie na Ripred'a.
- To koniec? - spytał mały, a ja się uśmiechnąłem lekko. Pochyliłem się nad nimi.
- Nie szkraby. To dopiero początek. - oznajmiłem, produkując się.
- Zobaczymy się jeszcze ? - spytała wadera.
- Pewnie. - odparł Red. Szczeniaki ze smutnymi pyszczkami podbiegły do nas i przytuliły się. Zesztywniałem czując jak Lin mnie przytula. Po chwili objąłem jej małe ciałko łapą. Pochyliłem się i uśmiechnąłem.
- Dbaj o Angerona. - odparłem, a waderka przytaknęła z uśmiechem. Po pożegnaniu wilki odeszły, a wraz z nimi szczeniaki. Spojrzałem na Ripred'a.
- Będzie mi ich brakować. - oznajmiłem ruszając przed siebie.
- Przecież znałeś je tak krótko.
- Krótko nie znaczy słabo. - odparłem. Następnie udałem się do swojej jaskini.
*Trochę później
Minęło kilka dni od odejścia Angerona i Lin. Od tamtego czasu już zdążyło się coś zadziać. Pewnego dnia idąc przez las usłyszałem czyjeś kroki. Zza krzaków wyłoniły się dwa wilki. Samica i samiec. Wydawało mi się, że są nastawieni pokojowo. Okazało się, że pochodzą oni z innej watahy. Zacząłem im powiadać o tym, że należę do Watahy Najskrytszych Marzeń. Podczas mojej wypowiedzi. Basior zaatakował mnie. Zaskoczony z łatwością ściągnąłem go z siebie. Spojrzałem na niego wrogo, a szkarłatna czerwień spływała po moim pysku. Wilki uciekły, a ranny wypominał nam wojnę. Westchnąłem ciężko. Po coś mnie atakował. Pomyślałem. Nagle zauważyłem Reda siedzącego nad rzeką. Podszedłem do niego.
- Jak się masz? - spytałem.
Ripred?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz