Był wczesny poranek, no może koło południa gdy usłyszałem głośny huk obok mojej jaskini, stwierdziłem, że to z pewnością Rach, albo Set lecz i jedno i drugie leżało właśnie w kącie jaskini kłócąc się o coś widocznie ignorując ten dźwięk. Gdy tylko wyszedłem pierwszym co rzuciło mi się w oczy był wilk którego nie znałem. Był to czarno-fioletowy wilk w dziwne ciapki z czerwoną apaszką na szyi. Skoro i tak mnie w sumie obudził to podszedłem w jego kierunku ziewając z chęcią opieprzenia za niszczenie mojego spkoju, jednak zanin zdąrzyłem podejść wilk nagle skoczył w moim kierunku, ale najwyraźniej nie spodziewał się, że trafi na kogoś takiego jak ja, ha! Zeinnie uniknąłem ataku po czym złapałem go za apaszkę i pociągnąłem w stronę ziemi. Gdy wilk leżał na glebie nagle zjawił się Guree.
- Co tu sie dzieje? - zapytał kładąc po sobie uszy na widok wilka, który nagle zniknął.
Guree?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz