**dzień potem**
Łooooo! Mamy wojnę! Chciałam się nawet zgłosić do ubicia kogoś albo zamęczenia łaskotkami, jednak ugryzłam się w język gdy przypomniałam sobie że mamy leźć po krew gorgony. Gdzieś tak koło 12 gdy zjadłam sobie tosty z serem (bo na polowanie nie miałam jakoś ochoty, a chlebem też się najem) stworzyłam portal, po którego drugiej stronie widniała polanka z rzeką, a w oddali małe miasteczko (czyt: wiele nor i dziur w ziemi)
- No, hopsaj do środka! - powiedziałam siadając obok
- Sądząc po tym jak szybo stworzyłaś portal wnioskuję, że mogłaś zrobić to wcześniej, prawda? - powiedział nieco znudzony, gdy jedną łapą, próbował zgasić drugą, samoistnie się palącą.
- Wczoraj miałam lenia, a poza tym choroba się rozwija powoli... o ile można tak nazwać klątwę - w sumie narobiłam sobie tym tylko trudu, czego nienawidzę. Więc po co chciałam tą klątwę? Bo nie lubię jak się inni cieszą. Równie dobrze mogłabym po prostu podejść do kogoś i wbić mu zaostrzony ołówek w szyję, ale to byłoby tak ironiczno komiczne i narażające moją reputację że sama myśl o tym przyprawia mnie o dreszcze. Basior wstał i leniwie noga za nogą przeszedł na drugą stronę patrząc na to wszystko spode łba. W sumie mu się nie dziwię. Babrałam ochoty na przytulenie Amena. Przeskoczyłam przez portal, po czym zamknęłam go, a gdy tylko to się stało, i wszystko było na swoim miejscu, wyskoczyłam na taki wysoki głaz po środku rzeki. Mech który był na nim przyjemnie moczył łapy, a woda płynąca nieco niżej zdawała się współgrać z otaczającym ją środowiskiem. Dookoła wręcz kipiało zielenią, a światło odbijające się od rzeki nadawało swojego klimatu. Nabrałam powietrza w płuca, po czym oczywiście wrzasnęłam:
- AAAAAMEEEEEEEN! KOCIE CHOĆ TU MAM SPRAWĘ!
302 słów
<BD? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz