- Daj mi już spokój co? - powiedziała widocznie w złym humorze. Nie wydawała się już zła na mnie, więc cały żart z jeleniem już nie będzie miał większego sensu. Joena wydawała się być jakaś wyjątkowo smutna, może i kojarzę tą waderę tylko z tego, że jest alfą i zabrałem jej parę rzeczy, ale teraz nie wygląda raczej normalnie.
- A kto powiedział, że przyszedłem do ciebie? - zapytałem, a wadera spojrzała na widocznie nie wiedząc o co mi chodzi.
- Siedzisz przed moją jaskinią. - powiedziała.
- A może przyszedłem sobie pooglądać kamienie, hm? - powiedziałem podnosząc pierwszy lepszy kamień z ziemi. - To bardzo ładny kamień. - stwierdziłem poważnym głosem, na co wadera wybuchnęła śmiechem. Niemożliwe jest aby ktoś w moim towarzystwie był smutny.
- Coś się stało, że siedzisz tu ciągle sama? - zapytałem, a wadera westchęła.
- A co cię to w sumie obchodzi?
- W teorii nic, ale w praktyce lubię zawsze wiedzieć o co chodzi.
- Po co mam ci coś mówić? Pewnie to wykorzystasz jakoś przeciwko mnie. - powiedziała, a ja w geście poddania się podniosłem łapy do góry.
- Spokojnie, nie jestem psychopatycznym mordercą tylko śmiesznym złodziejem, tajemnice to moja specjalność. - zaśmiałem się, a wadera chyba zauważając, że próbuję ją pocieszyć również się uśmiechnęła.
- Jakby tam nie było tego złodzieja było by lepiej, wiesz?
- Może i tak, ale za to było by nudno.
231 słów
Joe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz