Niestety moi drodzy doczekaliśmy momentu rozstania. Jest nam bardzo przykro z tego powodu. Jednak tak najwyraźniej miało być. Uszy i ogony do góry, może jeszcze kiedyś się spotkamy...
Tak czy siak na razie trzeba powiedzieć żegnaj. Bardzo dobrze się z wami pisało, rozmawiało, czy po prostu zarywało noce na chacie knując głupie plany dotyczące postaci. Z ciężkim sercem trzeba jednak, odejść i zamknąć ten rozdział.
Żegnajcie i oby spotkało was to co najlepsze.
Ripred oraz Joena
23 sierpnia 2019
7 lipca 2019
Podsumowanie czerwca!
Z tygodniowym opóźnieniem postanowiłem zabrać się za podsumowanie. Mam nadzieję, że alfa mnie nie zje, ale w poprzednim miesiącu kompletnie wyleciało chyba wszystkim z głowy, a więc w tym już być musi. xD
A więc po kolei...
W tym miesiącu opuściło nas aż dziesięć wilków, z czego dziewięć podczas czystki, z powodu dłuższej nieaktywności.
Do szeregów zaś dołączyło sześć wilków. Trzy z nich są potomstwem pary beta - Hanako i Guree.
Ilość opowiadań napisany przez naszych członków w czerwcu wygląda następująco:
Joena - 2
Hanako - 4
Rachel - 2
Mizurie - 0
Ive - 1
Guree - 13
Shi - 4
Ripred - 3
Rodeo - 0
Scourge - 0
DB - 5
Avalon Te Amor - 1
Sasha - 4
Hinata - 0
Jeanne - 1
Laponia - 1
Ranking więc prezentuje się tak:
1 miejsce - (czwarty raz z rzędu tak nawiasem mówiąc xD) - Guree
2 miejsce - DB
3 miejsce - Hanako, Shi, Sasha
Oto nagrody dla wyżej wymienionych.
1 miejsce otrzymuje 60 ms. 2 miejsce otrzymuje 30 ms, a 3 miejsce 20 ms.
*dodałem już do naszych kont, nie musisz się martwić Joe. Nagrody wziąłem z poprzednich podsumowań.
Miesiąc ten obfitował w aktywność znacznie bardziej niż poprzedni. Oby i w lipcu wena natchnęła każdego z nas.
Gratulacje i miłych wakacji, a tym którzy pracują - oby pracodawca miał dobry, wakacyjny nastrój!
A więc po kolei...
W tym miesiącu opuściło nas aż dziesięć wilków, z czego dziewięć podczas czystki, z powodu dłuższej nieaktywności.
Do szeregów zaś dołączyło sześć wilków. Trzy z nich są potomstwem pary beta - Hanako i Guree.
Ilość opowiadań napisany przez naszych członków w czerwcu wygląda następująco:
Joena - 2
Hanako - 4
Rachel - 2
Mizurie - 0
Ive - 1
Guree - 13
Shi - 4
Ripred - 3
Rodeo - 0
Scourge - 0
DB - 5
Avalon Te Amor - 1
Sasha - 4
Hinata - 0
Jeanne - 1
Laponia - 1
Ranking więc prezentuje się tak:
1 miejsce - (czwarty raz z rzędu tak nawiasem mówiąc xD) - Guree
2 miejsce - DB
3 miejsce - Hanako, Shi, Sasha
Oto nagrody dla wyżej wymienionych.
1 miejsce otrzymuje 60 ms. 2 miejsce otrzymuje 30 ms, a 3 miejsce 20 ms.
*dodałem już do naszych kont, nie musisz się martwić Joe. Nagrody wziąłem z poprzednich podsumowań.
Miesiąc ten obfitował w aktywność znacznie bardziej niż poprzedni. Oby i w lipcu wena natchnęła każdego z nas.
Gratulacje i miłych wakacji, a tym którzy pracują - oby pracodawca miał dobry, wakacyjny nastrój!
Pozdrawiam gorąco,
Samiec Beta Watahy Najskrytszych Marzeń
Guree
Jeżeli coś się nie zgadza, proszę o wiadomość bądź korektę.
3 lipca 2019
Od Hanako CD. Guree
Zaśmiałam się.
- Czemu nie. Jestem za.- odparłam. Guree ruszył w głąb jaskini, by po chwili wiercić ze szczeniakami. Gdy byliśmy gotowi, ruszyliśmy do Zaginionej Zatoki. Na miejscu wszyscy odrazu schłodziliśmy się w morskiej wodzie. Położyłam się w cieniu i przyglądałam Guree, który pokazywał szczeniakom jak mają pływać w morzu. Widok ten mocno mnie rozczulił. Mój kochany wraz z moimi pociechami. Położyłam swój pyszczek na łapki. Ciągle obserwowałam ich czyny. Szczeniaki dosyć szybko załapały, jak mają się poruszać by pływać. Już po kilku minutach, można było nazwać je zawodowymi pływakami. Cieszyłam się, że czują się jak ryba w wodzie. Nie będą miały problemów z nią. Użyłam mocy by stworzyć coś na wzór lodowego parasola. Słońce topiło go, a jego przyjemne zimne krople spadały na mój grzbiet trochę mnie schładzając. W pewnym momencie przysnęło mi się. Sen jednak nie trwał długo, gdyż obudził mnie strumień zimnej wody wylanej na mnie. Otworzyłam błyskawicznie oczy.
- Ej!- zawołałam. Spojrzałam na Guree i szczeniaki. Zachowywali się jak gdyby nigdy nic. Więc tak chcąc się bawić? Wstał i pobiegłam do nich. Już po chwili cała nasza rodzina taplała się w morskiej wodzie. Idealne spędzanie czasu w gorące dni.
Guree?
- Czemu nie. Jestem za.- odparłam. Guree ruszył w głąb jaskini, by po chwili wiercić ze szczeniakami. Gdy byliśmy gotowi, ruszyliśmy do Zaginionej Zatoki. Na miejscu wszyscy odrazu schłodziliśmy się w morskiej wodzie. Położyłam się w cieniu i przyglądałam Guree, który pokazywał szczeniakom jak mają pływać w morzu. Widok ten mocno mnie rozczulił. Mój kochany wraz z moimi pociechami. Położyłam swój pyszczek na łapki. Ciągle obserwowałam ich czyny. Szczeniaki dosyć szybko załapały, jak mają się poruszać by pływać. Już po kilku minutach, można było nazwać je zawodowymi pływakami. Cieszyłam się, że czują się jak ryba w wodzie. Nie będą miały problemów z nią. Użyłam mocy by stworzyć coś na wzór lodowego parasola. Słońce topiło go, a jego przyjemne zimne krople spadały na mój grzbiet trochę mnie schładzając. W pewnym momencie przysnęło mi się. Sen jednak nie trwał długo, gdyż obudził mnie strumień zimnej wody wylanej na mnie. Otworzyłam błyskawicznie oczy.
- Ej!- zawołałam. Spojrzałam na Guree i szczeniaki. Zachowywali się jak gdyby nigdy nic. Więc tak chcąc się bawić? Wstał i pobiegłam do nich. Już po chwili cała nasza rodzina taplała się w morskiej wodzie. Idealne spędzanie czasu w gorące dni.
Guree?
Od Joeny CD. DB
Widok małego słodkiego kociaka DB trochę mnie bawił. Gdy basior wrócił do swojej normalnej formy rozejrzałam się.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam.
- To proste. - odparła Dersa- Jesteśmy w głównym korytarzu. No byłym korytarzu. Przez liczne zawalenia odcięło większość korytarzy. Teraz jest ona jakby pomieszczeniem.
- To gdzie będzie kryształ?- spytałam.
- Zapewne w jednej z sal.
- A ile ich jest?
- W całym podziemnym zamku ok. 3956.
- Jak znajdziemy tą właściwą?- spytałam zrezygnowana.
- Prawa sala skarbcowa. - odparła Dersa.
- Ale jest zamknięta.- odparłam.
- No bo trzeba ją otworzyć.
- A jak?
- Musisz użyć medalionu.
- Mojego?- spytałam wskazując swój amulet.
- Mhm. - przytaknęła smoczyca.
- A gdzie ona ma go użyć?- wtrącił DB.
- Em..... Tego nie wiem. Gdzieś powinno być przeznaczone na to miejsce.
- Na przykład dziura w ścianie?- spytałam wskazując na niewielki otwór.
- Tak! - zawołała Dersa. Podbiegła do mnie i przyglądała się moim ruchom.- Musisz tylko go tam włożyć. - przytaknęłam na jej słowa. To nie takie trudne, prawda? Ściągnęłam naszyjnik i włożyłam do dziury. Kontury zaczęły błyszczeć, a ja cofnęłam się. Nagle ze ściany powstały drzwi, które po chwili były otwarte. Weszliśmy do środka. Ukazała nam się złota sala. Otworzyłam szeroko oczy. Wszystko było ze złota. Spojrzałam na DB i Dersę.
- Nie spowodowałam się takiego widoku. - odparłam.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam.
- To proste. - odparła Dersa- Jesteśmy w głównym korytarzu. No byłym korytarzu. Przez liczne zawalenia odcięło większość korytarzy. Teraz jest ona jakby pomieszczeniem.
- To gdzie będzie kryształ?- spytałam.
- Zapewne w jednej z sal.
- A ile ich jest?
- W całym podziemnym zamku ok. 3956.
- Jak znajdziemy tą właściwą?- spytałam zrezygnowana.
- Prawa sala skarbcowa. - odparła Dersa.
- Ale jest zamknięta.- odparłam.
- No bo trzeba ją otworzyć.
- A jak?
- Musisz użyć medalionu.
- Mojego?- spytałam wskazując swój amulet.
- Mhm. - przytaknęła smoczyca.
- A gdzie ona ma go użyć?- wtrącił DB.
- Em..... Tego nie wiem. Gdzieś powinno być przeznaczone na to miejsce.
- Na przykład dziura w ścianie?- spytałam wskazując na niewielki otwór.
- Tak! - zawołała Dersa. Podbiegła do mnie i przyglądała się moim ruchom.- Musisz tylko go tam włożyć. - przytaknęłam na jej słowa. To nie takie trudne, prawda? Ściągnęłam naszyjnik i włożyłam do dziury. Kontury zaczęły błyszczeć, a ja cofnęłam się. Nagle ze ściany powstały drzwi, które po chwili były otwarte. Weszliśmy do środka. Ukazała nam się złota sala. Otworzyłam szeroko oczy. Wszystko było ze złota. Spojrzałam na DB i Dersę.
- Nie spowodowałam się takiego widoku. - odparłam.
DB?
2 lipca 2019
Od Hinaty CD. Laponii
Uśmiechnąłem się widząc nieznaną mi waderkę.
- Hej.- odparłem podchodząc do niej. - Jestem Hinata, a ty?- spytałem.
- Laponia.- odparła, a ja z uśmiechem podałem jej łapkę na przywitanie. Waderka niepewnie przyjęła ją.
- Jesteś tu nowa? Nigdy cię nie widziałem.- odparłem, a ona niepewnie przytaknęła.
- Tak naprawdę jeszcze tu nie należę.- powiedziała, a ja przechyliłem łepek na bok.
- Wiesz. Mój tata jest samcem beta. Jeśli go poproszę to z pewnością zaprowadzi cię do cioci Joeny. Ona jest tutaj Alfą.
- Jesteś synem baty, a twoja ciocia to alfa?
- Mhm. Taka mi się fajna rodzinka trafiła. Ale to to nic. Mój wujek jest też generałem, a drugi wujek jeszcze nieoficjalny jest alchemikiem.
- Masz ciekawą rodzinę.
- A właśnie. Może chcesz poznać moje rodzeństwo?
- Czemu nie.- powiedziała z uśmiechem. Zawołałem Sashę i Jeanne.
- Co tam?- spytała wesoło Jeanne. Sasha szedł tuż za nią ze swoim typowym wyrazem twarzy.
- To jest Laponia. Chciałaby tutaj dołączyć.- oznajmiłem. Jeanne zamerdała radośnie ogonem.
- Naprawdę? - spytała, a ja przytaknąłem. - To cudownie! - zawołała.
- Musimy poczekać na naszych rodziców. Kazali nam się stąd nie ruszać.- oznajmiłem, a Laponia przytaknęła. Minęło trochę czasu. Razem wesoło się bawiliśmy. No może oprócz Sashy, który uważał nasze zabawy za dziecinne. Mama i tata przyszli po nas. Widok Laponia zaskoczył ich.
- A kogo my tu mamy?- spytała mama z uśmiechem. Laponia nieśmiało podeszła do niej.
- Dzień dobry.- przywitała się z nią. Ukłoniła się podobne jak mi. Mama uśmiechnęła się promienie.
- Witaj kochana. Nie musisz mi się kłaniać. Co cię tutaj sprowadza?
- Ja chciałabym się widzieć z Alfą.
- Masz szczycie. Akurat się do niej wybieramy. Możesz pójść z nami.
- Naprawdę? Dziękuję.- odparła Laponia.
- Dzieciaki zbieramy się!- zawołał tata. Podszedłem wesoło do nowopoznanej waderki. Szliśmy obok siebie, a ja zadawałem jej różne pytanie, a ona mi. Dzięki temu lepiej się poznaliśmy. Gdy dotarliśmy na miejsce mama z tatą poprosili, byśmy poczekali na nich na zewnątrz. Po krótkiej chwili wyszedł tata i powiedział, że możemy wejść. Nie lubiłem o czymś nie wiedzieć. Miałem małą nadzieję, że tata później nam o wszystkim powie.
- Ciocia!- zawołaliśmy razem z Jeanne. Joena odwróciła się do nas z uśmiechem.
- Witajcie szkraby. O wiedzę, że macie nową przyjaciółkę. - powiedziała ciocia z uśmiechem.
- To jest Laponia. Chciałaby tutaj dołączyć.- oznajmiłem. Jeanne zamerdała radośnie ogonem.
- Naprawdę? - spytała, a ja przytaknąłem. - To cudownie! - zawołała.
- Musimy poczekać na naszych rodziców. Kazali nam się stąd nie ruszać.- oznajmiłem, a Laponia przytaknęła. Minęło trochę czasu. Razem wesoło się bawiliśmy. No może oprócz Sashy, który uważał nasze zabawy za dziecinne. Mama i tata przyszli po nas. Widok Laponia zaskoczył ich.
- A kogo my tu mamy?- spytała mama z uśmiechem. Laponia nieśmiało podeszła do niej.
- Dzień dobry.- przywitała się z nią. Ukłoniła się podobne jak mi. Mama uśmiechnęła się promienie.
- Witaj kochana. Nie musisz mi się kłaniać. Co cię tutaj sprowadza?
- Ja chciałabym się widzieć z Alfą.
- Masz szczycie. Akurat się do niej wybieramy. Możesz pójść z nami.
- Naprawdę? Dziękuję.- odparła Laponia.
- Dzieciaki zbieramy się!- zawołał tata. Podszedłem wesoło do nowopoznanej waderki. Szliśmy obok siebie, a ja zadawałem jej różne pytanie, a ona mi. Dzięki temu lepiej się poznaliśmy. Gdy dotarliśmy na miejsce mama z tatą poprosili, byśmy poczekali na nich na zewnątrz. Po krótkiej chwili wyszedł tata i powiedział, że możemy wejść. Nie lubiłem o czymś nie wiedzieć. Miałem małą nadzieję, że tata później nam o wszystkim powie.
- Ciocia!- zawołaliśmy razem z Jeanne. Joena odwróciła się do nas z uśmiechem.
- Witajcie szkraby. O wiedzę, że macie nową przyjaciółkę. - powiedziała ciocia z uśmiechem.
Laponia?
28 czerwca 2019
Od Guree CD. DB
Czułem jak moje zęby zatapiają się głęboko pod skórą nieprzyjaciela. Chcą dokończyć dzieła, gotów byłem do ciosu ostatecznego i brakowało ułamka sekundy, lecz krzyk Joeny nakazał mi oswobodzenie czerwono-czarnego basiora. Gdy tylko uścisk mojej szczęki rozluźnił się, wrogi samiec wydarł przed siebie, w kierunku granicy terenów watahy. Położyłem po sobie uszy, rezygnując z szaleńczej pogoni. Samica alfa jęknęła, a echem po lesie uniósł się zaniepokojony krzyk Hanako. Obróciłem się z niepokojem, stawiając uszy do przodu. Joena była ranna.
Z pomocą DB wziąłem ciemno-futrom waderę na plecy, po czym zaniosłem do naszej jaskini. Szczenięta z niepokojem, lecz także nutą ciekawości odsunęły się pod ścianę, bacznie obserwując całą sytuację. Hanako zabrała się za opatrywanie ran Joeny i posmarowała krwawiące miejsca mieszaniną ziół i bogowie wiedzą czego jeszcze.
- Śmierdzi. - stwierdziła Jeanne, kręcąc noskiem na zapach mazidła.
- Fakt, nie pachnie zbyt przyjemnie, lecz znacznie przyspiesza gojenie się ran i zmniejsza ból. - odparła Hanako, nie przerywając smarowania ran Joeny. DB siedział w pewnej odległości od nas, także obserwując opatrywanie samicy alfa przez śnieżnobiałą waderę.
Z pomocą DB wziąłem ciemno-futrom waderę na plecy, po czym zaniosłem do naszej jaskini. Szczenięta z niepokojem, lecz także nutą ciekawości odsunęły się pod ścianę, bacznie obserwując całą sytuację. Hanako zabrała się za opatrywanie ran Joeny i posmarowała krwawiące miejsca mieszaniną ziół i bogowie wiedzą czego jeszcze.
- Śmierdzi. - stwierdziła Jeanne, kręcąc noskiem na zapach mazidła.
- Fakt, nie pachnie zbyt przyjemnie, lecz znacznie przyspiesza gojenie się ran i zmniejsza ból. - odparła Hanako, nie przerywając smarowania ran Joeny. DB siedział w pewnej odległości od nas, także obserwując opatrywanie samicy alfa przez śnieżnobiałą waderę.
DB? Han? Joe? xD a może szczenięta?
27 czerwca 2019
Od DB CD. Guree
Przez resztę drogi aż do samego serca terenów watahy biały basior nie odezwał się słowem, jednak gdy tylko dotarliśmy tam usłyszeliśmy głośną rozmowę, a raczej kłótnie. Alfa razem z Hanako kłóciły się z jakimś basiorem, który był wyraźnie wrogo nastawiony. Guree w ciągu sekundy stał już pomiędzy białą waderą, a basiorem. Ja za to nieśpiesznie podszedłem do nich i usiadłem niedaleko.
- Po co się tak wszyscy drzecie, co? Już z pewnością całe jedzenie przez was uciekło. - stwierdziłem, a oczy wszystkich nagle skierowały się na mnie. Wrogi basior zawarczał na mój widok i chyba szykował się do ataku.
- To ten kundel zabił mojego brata! - zawarczał, a w tym samym czadie Guree i Hanako nieeznacznie się oddalili po czym Guree z powrotem wrócił i stanął niedaleko mnie i Joeny. Wilk wykorzystując to, że przez chwilę nikt na niego nue patrzył zawarczał jeszcze raz i wyskoczył w kietunku szarej wadery. Jednak zanim zdążył choćby oderwać tylne łapy na dobre od ziemi już leżał na grzbiecie. Jako lew przyparłem go jedną łapą położoną mu na szyi do ziemi.
- Radzę ci spadaj z tąd pukim dobry. - powiedziałem puszczając go po czym zaryczałem. Jednak wilk nie uciekł daleko nim biały basior złapał go za kark, a wilk upadł bezwladnie na ziemię. No ta, zamach na alfę równa się ze śmiercią, mój błąd...
Guree?
- Po co się tak wszyscy drzecie, co? Już z pewnością całe jedzenie przez was uciekło. - stwierdziłem, a oczy wszystkich nagle skierowały się na mnie. Wrogi basior zawarczał na mój widok i chyba szykował się do ataku.
- To ten kundel zabił mojego brata! - zawarczał, a w tym samym czadie Guree i Hanako nieeznacznie się oddalili po czym Guree z powrotem wrócił i stanął niedaleko mnie i Joeny. Wilk wykorzystując to, że przez chwilę nikt na niego nue patrzył zawarczał jeszcze raz i wyskoczył w kietunku szarej wadery. Jednak zanim zdążył choćby oderwać tylne łapy na dobre od ziemi już leżał na grzbiecie. Jako lew przyparłem go jedną łapą położoną mu na szyi do ziemi.
- Radzę ci spadaj z tąd pukim dobry. - powiedziałem puszczając go po czym zaryczałem. Jednak wilk nie uciekł daleko nim biały basior złapał go za kark, a wilk upadł bezwladnie na ziemię. No ta, zamach na alfę równa się ze śmiercią, mój błąd...
Guree?
Od DB CD. Joeny
Zastrzygłem jednym uchem słyszać jak Joena z wściekłością stara się uspokić mnie i gada. Miała trochę racji, nie ma czasu na kłótnie.
- Jestem za tymczasowym rozejmem, wrócimy do tej rozmowy po sprawie. - powiedziałem wyciągając łapę w stronę smoczycy.
- Niech będzie. - powiedziała wykonując ten sam gest.
-Świetnie skoro się pogodziliscie szczeniaki ale teraz trzeba znaleźdz ten kryształ. - powiedziała wadera ruszając na co ja i smoczyca powlekliśmy się za nią.
- Ona zawsze taka nerwowa? - zapytała cicho smoczyca na co się zaśmiałem.
- Zazwyczaj nie aż tak. - stwierdziłem, a gad zachichotał. Po chwili uznaliśmy, że najprościej będzie znaleźdz kryształ jeśli się rozdielimy. Wadera mimo, że chciała załatwić sprawę jak najszybciej nie była zbyt chętna rozdzielać się. Mimo to już po chwili każde z nas ruszyło inną ścieżką. Jak się okazało już po chwili okazało moja ścieżka zaczęła się coraz bardziej zmniejszać, jednak w oddali widziałem jakieś niewielkie światło świadczące, że coś jest dalej. Miałem pewien pomysł. Skoro mogę się zmienić w różne dzikie koty może małe też to obowiązuje? Spróbowałem zmienić się w rysia i o dziwo, zadziałało. Wolnym krokiem ruszyłem przed siebie jednak po chwili nawet jak dla tej formy tunel stał się za ciasny. Nie byłem w stanie przypomnieć sobie żadnego mniejszego dzikiego kota. Nagle mnie olśnieniło kot rdzawy, jest wielkości normalnego kociaka. Chwilkę później szedłem już dalej przez tunel, a po chwili znalazłem się w ogromnym pomieszczeniu gdzie była już wadera z gadziną. Smoczyca zaśmiała się ba mój widok razem z Joeną.
- Ej może zostań w takiej formie? Wyglądasz naprawdę uroczo. - zaśmiała się smoczyca, a ja prychnąłem zmieniając się w wilka.
Joena?
- Jestem za tymczasowym rozejmem, wrócimy do tej rozmowy po sprawie. - powiedziałem wyciągając łapę w stronę smoczycy.
- Niech będzie. - powiedziała wykonując ten sam gest.
-Świetnie skoro się pogodziliscie szczeniaki ale teraz trzeba znaleźdz ten kryształ. - powiedziała wadera ruszając na co ja i smoczyca powlekliśmy się za nią.
- Ona zawsze taka nerwowa? - zapytała cicho smoczyca na co się zaśmiałem.
- Zazwyczaj nie aż tak. - stwierdziłem, a gad zachichotał. Po chwili uznaliśmy, że najprościej będzie znaleźdz kryształ jeśli się rozdielimy. Wadera mimo, że chciała załatwić sprawę jak najszybciej nie była zbyt chętna rozdzielać się. Mimo to już po chwili każde z nas ruszyło inną ścieżką. Jak się okazało już po chwili okazało moja ścieżka zaczęła się coraz bardziej zmniejszać, jednak w oddali widziałem jakieś niewielkie światło świadczące, że coś jest dalej. Miałem pewien pomysł. Skoro mogę się zmienić w różne dzikie koty może małe też to obowiązuje? Spróbowałem zmienić się w rysia i o dziwo, zadziałało. Wolnym krokiem ruszyłem przed siebie jednak po chwili nawet jak dla tej formy tunel stał się za ciasny. Nie byłem w stanie przypomnieć sobie żadnego mniejszego dzikiego kota. Nagle mnie olśnieniło kot rdzawy, jest wielkości normalnego kociaka. Chwilkę później szedłem już dalej przez tunel, a po chwili znalazłem się w ogromnym pomieszczeniu gdzie była już wadera z gadziną. Smoczyca zaśmiała się ba mój widok razem z Joeną.
- Ej może zostań w takiej formie? Wyglądasz naprawdę uroczo. - zaśmiała się smoczyca, a ja prychnąłem zmieniając się w wilka.
Joena?
Od Ripred'a CD. Shi
Przez dłuższą chwilę statek bez celu dryfował co rusz zmieniając gdyż żaden z nas nie wiedział jak sterować statkim. Co dziwne nie miał on ani steru, ani masztu, a jak kojarzył na poprzednim naszym morskim wypadzie miał gdy nagle zdałem sobie z czegoś sprawę.
- Ej Shi... Pamiętasz naszą ostatnią morską wyprawę? - zapytałem, a wilk podniósł głowę z lap spoglądając w moim kierunku.
- Ta, a co? - powiedział mrużąc oczy gdyż słońce było idealnie za mną.
- My wtedy rozbiliśmy statek Amer. - powiedziałem akcętując słowo "rozbiliśmy" na co czarny basior położył po sobie uszy.
- No to czyj to statek według ciebie? - zapytał wstając po czym nagle poczuliśmy, że coś uderza w bok łódki i jak się po chwiki okazało robiąc w niej sporą dziurę.
Widząc, że statek zaczyna tonąć zamieniłem się w smoka, a Shi chyba w wiatr czy tam dym? Nie pamiętam jakie miał tam te moce, w każdym razie nie było go jako tako. Praktycznie w tym samym czasie zauważyłem co było w wodzie. Było to coś podobnego do ośmiornicy, możliwe, że była to kałamarnica, ale to było olbrzymie! Miało conajmniej dziesięć metrów długości.
Shi?
Nie mogło być normalnie xD Ciekawe komu zajumali statek xD
26 czerwca 2019
Od Guree CD. Hanako
Machnąłem nerwowo ogonem, zbierając w głowie myśli. Zdałem sobie sprawę, że nie znam odpowiedzi na pytanie ukochanej wadery. Westchnąłem.
- W zasadzie, to sam nie wiem. - odparłem łagodnie. - Od zawsze chciałem tak nazwać syna, lecz skąd ów pomysł, jak i samo imię, tego nie mam pojęcia.
- Ciekawie - zaśmiała się promiennie Hanako. Była wyraźnie zmęczona całym dniem, a szczenięta na szczęście nie popiskiwały zbyt mocno i same wtuliły się w puchatą sierść wadery by zasnąć. Wadera oparła pysk na swoich łapach i także po chwili pogrążyła się we śnie. Tej nocy czuwałem, pilnując by żadne stworzenie zbawione zapachem nowo narodzonych, bezbronnych szczeniąt, nie zaatakowały ani ich, ani śpiącej Hanako.
*** kilka tygodni później
Tego dnia Joena zwołała zebranie całej watahy. Szczenięta otworzyły oczy już dawno, zaczęły coraz sprawniej chodzić i dokazywać. Samica alfa zarządziła więc zebranie, na którym każdy z członków watahy mógł ujrzeć młode i je poznać. Joena przedstawiła dumnie każde z naszych młodych, a same szczenięta były wyjątkowo grzeczne i niewinne podczas całej, malutkiej uroczystości.
*** jeszcze później
Słońce wstało bardzo wcześnie, więc gdy wraz z Hanako wygramoliliśmy się z jaskini, gorąc powietrza, nagrzanego przez słońce, otulił nasze gęste futra niemiło, sprawiając, że cofnęliśmy się synchronicznie do jaskini. Spojrzałem rozbawiony na śnieżnobiałą waderę.
- Okropna pogoda. - westchnąłem.
- Masz rację, jednak pamiętaj, że później będzie jeszcze cieplej. - odparła, siadając.
- To zamiast planowanego spaceru dziś, może wybierzemy się ze szczeniętami na Zaginioną Zatoczkę? Jest tam bezpiecznie, a woda morska na pewno przyjemnie wszystkich ochłodzi. - uśmiechnąłem się. - Przy okazji, szczenięta zwiedzą nowe miejsca po drodze i podszkolą się w pływaniu.
Uśmiechnąłem się radośnie. Nasze młode w jeziorku przed jaskinią radziły sobie znakomicie, lecz woda tutaj była tak ciepła, że aż nie chcieliśmy jej pić.
- To jak? Zainteresowana wyprawą? - podskoczyłem radośnie na myśl o chłodnej kąpieli.
- W zasadzie, to sam nie wiem. - odparłem łagodnie. - Od zawsze chciałem tak nazwać syna, lecz skąd ów pomysł, jak i samo imię, tego nie mam pojęcia.
- Ciekawie - zaśmiała się promiennie Hanako. Była wyraźnie zmęczona całym dniem, a szczenięta na szczęście nie popiskiwały zbyt mocno i same wtuliły się w puchatą sierść wadery by zasnąć. Wadera oparła pysk na swoich łapach i także po chwili pogrążyła się we śnie. Tej nocy czuwałem, pilnując by żadne stworzenie zbawione zapachem nowo narodzonych, bezbronnych szczeniąt, nie zaatakowały ani ich, ani śpiącej Hanako.
*** kilka tygodni później
Tego dnia Joena zwołała zebranie całej watahy. Szczenięta otworzyły oczy już dawno, zaczęły coraz sprawniej chodzić i dokazywać. Samica alfa zarządziła więc zebranie, na którym każdy z członków watahy mógł ujrzeć młode i je poznać. Joena przedstawiła dumnie każde z naszych młodych, a same szczenięta były wyjątkowo grzeczne i niewinne podczas całej, malutkiej uroczystości.
*** jeszcze później
Słońce wstało bardzo wcześnie, więc gdy wraz z Hanako wygramoliliśmy się z jaskini, gorąc powietrza, nagrzanego przez słońce, otulił nasze gęste futra niemiło, sprawiając, że cofnęliśmy się synchronicznie do jaskini. Spojrzałem rozbawiony na śnieżnobiałą waderę.
- Okropna pogoda. - westchnąłem.
- Masz rację, jednak pamiętaj, że później będzie jeszcze cieplej. - odparła, siadając.
- To zamiast planowanego spaceru dziś, może wybierzemy się ze szczeniętami na Zaginioną Zatoczkę? Jest tam bezpiecznie, a woda morska na pewno przyjemnie wszystkich ochłodzi. - uśmiechnąłem się. - Przy okazji, szczenięta zwiedzą nowe miejsca po drodze i podszkolą się w pływaniu.
Uśmiechnąłem się radośnie. Nasze młode w jeziorku przed jaskinią radziły sobie znakomicie, lecz woda tutaj była tak ciepła, że aż nie chcieliśmy jej pić.
- To jak? Zainteresowana wyprawą? - podskoczyłem radośnie na myśl o chłodnej kąpieli.
Hanako? :3
Od Sashy CD. Shi
Wstałem, sygnalizując to mocnym, dorodnym ziewnięciem. Dostrzegłem, że rodzice akurat zaczesywali swymi różowymi, ogromnymi językami futro Jeanne. Uśmiechnąłem się na ten widok, a biało czarna siostra rzuciła na mnie w odpowiedzi wzrokiem pełnym zażenowania. Hinata spał jeszcze, kompletnie nieświadomy co go czeka po przebudzeniu.
- Dzień dobry Sasho, coś dziś wcześnie wstałeś. - odparł łagodnym tonem mój tata, Guree.
- Racja. - przytaknąłem, wstając by otrzeć się pyskiem o miękkie, śnieżnobiałe futra rodziców na powitanie.
- O, chodź. Ciebie też uczeszemy. - uśmiechnęła się mama, uwalniając ze swego delikatnego uścisku dużych łap małą Jeanne. Waderka skoczyła do przodu pospiesznie, wyraźnie radosna z oswobodzenia się. Prychnąłem z rezygnacją i poddałem się pielęgnacji mamy.
- Czy wczorajsza propozycja wujka Shi ma jakiś związek z Twym porannym wstaniem? - odparł tata z uśmiechem. Westchnąłem, myśląc jak dobrać słowa.
- Zaciekawiło mnie co na takich treningach się robi. Myślę, że wpadnę popatrzeć... - odpowiedziałem spokojnie, a gdy rodzice wymienili znaczące spojrzenia pełne ekscytacji i nadziei, dodałem... - ale to nie znaczy, że też będę to robił.
Oboje pokręcili głowami z rezygnacją. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że i tak będę musiał zacząć treningi, lecz jak to się mówi... "co się odwlecze, to nie uciecze".
Wyruszyłem chwilę później w kierunku areny. Nie wiedziałem do końca gdzie ona jest, lecz zapachy adrenaliny i zmęczenia wilków prowadziły mnie w jednym kierunku. Zbliżając się do sporej jaskini, schowanej między drzewami, słyszałem lekkie powarkiwania oraz donośne głosy wujka i nieznanych mi jeszcze dwóch samców. Przystanąłem, nasłuchując. Dwa ewidentnie spore basiory biegały dookoła, chyba w ramach rozgrzewki. Wujek ewidentnie ich obserwował z miejsca. Gdy zaprzestali biegu, a rozpoczęli ewidentnie ataki na siebie nawzajem, odważnym krokiem wszedłem do areny. Duży, szczupły basior z futrem czarnej barwy walczył z postawnym, brązowo-złotym samcem. Wujek Shi siedział w ich pobliżu bacznie obserwując i doradzając. Dwójka walczących samców nawet nie rzuciła na mnie okiem, zaś wujek Shi uśmiechnął się raźnie i ruszył w moją stronę, dając znak wilkom aby zaprzestały na chwilę ćwiczeń.
- Witaj, jednak postanowiłeś przyjść! - odparł zbliżając się. Przytaknąłem.
- Cześć wujku! - odparłem z uśmiechem, merdając lekko ogonem.
- Dzień dobry Sasho, coś dziś wcześnie wstałeś. - odparł łagodnym tonem mój tata, Guree.
- Racja. - przytaknąłem, wstając by otrzeć się pyskiem o miękkie, śnieżnobiałe futra rodziców na powitanie.
- O, chodź. Ciebie też uczeszemy. - uśmiechnęła się mama, uwalniając ze swego delikatnego uścisku dużych łap małą Jeanne. Waderka skoczyła do przodu pospiesznie, wyraźnie radosna z oswobodzenia się. Prychnąłem z rezygnacją i poddałem się pielęgnacji mamy.
- Czy wczorajsza propozycja wujka Shi ma jakiś związek z Twym porannym wstaniem? - odparł tata z uśmiechem. Westchnąłem, myśląc jak dobrać słowa.
- Zaciekawiło mnie co na takich treningach się robi. Myślę, że wpadnę popatrzeć... - odpowiedziałem spokojnie, a gdy rodzice wymienili znaczące spojrzenia pełne ekscytacji i nadziei, dodałem... - ale to nie znaczy, że też będę to robił.
Oboje pokręcili głowami z rezygnacją. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że i tak będę musiał zacząć treningi, lecz jak to się mówi... "co się odwlecze, to nie uciecze".
Wyruszyłem chwilę później w kierunku areny. Nie wiedziałem do końca gdzie ona jest, lecz zapachy adrenaliny i zmęczenia wilków prowadziły mnie w jednym kierunku. Zbliżając się do sporej jaskini, schowanej między drzewami, słyszałem lekkie powarkiwania oraz donośne głosy wujka i nieznanych mi jeszcze dwóch samców. Przystanąłem, nasłuchując. Dwa ewidentnie spore basiory biegały dookoła, chyba w ramach rozgrzewki. Wujek ewidentnie ich obserwował z miejsca. Gdy zaprzestali biegu, a rozpoczęli ewidentnie ataki na siebie nawzajem, odważnym krokiem wszedłem do areny. Duży, szczupły basior z futrem czarnej barwy walczył z postawnym, brązowo-złotym samcem. Wujek Shi siedział w ich pobliżu bacznie obserwując i doradzając. Dwójka walczących samców nawet nie rzuciła na mnie okiem, zaś wujek Shi uśmiechnął się raźnie i ruszył w moją stronę, dając znak wilkom aby zaprzestały na chwilę ćwiczeń.
- Witaj, jednak postanowiłeś przyjść! - odparł zbliżając się. Przytaknąłem.
- Cześć wujku! - odparłem z uśmiechem, merdając lekko ogonem.
Shi?
25 czerwca 2019
Od Laponii do Hinaty
Obudziłam się o świcie, rozciągając leniwie całe ciało. W około panowała nienaturalna w obecnej porze roku wilgoć. Podnosząc głowę, wciąż z zamkniętymi oczami, wzięłam głęboki wdech, napawając się znanymi od wielu nocy zapachami. Ku mojemu zdziwieniu nie zastałam nigdzie obecności Zagajki - starszej, brązowej wadery, nieco grubszej niż wilczyce, które czasem widywałam podczas naszych przechadzek. Wadera opiekowała się mną, ponieważ moi rodzice nie byli w stanie, a bynajmniej tak uważa Zagajka. Jest ona samotniczką - nie należy do żadnej watahy, jak wiele wilczyc w tutejszej okolicy, choć zawsze powtarzała, że sfora jest bardzo ważną częścią życia każdego z wilków.
Leniwie podniosłam się, ziewając aż trzy razy. Mimo zachwiania się to na prawo, to na lewo, utrzymałam równowagę i radośnie podreptałam do niewielkiego otworu w norze, prowadzącego na zewnątrz. Skraj lasu za niewielką norą szumiał łagodnie, zaś trawa na polanie tuż przed mną huśtała się spokojnie pod wpływem delikatnego wiaterku. Wciągnęłam powietrze do nosa, by zwęszyć jakiś ślad Zagajki - była niedaleko, zapewne na polowaniu, bądź przy strumieniu.
Ostrożnie rozejrzałam się w około, a gdy stwierdziłam, że nikogo obcego nie ma, ruszyłam truchtem do niewielkiej rzeczki płynącej kilkanaście metrów dalej, w lesie.
Węsząc głęboko, zdałam sobie sprawę, że Zagajka faktycznie tutaj była, lecz już pewien czas temu odeszła. Napiłam się szybko i pogodnie ruszyłam za jej zapachem. Idąc skupiona z nosem przy ziemi, merdałam ogonem lekko na boki czując coraz wyraźniejszy zapach. Nagle, niespodziewanie uderzyłam w coś twardego, lecz pokrytego puchatą sierścią. To była łapa Zagajki. Wadera instynktownie obróciła się w moją stronę z głuchym warkotem, jeżąc futro na karku i kuląc uszy. Usiadłam z uśmiechem.
- Oh to Ty mała. - westchnęła wadera, kręcąc głową z uśmiechem. - Co tu robisz?
- Szukałam Cię! Słońce już dawno wstało, miałam siedzieć w jaskini i się nudzić? - odparłam radośnie. Zagajka pokręciła głową z rezygnacją.
- Lato. W tutejszej okolicy zwierzyny łownej jest naprawdę niewiele, szczególnie w gorące dni. - westchnęła, a w jej głosie słychać było obawę. - Złapałam dziś nam jedynie jednego, młodego królika.
- Mniam! - odparłam, podskakując. Nie zdawałam sobie w tedy sprawy, że obawy Zagajki są poważniejsze niż mi się wydaje. Zwierzyna nie przyjdzie za dzień, za dwa. Jadłyśmy coraz mniej z dnia na dzień, a brązowa wadera coraz częściej wydawała się być zaniepokojona i kompletnie przybita. Moje myśli krążyły wokół stad wilków w których każdy był najedzony i zadowolony. Nie mogłyśmy także do jakiegoś dołączyć? "A może Zagajka boi się, że nie będę chciała?" - pomyślałam.
Wróciłyśmy przed norę w milczeniu, a gdy grubsza wadera położyła przed mną zdobycz, spojrzałam na nią, choć głód sprawiał, że miałam ochotę pochłonąć całego królika na raz. Westchnęłam i z uśmiechem zamerdałam ogonem.
- Zaczęłam się zastanawiać, czy nie będziemy szczęśliwsze w watasze! - odparłam pewnie do Zagajki. Samica przeszyła mnie wzrokiem, jakiego jeszcze nigdy u niej nie widziałam. Strach? Wściekłość? Nie miałam pojęcia, lecz aż skuliłam się od niego.
- Nie ma takiej opcji, abym dołączyła do jakiegokolwiek stada wilków. - burknęła niemiło, lecz po chwili jej oczy błysnęły. - Ale Ty owszem. Potrzebujesz stada, prawdziwej rodziny.
- Ale.. - zaczęłam, wstając. Wadera przerwała mi.
- Nie. To będzie dla Ciebie najlepsze. - uśmiechnęła się ciepło. - Tutaj nie jestem pewna każdego kolejnego dnia naszego życia. To, czego miałam Cię nauczyć, nauczyłam już dawno. Wierzę, że poradzisz sobie.
- To miłe, że tak uważasz. Ale skąd będę miała pewność, że u Ciebie wszystko w porządku? - wymawiając te słowa, poczułam jak cała drżę, a głos niekontrolowanie złamał mi się.
- Wiesz, jak wygląda niebo nocom. Tutaj nie jest na tyle bezpiecznie, by je podziwiać, lecz w sforze będzie. Gwiazdy Ci powiedzą, gdy będzie u mnie najlepiej jak być może. Wcześniej będzie tak samo jak jest teraz, a niebo pozostanie nocami bez zmian. Wypatruj nocy, podczas której każda z gwiazd, nawet ta najmniejsza, zaświeci najmocniej jak potrafi. Uśmiechnij się w tedy i wiedz, że jestem w miejscu, gdzie będzie mi najlepiej. - odparła spokojnym tonem. Nie wiedziałam do końca o czym wadera mówi, lecz przytaknęłam i w milczeniu zjadłam swoją część królika. Czułam radosne podniecenie na myśl, że mogę poznać nowe wilki i kto wie - może nawet i w moim wieku?
Resztę dnia dreptałam nerwowo w tę i wew tę, od czasu do czasu liżąc nerwowo futro na klatce piersiowej. Na poszukiwanie wybranej przez waderę watahy, wraz z Zagajką miałyśmy wyruszyć tuż o świcie. Nie mogąc się doczekać, kręciłam się z boku na bok, a jakakolwiek myśl o śnie nie potrafiła przejść mi przez głowę. W końcu zasnęłam, księżyc był w tedy już od dłuższego czasu w górze. Czas przed zaśnięciem mijał mi nieubłaganie powoli, a przez całe ciało co chwilę przechodziły radosne dreszcze, pełne ekscytacji.
Zbudziła mnie Zagajka, szturchając łagodnie. Przygotowała mi świeżego, niewielkiego drozda na śniadanie, którego schrupałam ze smakiem, po czym pełna gotowości i determinacji, dumnie wyruszyłam z jaskini.
Nasza wędrówka trwała cały dzień, nie raz brązowa wadera pytała mnie czy nie chciałabym przystanąć na chwilę, odpocząć. Polemizowałam i dalej dumnie kroczyłam przed siebie, choć łapy zaczynały powoli łapać skurcze z bólu, spowodowanego całodobowym marszem przez lasy i stepy. W końcu poczułam ostry, niebywale wyraźny zapach kilku wilków. Podskoczyłam radośnie, zapominając o zmęczeniu, głodzie jak i bólu. Zagajka na ten widok uśmiechnęła się.
- Jesteśmy blisko terenów Watahy Najskrytszych Marzeń. - odparła łagodnym tonem. Poczułam jak uczucie obawy oraz troski o waderę napłynęło na mnie z niebywale okrutną siłą. Czy poradzę sobie bez Zagajki? Czy będę za nią tęsknić? A co jeśli... to ona za mną? Otrząsnęłam się gwałtownie, liżąc nerwowo pysk. Brązowo futra samica spojrzała na mnie z obawą. - Wszystko dobrze?
- Tak. - odparłam odważnie i szybko, by przypadkiem nie zmienić zdania, czy nawet tonu głosu. Zagajka uśmiechnęła się.
- Tutaj będę musiała Cię zostawić. Zmierzaj przed siebie, za zapachem wilków z watahy. Uważaj, w okolicy wyczuwam także inne psowate, lecz ich zapach jest zacznie bardziej cierpki niż owych wilków Watahy Najskrytszych Marzeń. - pouczyła. Otarłam wdzięcznie pysk o jej puchate futro, polizałam ostatni raz i radosnym galopem ruszyłam w kierunku wnętrza terytorium tutejszej watahy.
Węsząc ze skupieniem natrafiłam na przyjemny trop trzech młodych wilków. Im bliżej nich byłam, tym bardziej czułam, że jeden z nich jest znacznie bliżej niż kolejne dwa. Wyczułam, że są młodsze niż myślałam, a ich rola w watasze jest ważniejsza niż zwykłego wilka. Stanęłam jak wryta, łapiąc po raz ostatni woń młodego samca. "Dzieci pary beta! " - pomyślałam gwałtownie.
Niestety, na ucieczkę i poszukiwanie innego tropu było już za późno. Biało-niebieski, puchaty samiec, mniej więcej mojego wzrostu, wpatrywał się właśnie swymi niebieskimi oczami na mnie. Choć jego ogon drżał radośnie na boki, wydawał się być naprawdę zdziwiony moją obecnością tutaj. Nie wiedząc na bardzo co robić, położyłam się z głową opartą o ziemię, ukazując kompletną uległość i wymruczałam ciche, pełne pokory...
- Dzień dobry? - ...uśmiechając się. Zdałam sobie sprawę, że w moim głosie była nuta radości, którą samczyk ewidentnie usłyszał, ponieważ uśmiechnął się lekko i wydawał się już niemal stawiać krok w moją stronę.
Leniwie podniosłam się, ziewając aż trzy razy. Mimo zachwiania się to na prawo, to na lewo, utrzymałam równowagę i radośnie podreptałam do niewielkiego otworu w norze, prowadzącego na zewnątrz. Skraj lasu za niewielką norą szumiał łagodnie, zaś trawa na polanie tuż przed mną huśtała się spokojnie pod wpływem delikatnego wiaterku. Wciągnęłam powietrze do nosa, by zwęszyć jakiś ślad Zagajki - była niedaleko, zapewne na polowaniu, bądź przy strumieniu.
Ostrożnie rozejrzałam się w około, a gdy stwierdziłam, że nikogo obcego nie ma, ruszyłam truchtem do niewielkiej rzeczki płynącej kilkanaście metrów dalej, w lesie.
Węsząc głęboko, zdałam sobie sprawę, że Zagajka faktycznie tutaj była, lecz już pewien czas temu odeszła. Napiłam się szybko i pogodnie ruszyłam za jej zapachem. Idąc skupiona z nosem przy ziemi, merdałam ogonem lekko na boki czując coraz wyraźniejszy zapach. Nagle, niespodziewanie uderzyłam w coś twardego, lecz pokrytego puchatą sierścią. To była łapa Zagajki. Wadera instynktownie obróciła się w moją stronę z głuchym warkotem, jeżąc futro na karku i kuląc uszy. Usiadłam z uśmiechem.
- Oh to Ty mała. - westchnęła wadera, kręcąc głową z uśmiechem. - Co tu robisz?
- Szukałam Cię! Słońce już dawno wstało, miałam siedzieć w jaskini i się nudzić? - odparłam radośnie. Zagajka pokręciła głową z rezygnacją.
- Lato. W tutejszej okolicy zwierzyny łownej jest naprawdę niewiele, szczególnie w gorące dni. - westchnęła, a w jej głosie słychać było obawę. - Złapałam dziś nam jedynie jednego, młodego królika.
- Mniam! - odparłam, podskakując. Nie zdawałam sobie w tedy sprawy, że obawy Zagajki są poważniejsze niż mi się wydaje. Zwierzyna nie przyjdzie za dzień, za dwa. Jadłyśmy coraz mniej z dnia na dzień, a brązowa wadera coraz częściej wydawała się być zaniepokojona i kompletnie przybita. Moje myśli krążyły wokół stad wilków w których każdy był najedzony i zadowolony. Nie mogłyśmy także do jakiegoś dołączyć? "A może Zagajka boi się, że nie będę chciała?" - pomyślałam.
Wróciłyśmy przed norę w milczeniu, a gdy grubsza wadera położyła przed mną zdobycz, spojrzałam na nią, choć głód sprawiał, że miałam ochotę pochłonąć całego królika na raz. Westchnęłam i z uśmiechem zamerdałam ogonem.
- Zaczęłam się zastanawiać, czy nie będziemy szczęśliwsze w watasze! - odparłam pewnie do Zagajki. Samica przeszyła mnie wzrokiem, jakiego jeszcze nigdy u niej nie widziałam. Strach? Wściekłość? Nie miałam pojęcia, lecz aż skuliłam się od niego.
- Nie ma takiej opcji, abym dołączyła do jakiegokolwiek stada wilków. - burknęła niemiło, lecz po chwili jej oczy błysnęły. - Ale Ty owszem. Potrzebujesz stada, prawdziwej rodziny.
- Ale.. - zaczęłam, wstając. Wadera przerwała mi.
- Nie. To będzie dla Ciebie najlepsze. - uśmiechnęła się ciepło. - Tutaj nie jestem pewna każdego kolejnego dnia naszego życia. To, czego miałam Cię nauczyć, nauczyłam już dawno. Wierzę, że poradzisz sobie.
- To miłe, że tak uważasz. Ale skąd będę miała pewność, że u Ciebie wszystko w porządku? - wymawiając te słowa, poczułam jak cała drżę, a głos niekontrolowanie złamał mi się.
- Wiesz, jak wygląda niebo nocom. Tutaj nie jest na tyle bezpiecznie, by je podziwiać, lecz w sforze będzie. Gwiazdy Ci powiedzą, gdy będzie u mnie najlepiej jak być może. Wcześniej będzie tak samo jak jest teraz, a niebo pozostanie nocami bez zmian. Wypatruj nocy, podczas której każda z gwiazd, nawet ta najmniejsza, zaświeci najmocniej jak potrafi. Uśmiechnij się w tedy i wiedz, że jestem w miejscu, gdzie będzie mi najlepiej. - odparła spokojnym tonem. Nie wiedziałam do końca o czym wadera mówi, lecz przytaknęłam i w milczeniu zjadłam swoją część królika. Czułam radosne podniecenie na myśl, że mogę poznać nowe wilki i kto wie - może nawet i w moim wieku?
Resztę dnia dreptałam nerwowo w tę i wew tę, od czasu do czasu liżąc nerwowo futro na klatce piersiowej. Na poszukiwanie wybranej przez waderę watahy, wraz z Zagajką miałyśmy wyruszyć tuż o świcie. Nie mogąc się doczekać, kręciłam się z boku na bok, a jakakolwiek myśl o śnie nie potrafiła przejść mi przez głowę. W końcu zasnęłam, księżyc był w tedy już od dłuższego czasu w górze. Czas przed zaśnięciem mijał mi nieubłaganie powoli, a przez całe ciało co chwilę przechodziły radosne dreszcze, pełne ekscytacji.
Zbudziła mnie Zagajka, szturchając łagodnie. Przygotowała mi świeżego, niewielkiego drozda na śniadanie, którego schrupałam ze smakiem, po czym pełna gotowości i determinacji, dumnie wyruszyłam z jaskini.
Nasza wędrówka trwała cały dzień, nie raz brązowa wadera pytała mnie czy nie chciałabym przystanąć na chwilę, odpocząć. Polemizowałam i dalej dumnie kroczyłam przed siebie, choć łapy zaczynały powoli łapać skurcze z bólu, spowodowanego całodobowym marszem przez lasy i stepy. W końcu poczułam ostry, niebywale wyraźny zapach kilku wilków. Podskoczyłam radośnie, zapominając o zmęczeniu, głodzie jak i bólu. Zagajka na ten widok uśmiechnęła się.
- Jesteśmy blisko terenów Watahy Najskrytszych Marzeń. - odparła łagodnym tonem. Poczułam jak uczucie obawy oraz troski o waderę napłynęło na mnie z niebywale okrutną siłą. Czy poradzę sobie bez Zagajki? Czy będę za nią tęsknić? A co jeśli... to ona za mną? Otrząsnęłam się gwałtownie, liżąc nerwowo pysk. Brązowo futra samica spojrzała na mnie z obawą. - Wszystko dobrze?
- Tak. - odparłam odważnie i szybko, by przypadkiem nie zmienić zdania, czy nawet tonu głosu. Zagajka uśmiechnęła się.
- Tutaj będę musiała Cię zostawić. Zmierzaj przed siebie, za zapachem wilków z watahy. Uważaj, w okolicy wyczuwam także inne psowate, lecz ich zapach jest zacznie bardziej cierpki niż owych wilków Watahy Najskrytszych Marzeń. - pouczyła. Otarłam wdzięcznie pysk o jej puchate futro, polizałam ostatni raz i radosnym galopem ruszyłam w kierunku wnętrza terytorium tutejszej watahy.
Węsząc ze skupieniem natrafiłam na przyjemny trop trzech młodych wilków. Im bliżej nich byłam, tym bardziej czułam, że jeden z nich jest znacznie bliżej niż kolejne dwa. Wyczułam, że są młodsze niż myślałam, a ich rola w watasze jest ważniejsza niż zwykłego wilka. Stanęłam jak wryta, łapiąc po raz ostatni woń młodego samca. "Dzieci pary beta! " - pomyślałam gwałtownie.
Niestety, na ucieczkę i poszukiwanie innego tropu było już za późno. Biało-niebieski, puchaty samiec, mniej więcej mojego wzrostu, wpatrywał się właśnie swymi niebieskimi oczami na mnie. Choć jego ogon drżał radośnie na boki, wydawał się być naprawdę zdziwiony moją obecnością tutaj. Nie wiedząc na bardzo co robić, położyłam się z głową opartą o ziemię, ukazując kompletną uległość i wymruczałam ciche, pełne pokory...
- Dzień dobry? - ...uśmiechając się. Zdałam sobie sprawę, że w moim głosie była nuta radości, którą samczyk ewidentnie usłyszał, ponieważ uśmiechnął się lekko i wydawał się już niemal stawiać krok w moją stronę.
Hinata? :3
1120 słów UwU
Od Joeny CD. DB
Spojrzałam na DB, a potem na Dersę.
- Wydaje mi się, że możemy mu zaufać.- powiedziałam trochę niepewnie, gdyż gad widocznie nie był przekonany do mojego towarzysza.
- Te zwoje są przeznaczone tylko dla wybrańców. - oznajmił smok zimno. Westchnęłam. Dersa podeszła do DB.
- Nawet nie wiem dlaczego cię tu wzięto. - syknęła w jego kierunku.
- Gdyby nie ja to byś nawet nie wiedziała, że coś jest nie tak ze studnią!- warknął.
- Jak śmiesz durny kundlu. Nie wiesz z kim masz do czynienia!- odparła Dersa. Poczułam jak zaczynam się denerwować. Jedno i drugie sprzeczali się jak małe dzieci. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Wstałam i podeszłam do nich nadzwyczaj spokojnie.
- Może ja wszystko wyjaśnię. - oznajmiłam, a z mojego tonu można było zrozumieć, że jestem na skraju wytrzymałości. - Derso jestem za tym by pokazać swoje DB. Jest znacznie bardziej inteligentny niż na jakiego wygląda. Więc proszę mu pokazać te zwoje. DB może i masz dużo racji, ale powinieneś mieć trochę więcej szacunku dla Dersy. Jeśli komuś coś nie pasuje to ma teraz czas na powiedzenie tego, ale ostrzegam jestem już zmęczona, czas nas goni i z każdą cholerną chiwlą tereny umierają, więc nie mam czasu na wasze dziecinne zachowania!- warknęłam w końcu. DB i Dersa spojrzeli na siebie zaskoczeni, a ja podeszłam do zwojów. Zaczęłam je przeglądać. Okazało się, że za życie studni odpowiada jeden ogromny kryształ, który jest gdzieś tu ukryty. Spojrzałam na wilka i smoka.
- Macie się przeprosić i idziemy szukać kryształu, który jest odpowiedzialny za życie studni. Jeśli komuś to nie pasuje to ma cholerny problem bo moje nerwy już się kończą.- powiedziałam z uśmiechem.
- Wydaje mi się, że możemy mu zaufać.- powiedziałam trochę niepewnie, gdyż gad widocznie nie był przekonany do mojego towarzysza.
- Te zwoje są przeznaczone tylko dla wybrańców. - oznajmił smok zimno. Westchnęłam. Dersa podeszła do DB.
- Nawet nie wiem dlaczego cię tu wzięto. - syknęła w jego kierunku.
- Gdyby nie ja to byś nawet nie wiedziała, że coś jest nie tak ze studnią!- warknął.
- Jak śmiesz durny kundlu. Nie wiesz z kim masz do czynienia!- odparła Dersa. Poczułam jak zaczynam się denerwować. Jedno i drugie sprzeczali się jak małe dzieci. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Wstałam i podeszłam do nich nadzwyczaj spokojnie.
- Może ja wszystko wyjaśnię. - oznajmiłam, a z mojego tonu można było zrozumieć, że jestem na skraju wytrzymałości. - Derso jestem za tym by pokazać swoje DB. Jest znacznie bardziej inteligentny niż na jakiego wygląda. Więc proszę mu pokazać te zwoje. DB może i masz dużo racji, ale powinieneś mieć trochę więcej szacunku dla Dersy. Jeśli komuś coś nie pasuje to ma teraz czas na powiedzenie tego, ale ostrzegam jestem już zmęczona, czas nas goni i z każdą cholerną chiwlą tereny umierają, więc nie mam czasu na wasze dziecinne zachowania!- warknęłam w końcu. DB i Dersa spojrzeli na siebie zaskoczeni, a ja podeszłam do zwojów. Zaczęłam je przeglądać. Okazało się, że za życie studni odpowiada jeden ogromny kryształ, który jest gdzieś tu ukryty. Spojrzałam na wilka i smoka.
- Macie się przeprosić i idziemy szukać kryształu, który jest odpowiedzialny za życie studni. Jeśli komuś to nie pasuje to ma cholerny problem bo moje nerwy już się kończą.- powiedziałam z uśmiechem.
DB? Joena się wkurzyła xD
Od Shi CD. Sashy
Spojrzałem na Sashę.
- No wiesz. Skoro jesteś kadetem czeka cię sporo treningu. Wcześniej powiedziałeś, że twój styl walki jest na wilka myślącego. Nie walczysz gdyż wiesz, że nie umiesz. Niedługo się to zmieni. Tak jak twoje rodzeństwo bawi się teraz tak ty będziesz trenował. No może trochę ciężej i częściej. Trzeba cię wyszkolić w ataku, obronie i innych ważnych rzeczach. Twój tata coś o tym wie. - odparłem z uśmiechem.
- Nie da się tego pominąć?- spytał Sasha, a ja się zaśmiałem.
- Niestety nie, więc przygotuj się na ciężkie treningi za jakiś czas. Najlepiej zacząć za czasów szczeniaka. Wtedy dobra kondycja jest jeszcze lepiej wyrobiona.
- Nie da się tego jakoś ominąć?
- Nie przejmuj się. Jeśli będzie ci do rzęs szło to będziesz taki jak twój tata. - odparłem. Wstałem i spojrzałem na Hanako.
- Zdrowiej siostro. - powiedziałem. - Na ciesz się małymi.- odparłem w kierunku Guree.
- Shi nie bądź uszczypliwy.- upomniała mnie Hanako.
- Czy powiedziałem coś uszczypliwego? - spytałem, a wadera westchnęła. - Droczę się tylko. Nie masz się o co martwić. - odparłem. - Wróć do nas kiedy będziesz gotów.- odparłem do Guree. Następnie spojrzałem na małego. - Wiesz co? Wpadnij jutro na arenę, to pokażę ci, co cię czeka, ok?
- Jeśli będę mieć czas i chęci.
- Uwierz, że teraz możesz tak mówić, ale później będziesz musiał być na każdym treningu bez żadnego ”ale”. Bądźcie zdrowi. - odparłem i wyszedłem. Udałem się do swojej jaskini. Resztę dnia spędziłem na rozmowie z Ripred'em, pomocy Joenie i spacerze. Następnego dnia wstałem tak jak zawsze dosyć wcześnie. Ruszyłem na Arenę. Czekali już tam na mnie Rodeo i Scourge. Wydałem im polecenie, by zaczęli biegać w koło. Basiora jak zawsze wykonały moje polecenie. Czasem mogłem usłyszeć dziwne uwagi Scourge, ale zaraz Rodeo karcił go łapą. Cóż może nie są tak dobrzy jak Guree, ale da się z nimi w miarę pracować. Gdy basiory skończyły, stanęli w rzędzie.
- Dobra dziś popracujemy nad atakami. Jako iż jest was dwójka będziecie pracować ze sobą.
- Będę mógł pokazać na co mnie stać.- powiedział Scourge z uśmiechem.
- Prędzej się sam przewrócisz.- odparł rozbawiony Rodeo.
- Przygotujcie się.- rozkazałem. Basiory ustawiły się naprzeciwko siebie i zaczęli trening. Przyglądałem się im uważnie i doradzałem. Byłem ciekaw czy mały Sasha przyjdzie.
- No wiesz. Skoro jesteś kadetem czeka cię sporo treningu. Wcześniej powiedziałeś, że twój styl walki jest na wilka myślącego. Nie walczysz gdyż wiesz, że nie umiesz. Niedługo się to zmieni. Tak jak twoje rodzeństwo bawi się teraz tak ty będziesz trenował. No może trochę ciężej i częściej. Trzeba cię wyszkolić w ataku, obronie i innych ważnych rzeczach. Twój tata coś o tym wie. - odparłem z uśmiechem.
- Nie da się tego pominąć?- spytał Sasha, a ja się zaśmiałem.
- Niestety nie, więc przygotuj się na ciężkie treningi za jakiś czas. Najlepiej zacząć za czasów szczeniaka. Wtedy dobra kondycja jest jeszcze lepiej wyrobiona.
- Nie da się tego jakoś ominąć?
- Nie przejmuj się. Jeśli będzie ci do rzęs szło to będziesz taki jak twój tata. - odparłem. Wstałem i spojrzałem na Hanako.
- Zdrowiej siostro. - powiedziałem. - Na ciesz się małymi.- odparłem w kierunku Guree.
- Shi nie bądź uszczypliwy.- upomniała mnie Hanako.
- Czy powiedziałem coś uszczypliwego? - spytałem, a wadera westchnęła. - Droczę się tylko. Nie masz się o co martwić. - odparłem. - Wróć do nas kiedy będziesz gotów.- odparłem do Guree. Następnie spojrzałem na małego. - Wiesz co? Wpadnij jutro na arenę, to pokażę ci, co cię czeka, ok?
- Jeśli będę mieć czas i chęci.
- Uwierz, że teraz możesz tak mówić, ale później będziesz musiał być na każdym treningu bez żadnego ”ale”. Bądźcie zdrowi. - odparłem i wyszedłem. Udałem się do swojej jaskini. Resztę dnia spędziłem na rozmowie z Ripred'em, pomocy Joenie i spacerze. Następnego dnia wstałem tak jak zawsze dosyć wcześnie. Ruszyłem na Arenę. Czekali już tam na mnie Rodeo i Scourge. Wydałem im polecenie, by zaczęli biegać w koło. Basiora jak zawsze wykonały moje polecenie. Czasem mogłem usłyszeć dziwne uwagi Scourge, ale zaraz Rodeo karcił go łapą. Cóż może nie są tak dobrzy jak Guree, ale da się z nimi w miarę pracować. Gdy basiory skończyły, stanęli w rzędzie.
- Dobra dziś popracujemy nad atakami. Jako iż jest was dwójka będziecie pracować ze sobą.
- Będę mógł pokazać na co mnie stać.- powiedział Scourge z uśmiechem.
- Prędzej się sam przewrócisz.- odparł rozbawiony Rodeo.
- Przygotujcie się.- rozkazałem. Basiory ustawiły się naprzeciwko siebie i zaczęli trening. Przyglądałem się im uważnie i doradzałem. Byłem ciekaw czy mały Sasha przyjdzie.
Sasha? :)
Od Hanako CD. Guree
*Czas przed narodzinami szczeniaków
Westchnęłam. Ciężkie czasy nadeszły dla naszej watahy. Na szczęście niedługo nadejdzie szczęście. Nasze małe już niedługo poznają świat. Szkoda, że jest on trochę zbyt niebezpieczny.
*Trochę później
Idąc w kierunku Guree czułam, jak moje łapy uginają się pod moim ciężarem. Trochę te nasze małe ważą. Usiadłam obok Guree.
- Jak ten czas szybko płynie.- powiedziałam. Guree uśmiechnął się.
- Masz rację. Pamiętam jeszcze naszą wyprawę na Zaginioną Polanę.
- Może kiedyś zabierzemy tam nasze dzieci?
- Pewnie. Czemu nie. - odparł. Po chwili zakaszlałam. Guree spojrzał na mnie troskliwie. - Wszystko w porządku?
- Tak. To tylko przez tą klątwę.
- Musimy znaleźć jakieś rozwiązanie. - odparł. Nagle poczułam, że to już czas. Lekko zaskoczona tym oznajmiłam, że muszę udać się do jaskini. Jako iż nie mamy nikogo, kto zna się na porodzie musiałam sobie poradzić sama. Położyłam się i zaczęłam wyrównywać oddech.
- Jak ten czas szybko płynie.- powiedziałam. Guree uśmiechnął się.
- Masz rację. Pamiętam jeszcze naszą wyprawę na Zaginioną Polanę.
- Może kiedyś zabierzemy tam nasze dzieci?
- Pewnie. Czemu nie. - odparł. Po chwili zakaszlałam. Guree spojrzał na mnie troskliwie. - Wszystko w porządku?
- Tak. To tylko przez tą klątwę.
- Musimy znaleźć jakieś rozwiązanie. - odparł. Nagle poczułam, że to już czas. Lekko zaskoczona tym oznajmiłam, że muszę udać się do jaskini. Jako iż nie mamy nikogo, kto zna się na porodzie musiałam sobie poradzić sama. Położyłam się i zaczęłam wyrównywać oddech.
*Po wszystkim
Leżałam spokojnie, a we mnie były wtulone trzy, słodkie, puchate kuleczki. Guree wszedł do środka. Widząc trójkę szczeniąt uśmiechnął się. Ja jednak lekko posmutniałam. Guree widząc to podszedł do mnie.
- Co się stało Han?- nie odpowiedziałam. Jedynie wskazałam głową na inne szczenię, które leżało martwe ( Było to kiedyś uzgadniane z Rachel, ale nie pamiętam kiedy ). Guree ułożył się obok mnie.
- Nie martw się Hanuś. To nie twoja wina.
- Może i nie, ale czuję się winna Guree.
- Nie mogłaś nic zrobić.
- Pozbawiam cię jednego z dzieci.- oznajmiłam smutno. Guree szturchnął mnie delikatnie.
- Nie szkodzi. W zamian dałaś mi wspaniałą trójkę.
- Jak ich nazwiemy?- spytałam trochę bardziej weselej.
- Mamy dwóch synów i jedną córeczkę.
- Jestem za tym by córeczkę nazwać Jeanne.
- Francuski jest teraz modny.- zaśmiał się Guree, a ja razem z nim. - Niech będzie Jeanne. Najstarszy niech ma na imię Sasha.
- Piękne imię. A go?- wskazałam na białego basiorka z niebieskimi dodatkami.
- Hm....- Guree zaczął się zastanawiać. W pewnym momencie Guree zauważył słonecznik rosnący niedaleko. - Może Hinata?
- Imię podobnego pochodzenia co moje.- zaśmiałam się.
- Wiesz Jeanne ma podobnego pochodzenia co moje.
- A skąd pomysł na Sashę?- spytałam zaciekawiona.
- Co się stało Han?- nie odpowiedziałam. Jedynie wskazałam głową na inne szczenię, które leżało martwe ( Było to kiedyś uzgadniane z Rachel, ale nie pamiętam kiedy ). Guree ułożył się obok mnie.
- Nie martw się Hanuś. To nie twoja wina.
- Może i nie, ale czuję się winna Guree.
- Nie mogłaś nic zrobić.
- Pozbawiam cię jednego z dzieci.- oznajmiłam smutno. Guree szturchnął mnie delikatnie.
- Nie szkodzi. W zamian dałaś mi wspaniałą trójkę.
- Jak ich nazwiemy?- spytałam trochę bardziej weselej.
- Mamy dwóch synów i jedną córeczkę.
- Jestem za tym by córeczkę nazwać Jeanne.
- Francuski jest teraz modny.- zaśmiał się Guree, a ja razem z nim. - Niech będzie Jeanne. Najstarszy niech ma na imię Sasha.
- Piękne imię. A go?- wskazałam na białego basiorka z niebieskimi dodatkami.
- Hm....- Guree zaczął się zastanawiać. W pewnym momencie Guree zauważył słonecznik rosnący niedaleko. - Może Hinata?
- Imię podobnego pochodzenia co moje.- zaśmiałam się.
- Wiesz Jeanne ma podobnego pochodzenia co moje.
- A skąd pomysł na Sashę?- spytałam zaciekawiona.
Guree? <3
Od Sashy CD. Shi
Usiadłem, zastanawiając się. Duży, ciemnoszary basior, będący moim wujaszkiem, spojrzał na nie w oczekiwaniu, uśmiechając się jak gdyby właśnie mnie złamał. Otóż nie tym razem.
- Na wilka myślącego. - rzuciłem tylko, uśmiechając się sarkastycznie do obserwujących sytuację Jeanne i Hinatę.
- Co masz na myśli? - zdziwił się wujek Shi. Spojrzałem mu w oczy, po czym zamerdałem ogonem.
- Nie walczę, bo wiem, że jeszcze nie umiem. - odparłem, przymykając oczy. - A pogrążać się nie mam zamiaru.
- Intrygujące. - mruknął potężny wilk. Przyznam, że masy jak i wielkości wujka Shi zazdroszczę bardzo, sam doczekać się nie mogę aż będę większy, choć wzrostem już przewyższam rodzeństwo. Ziewnąłem, lecz leniwy rytuał dotlenienia się przerwałem gwałtownie, widząc, że rodzice właśnie wrócili.
- Mama! Tata!! - wykrzyczało rodzeństwo, radośnie drepcząc do naszych rodzicieli, trzymających w pyszczkach dorodne zające.
- Cześć mamo, cześć tato. - odparłem także, gdy oboje rodzeństwa stało się nieco cichsze. Wstałem i podszedłem nieco bliżej.
- Powiem Wam, że tego Sashę macie rozgadanego. - rzucił wujek, także przybliżając się do rodziców. Tata spojrzał na mnie groźnie, zaś mama kierując się za jego wzrokiem, była niespokojna i niepewna.
- Co on znowu zrobił. - prychnął tata. Wujek Shi zaśmiał się jedynie.
- Ma gadaninę, po prostu. - pokręcił głową.
Pożywiliśmy się, a następnie wtulone w siebie rodzeństwo zasnęło, zaś ja leżąc nieopodal wszystkich, słuchałem rozmów rodziców z wujkiem. Shi widząc, że ich obserwuję uśmiechnął się.
- Słyszałem, że zostałeś kadetem. - rzucił śmiało. Podniosłem głowę, przytakując.
- To prawda. - odparłem.
- To co, kiedy zaczynasz szkolenie? - odpowiedział wujek, wstając. Spojrzałem pytająco raz na tatę, raz na wujka.
- Szkolenie..? - wyjąkałem.
- Na wilka myślącego. - rzuciłem tylko, uśmiechając się sarkastycznie do obserwujących sytuację Jeanne i Hinatę.
- Co masz na myśli? - zdziwił się wujek Shi. Spojrzałem mu w oczy, po czym zamerdałem ogonem.
- Nie walczę, bo wiem, że jeszcze nie umiem. - odparłem, przymykając oczy. - A pogrążać się nie mam zamiaru.
- Intrygujące. - mruknął potężny wilk. Przyznam, że masy jak i wielkości wujka Shi zazdroszczę bardzo, sam doczekać się nie mogę aż będę większy, choć wzrostem już przewyższam rodzeństwo. Ziewnąłem, lecz leniwy rytuał dotlenienia się przerwałem gwałtownie, widząc, że rodzice właśnie wrócili.
- Mama! Tata!! - wykrzyczało rodzeństwo, radośnie drepcząc do naszych rodzicieli, trzymających w pyszczkach dorodne zające.
- Cześć mamo, cześć tato. - odparłem także, gdy oboje rodzeństwa stało się nieco cichsze. Wstałem i podszedłem nieco bliżej.
- Powiem Wam, że tego Sashę macie rozgadanego. - rzucił wujek, także przybliżając się do rodziców. Tata spojrzał na mnie groźnie, zaś mama kierując się za jego wzrokiem, była niespokojna i niepewna.
- Co on znowu zrobił. - prychnął tata. Wujek Shi zaśmiał się jedynie.
- Ma gadaninę, po prostu. - pokręcił głową.
Pożywiliśmy się, a następnie wtulone w siebie rodzeństwo zasnęło, zaś ja leżąc nieopodal wszystkich, słuchałem rozmów rodziców z wujkiem. Shi widząc, że ich obserwuję uśmiechnął się.
- Słyszałem, że zostałeś kadetem. - rzucił śmiało. Podniosłem głowę, przytakując.
- To prawda. - odparłem.
- To co, kiedy zaczynasz szkolenie? - odpowiedział wujek, wstając. Spojrzałem pytająco raz na tatę, raz na wujka.
- Szkolenie..? - wyjąkałem.
Shi? xD
Od Guree CD. DB
Ciało ewidentnie poległego wojownika wrogiej watahy zanieśliśmy na koniuszki granic naszych terenów. Mniej więcej tam odczuliśmy zapach zbliżającej się Watahy Wilków Zmierzchu. Na nasze szczęście, staliśmy pod wiatr, a więc przeciwnicy naszego zapachu nie byli w stanie odczuć. Przeszliśmy jeszcze pół kilometra poza tereny watahy i tam zostawiliśmy ciało czarno-fioletowego samca. Szybszym krokiem oddaliliśmy się w głąb naszych terenów, nie przestawszy nasłuchiwać zbliżających się wrogich wilków. Po niecałej połowie godziny do naszych uszu doszły żałosne lamenty, zawodzenia jak i groźne powarkiwania. Gdy ustały, podeszliśmy bliżej. Nie zdziwiło nas odejście wilków wraz z ciałem w swoje strony, choć byliśmy czujni - zawsze mogli zostawić swój patrol, lub chociaż jednego wojownika, który mógłby chcieć pomścić śmierć basiora z czerwoną apaszką. Gdy po niecałej godzinie czuwania byliśmy pewni, że każdy z wrogich wilków odszedł, wyszedłem z krzaków i z rozgoryczoną miną usiadłem, wpatrując się w ziemię.
- Co jest? To chyba dobrze, że poszli, nie? - odparł bursztynowy samiec, także wychodząc z krzaków. Otrzepał się z igiełek i listków, wydając z siebie ciche burknięcie.
- Cieszy Cię to? - warknąłem. - Niedługo będziemy znani jako Ci, którzy pomogli rozpętać pierwszą wojnę między watahami.
- My? - DB usiadł, lekko przechylając głowę. - Wojna już jest rozpętana..
- Pomogliśmy. - przerwałem mu. Mój głos wypełniony był nienaturalnym spokojem, aż sam zdziwiłem się własnemu tonowi.
- Jak rozpętałem z Guree pierwszą wojnę świa... *- mruknął z uśmiechem DB, przerywając pod wpływem mojego gwałtownego spojrzenia. Po tym wstał, sygnalizując, że chyba pora wracać. Westchnąłem, wstałem także i podążyłem obok samca w głąb naszych terenów.
- Co jest? To chyba dobrze, że poszli, nie? - odparł bursztynowy samiec, także wychodząc z krzaków. Otrzepał się z igiełek i listków, wydając z siebie ciche burknięcie.
- Cieszy Cię to? - warknąłem. - Niedługo będziemy znani jako Ci, którzy pomogli rozpętać pierwszą wojnę między watahami.
- My? - DB usiadł, lekko przechylając głowę. - Wojna już jest rozpętana..
- Pomogliśmy. - przerwałem mu. Mój głos wypełniony był nienaturalnym spokojem, aż sam zdziwiłem się własnemu tonowi.
- Jak rozpętałem z Guree pierwszą wojnę świa... *- mruknął z uśmiechem DB, przerywając pod wpływem mojego gwałtownego spojrzenia. Po tym wstał, sygnalizując, że chyba pora wracać. Westchnąłem, wstałem także i podążyłem obok samca w głąb naszych terenów.
DB? :>
*musiałem, przepraszam xDD
23 czerwca 2019
Od Jeanne CD. Ive
Po tym wszystkim co się stało, duże wilki zaczęły między sobą rozmawiać. Ja nie chciałam się wtrącać, więc podeszłam do nieznanej mi wadery. Ona mnie uratowała. Musiałam przyznać, że jest naprawdę piękna. Miała bardzo śliczny wianek na głowie. W mojej główce układałam zdanie, które wypowiem do niej. Niestety moje starania poszły na marne, gdyż udało mi się tylko powiedzieć ciche "cześć".
- Witaj mała. Jak ci na imię?- spytała.
- Jeanne.- odparłam nieśmiało. Wadera uśmiechała się przyjaźnie.
- Ja jestem Ive. Miło mi cię poznać Jeanne.
- Mi również miło. - odparłam. Po chwili mama zawołała mnie do domu. Hinata i Sasha już przy niej byli. Pożegnałam się z Ive i pobiegłam do mamy. Następnego dnia miałam plan odnaleźć Ive i spędzić z nią czas. Bardzo ją polubiłam. Wydaje mi się taka miła i sympatyczna. Noc siedziałam wtulona w mamę i tatę. Rano po śniadaniu spytałam mamusi czy mogę iść pobawić się z Ive. Mama zgodziła się pod warunkiem, że wrócę do domu na obiad. Pobiegłam radośnie do wujka Shi, ponieważ nie wiedziałam gdzie mogę znaleźć Ive. Nagle mnie olśniło. Przecież ona mogła odejść. Miałam nadzieję, że została u nas. Biegnąc prawie się wywróciłam. Gdy znalazłam się u wujka Shi i wujka Ripred'a zobaczyłam Ive. Zamerdałam radośnie ogonem. Jednak jest! Podeszłam do wszystkich z uśmiechem.
- Dzień dobry.- przywitałam się.
- Dobry młoda.- odparł wujek Red.
- Witaj Jeanne.- powiedział wujek Shi.
- Cześć mała.- powiedziała Ive.
- Zostajesz u nas?- spytałam wadery merdając ogonem.
Ive?
- Witaj mała. Jak ci na imię?- spytała.
- Jeanne.- odparłam nieśmiało. Wadera uśmiechała się przyjaźnie.
- Ja jestem Ive. Miło mi cię poznać Jeanne.
- Mi również miło. - odparłam. Po chwili mama zawołała mnie do domu. Hinata i Sasha już przy niej byli. Pożegnałam się z Ive i pobiegłam do mamy. Następnego dnia miałam plan odnaleźć Ive i spędzić z nią czas. Bardzo ją polubiłam. Wydaje mi się taka miła i sympatyczna. Noc siedziałam wtulona w mamę i tatę. Rano po śniadaniu spytałam mamusi czy mogę iść pobawić się z Ive. Mama zgodziła się pod warunkiem, że wrócę do domu na obiad. Pobiegłam radośnie do wujka Shi, ponieważ nie wiedziałam gdzie mogę znaleźć Ive. Nagle mnie olśniło. Przecież ona mogła odejść. Miałam nadzieję, że została u nas. Biegnąc prawie się wywróciłam. Gdy znalazłam się u wujka Shi i wujka Ripred'a zobaczyłam Ive. Zamerdałam radośnie ogonem. Jednak jest! Podeszłam do wszystkich z uśmiechem.
- Dzień dobry.- przywitałam się.
- Dobry młoda.- odparł wujek Red.
- Witaj Jeanne.- powiedział wujek Shi.
- Cześć mała.- powiedziała Ive.
- Zostajesz u nas?- spytałam wadery merdając ogonem.
Ive?
Od Shi CD. Sashy
Od samego rana starałem się jakoś obmyślić plan działania na nowych wrogów. Nie byłem pewien jak możemy ich nastraszyć na tyle, by odeszli. Postanowiłem, że zrobię sobie chwilę przerwy i udam się do pary Bet. Dobrze będzie odwiedzić Hanako i Guree. Idąc w kierunku ich jaskini natknąłem się na Sashę, który spał na skale. Postanowiłem go obudzić i sprawdzić dlaczego śpi tu, a nie w swoim domu.
- Mały? Śpisz? Obudź się.- odparłem. Sasha po chwili obudził się i spojrzał na mnie. - Gdzie twoi rodzice?- spytałem.
- Na polowaniu. - odparł.
- A rodzeństwo?
- W domu.
- Dlaczego nie jesteś w domu?- spytałem, a mały nie odpowiedział. Westchnąłem. - Choć zaprowadzę cię do domu.
- A może ja nie chcę?
- Ale i tak pójdziesz.- odparłem łapiąc szczeniaka w pysk. Zaniosłem go do jaskini, a na wejściu przywitały mnie dwa inne uśmiechnięte pyszczki.
- Wujek Shi!- krzyknęli Hinata wraz z Jeanne. Postawiłem Sashę na ziemi.
- Dobry maluchy. - odparłem z lekkim uśmiechem. - Wiecie kiedy rodzice wrócą?
- Nie.- odparł Hinata. - Posiedzisz z nami wujku?- spytał merdając ogonem.
- Pewnie. - odparłem. Jeanne wraz z Hinatą zaczęli bawić się wspólnie. Spojrzałem na Sashę, który siedział w koncie. Podszedłem do niego.
- A ty nie bawisz się z rodzeństwem?- spytałem.
- Ich sposób walki jest dziecinny. Przewracają się nawet nie dotykając siebie nawzajem. - odparł.
- Są jeszcze szczeniakami, tak samo jak ty. - powiedziałem. Sasha spojrzał w bok. - Skoro uważasz ich sposób za dziecinny, to jaki jest twój?- spytałem młodego.
Sasha?
- Mały? Śpisz? Obudź się.- odparłem. Sasha po chwili obudził się i spojrzał na mnie. - Gdzie twoi rodzice?- spytałem.
- Na polowaniu. - odparł.
- A rodzeństwo?
- W domu.
- Dlaczego nie jesteś w domu?- spytałem, a mały nie odpowiedział. Westchnąłem. - Choć zaprowadzę cię do domu.
- A może ja nie chcę?
- Ale i tak pójdziesz.- odparłem łapiąc szczeniaka w pysk. Zaniosłem go do jaskini, a na wejściu przywitały mnie dwa inne uśmiechnięte pyszczki.
- Wujek Shi!- krzyknęli Hinata wraz z Jeanne. Postawiłem Sashę na ziemi.
- Dobry maluchy. - odparłem z lekkim uśmiechem. - Wiecie kiedy rodzice wrócą?
- Nie.- odparł Hinata. - Posiedzisz z nami wujku?- spytał merdając ogonem.
- Pewnie. - odparłem. Jeanne wraz z Hinatą zaczęli bawić się wspólnie. Spojrzałem na Sashę, który siedział w koncie. Podszedłem do niego.
- A ty nie bawisz się z rodzeństwem?- spytałem.
- Ich sposób walki jest dziecinny. Przewracają się nawet nie dotykając siebie nawzajem. - odparł.
- Są jeszcze szczeniakami, tak samo jak ty. - powiedziałem. Sasha spojrzał w bok. - Skoro uważasz ich sposób za dziecinny, to jaki jest twój?- spytałem młodego.
Sasha?
22 czerwca 2019
Od Shi CD. Ripred'a
Gdy obudziłem się rano poczułem lekki ból. Rany po wczorajszym ataku dalej były i dawały o sobie znać. Spojrzałem na Ripred'a, który dalej spał. Nie chcąc go jeszcze budzić, wstałem delikatnie i wyszedłem z jaskini. Musiało być bardzo wcześnie, gdyż niebo było dopiero czerwone. Wróciłem do jaskini i znów spojrzałem na śpiącego Red'a. Wyglądał tak spokojnie i nawet uroczo. Zaśmiałem się sam do siebie. Położyłem się jeszcze obok niego i przespałem chwilę. Gdy się później obudziłem było już znacznie jaśniej i niebo było już niebieskie. Wstałem leniwie i dopiero teraz zobaczyłem, że Red'a nie ma obok mnie. Wyszedłem z jaskini i rozejrzałem się. Po chwili leżałem na ziemi, a nade mną była moja zguba.
- Zaspałeś.- odparł Red, a ja się zaśmiałem.
- Uwierz, że wstałem szybciej niż ty, ale później się przespałem jeszcze no i tak wyszło.
- E tam. Takie wymówki to nie do mnie. - odparł z uśmiechem i zszedł ze mnie. Wstałem lekko obolały, ale nie chciałem tego pokazywać. Jednak Red to zauważył.
- Aż tak cię bolało, jak cię powaliłem?- spytał, a ja pokręciłem głową.
- Nie do końca. Rany po ataku jeszcze trochę bolą.
- Spokojnie pokazaliśmy im kto tu rządzi. - odparł lekko mnie szturchając. Uśmiechnąłem się.
- Dzięki Red. Zawsze wiesz co powiedzieć.
- Ta... Mówię to co myślę i tyle.
- Ruszamy? - spytałem z uśmiechem.
- Jeśli jesteś gotowy.
- Ja urodziłem się gotowy. - odparłem z uśmiechem. Ripred się zaśmiał. Ruszyliśmy w kierunku dawnego statku Amerdill. Spojrzałem na niego. Zrobiło mi się trochę smutno.
- Szkoda, że Amer już nie ma.
- Nom. Spoko była z niej wadera.- odparł Red, a ja pokręciłem głową z rozbawieniem.
- Jak zawsze wiesz co powiedzieć. - zaśmiałem się, a basior ze mną. Weszliśmy na pokład i odpłynęliśmy od brzegu.
- Kierunek! Nieznana Wyspa!- zawołał Red.
- Prawdziwy z ciebie wilk morski.
- Żebyś wiedział.- zaśmiał się. Jestem ciekaw ile czasu nam zajmie podróż.
- Zaspałeś.- odparł Red, a ja się zaśmiałem.
- Uwierz, że wstałem szybciej niż ty, ale później się przespałem jeszcze no i tak wyszło.
- E tam. Takie wymówki to nie do mnie. - odparł z uśmiechem i zszedł ze mnie. Wstałem lekko obolały, ale nie chciałem tego pokazywać. Jednak Red to zauważył.
- Aż tak cię bolało, jak cię powaliłem?- spytał, a ja pokręciłem głową.
- Nie do końca. Rany po ataku jeszcze trochę bolą.
- Spokojnie pokazaliśmy im kto tu rządzi. - odparł lekko mnie szturchając. Uśmiechnąłem się.
- Dzięki Red. Zawsze wiesz co powiedzieć.
- Ta... Mówię to co myślę i tyle.
- Ruszamy? - spytałem z uśmiechem.
- Jeśli jesteś gotowy.
- Ja urodziłem się gotowy. - odparłem z uśmiechem. Ripred się zaśmiał. Ruszyliśmy w kierunku dawnego statku Amerdill. Spojrzałem na niego. Zrobiło mi się trochę smutno.
- Szkoda, że Amer już nie ma.
- Nom. Spoko była z niej wadera.- odparł Red, a ja pokręciłem głową z rozbawieniem.
- Jak zawsze wiesz co powiedzieć. - zaśmiałem się, a basior ze mną. Weszliśmy na pokład i odpłynęliśmy od brzegu.
- Kierunek! Nieznana Wyspa!- zawołał Red.
- Prawdziwy z ciebie wilk morski.
- Żebyś wiedział.- zaśmiał się. Jestem ciekaw ile czasu nam zajmie podróż.
Ripred?
21 czerwca 2019
Nowe szczenię! Oto kadet - Laponia!
Autor: Kajenna Art
Przezwisko: Różnie na nią mawiają. Najbardziej podoba jej się "Lala".
Myśl przewodnia: ''Naucz się widzieć tęcze w środku chmury deszczowej, a poczujesz się szczęśliwy.''
Wiek: około 2 miesiące
Urodziny: 6 kwietnia
Płeć: wadera
Głos: G-Eazy & Bebe Rexha - Me, Myself & I (No Sleep Remix)
Aparycja:
wzrost- 28 cm
waga-19 kg
ogólny wygląd- Smukła, puszysta waderka o futerku barwy szaro-brązowo-białej. Gdzieniegdzie posiada czarne znaczenia, głównie na pysku.
Znaki szczególne: Długi ogon i jasnobrązowa sierść zmieniająca się z każdym kolejnym dniem coraz bardziej na rudą.
Osobowość: Laponia jest wesołą, żywiołową waderą, choć przy pierwszych spotkaniach może wydać się nieśmiała i skryta. Niebywale irytują ją potoczne stwierdzenie, że wadery są słabsze od basiorów, że nie nadają się aby zostać wojownikami i tym podobne. Często nie da sobie przetłumaczyć, że się myli w danej kwestii, jest uparta i uwielbia dążyć do celu, choć nigdy by nie próbowała osiągać go po trupach. Zależy jej na dobru innych, zdecydowanie nie jest samolubna czy zapatrzona w siebie. Cwana, potrafi walczyć o swoje, czasem nawet i siłą (bardziej jednak można zaliczyć to do przepychanek, bowiem zależy jej raczej na nastraszeniu drugiej osoby, a nie skrzywdzeniu). Nie raz pakuje się w kłopoty, a co najgorsze - wciąga w nie także innych. Potrafi śmiać się z siebie samej, z błędów i głupich sytuacji. Bywa leniwa, a w tedy zmusić ją do czegokolwiek jest naprawdę ciężko.
Stanowisko: kadet!
Mentor: Brak
Rasa: Wilk nie magiczny.
Żywioł: Brak
Moce: Brak
Rodzina: W pierwszych miesiącach życia wychowywała ją wilczyca o imieniu Zagajka. Rodziców nie pamięta niestety.
Historia: Niektórzy twierdzą, że wypadła świętemu Mikołajowi z sanek, gdy ten rozwoził prezenty dla wilków. Choć sama z tego się śmieje, z lekką nutą przykrości w głosie zawsze dodaje, że pewnie była wymarzonym upominkiem dla swoich rodziców, lecz w ostatniej chwili się rozmyślili.
Do czego dążę? Laponia była podrzutkiem, lecz wadera, która ją odchowała - sama podrzuciła ją na tereny Watahy Najskrytszych Marzeń. Dalszą opowieść wadera pisze już tutaj.
Ciekawostki:
- Wadera K O C H A zimę, śnieg i deszcz. Nie znosi zaś gorąca.
- Niebywale ciągnie ją do osad ludzkich, poznawania ich zapachów i zwyczajów, a także kontaktów z ich zwierzętami.
- Jej ogon jest dłuższy niż u przeciętnego wilka, lecz Laponia uważa to za jeden ze swych najpiękniejszych atutów.
Umiejętności:
Inteligencja: 15
Siła: 10
Szybkość: 10
Obrona: 15
Moce: 0
Właściciel: klaudwol1 (howrse/doggi)
zdj gdy dorośnie
autor: giulialibard
16 czerwca 2019
Od Ripred'a CD. Shi
Siedziałem sobie spokojnie nad rzeką, słońce nie świeciło za mocno, dzięki licznym chmurom, a do tego wiatr sprawiał, że krople wody delikatnie uderzały o moje futro gdy nagle zobaczyłem na horyzoncie zbliżającego się wilka. Od razu z dakeka zauważyłem, że był to Shi. Czarny basior zbliżał się w moim kierunku, a gdy był już calkiem blisko usiadł niedaleko.
- Co tam? - zapytał od niechcenia, a ja praktycznie w tym samym momencie zauważyłem, że basior ma jakieś ślady walki na prawym boku. Przyprużyłem lekko oczy przyglądając się mu, co chyba zauważył.
- Teraz ty wywołałeś jakąś wojnę? - zapytałem rozbawiony dalej leżąc płasko na chłodnej ziemi.
- To oni grozili wojną mi, a nie ja im... - powiedział basior obronny, ale też w tym samym momencie obronnym tonem. Gdy usłyszałem, że mamy już kolejną wojnę zaśmiałem się. Niezbyt szybko podniosłem się i przeciągnąłem.
- W takim razie chyba warto złożyć im krótką wizytę i trochę przerzedzić ich szeregi. - stwierdziłem wesoło czekając aż wilk również wstanie gdyż w sumie nie wiedziałem gdzie mam iść.
- Rozumiem, że jak zwykle idziemy sami?
- Ta - odpowiedziałem szybko
- Mam nadzieję, że wiesz, że jak tym razem coś sobie zrobisz to nie mam zamiaru cię tu tachać. - zaśmiał się basior uderzając swoim barkiem o mój przez co na chwilę straciłem równowagę, jeszcze nie do końca wróciła moja dawna forma, ehh. Po chwili znaleźliśmy się w miejscu gdzie Shi spotkał tamte wilki, później staraliśmy się wyrobić je co po chwili nam się udało, a dosłownie po dziesięciu minutach truchtu znaleźliśmy się pod obozem wroga. W tym samym czasie do głowy przyszedł mi zabawny pomysł. Szturchnąłem wilka aby zwrócił na mnie uwagę.
- Mam ciekawy plan. - zacząłem.
- Już się boje... - stwierdził z rozbawienim czarny basior, ostatnio w sumie dość często był wesoły.
- Powtórzymy tu numer ze smokami, chyba pamiętasz go? Zrobimy to samo co wtedy jak... - mówiłem, ale nie zdążyłem skończyć bo basior mi przerwał.
- Ta, pamiętam niestety... Ale niech będzie, to się kundle wystraszą. - powiedział z nieukrywanym triumfem w głosie. Po chwili nie tylko ja byłem w swojej formie smoka, ale także dzięki iluzji i Shi był smokiem. Co prawda latać dalej nie mógł, ale jak się ostatnio okazało moje moce zaczęły czasem przestawiać być tylko iluzją, dzięki czemu Shi jako smok mógł bez problemu ziać ogniem. Gdy już obaj byliśmy smokami odrazu wkriczyliśmy do obozu. Wszystkie wilki z przerażeniem zaczęły uciekać, a nawet jeden nie pomyślał o zaatakowaniu nas. Po chwili obóz opustoszał, a wilki uciekły w jakimś kierunku.
- Ale tchórze! - zawołałem śmiejąc się z powrotem jako wilk, a moja iluzja również przestała wtedy działać.
- To raczej nie będzie długa wojna. - odparł rozbawiony basior. Po chwili gdy uznaliśmy, że można wracać basior nagle się zaśmiał.
- Ostatnio szczerze trochę brakowało mi jakiegoś odpału w takim stylu... - stwierdził wesoło.
- Mi też, wypadało by w sumie wybrać się na jakąś kolejną wyprawę. - również się zaśmiałem.
- Słyszałem, że podobno na morzu jest jakaś wyspa, chyba łódź należąca kiedyś do Amerdill dalej tu jest, można by to w sumie sprawdzić. - powiedział czarny basior gdy zauważyliśmy, że jesteśmy już pod moją jaskinią i do tego zaczyna się ściemniać.
- Plan nie głupi, w takim razie wyruszamy rano. - stwierdziłem wchodząc do swojej jaskini gdy zauważyłem, że vasior nie do końca wie czy ma wejść za mną czy udać się do swohej jaskini. - Idziesz czy nie? - zawołałem za nim rozbawiony jego niezdecydowaniem. Oczywiście basior odrazu wszedł do środka po czym położył się przy się przy jakiejś skale, a ja zrobiłem to samo opierając głowę boku, Shi od razu zrobił to samo.
- Co tam? - zapytał od niechcenia, a ja praktycznie w tym samym momencie zauważyłem, że basior ma jakieś ślady walki na prawym boku. Przyprużyłem lekko oczy przyglądając się mu, co chyba zauważył.
- Teraz ty wywołałeś jakąś wojnę? - zapytałem rozbawiony dalej leżąc płasko na chłodnej ziemi.
- To oni grozili wojną mi, a nie ja im... - powiedział basior obronny, ale też w tym samym momencie obronnym tonem. Gdy usłyszałem, że mamy już kolejną wojnę zaśmiałem się. Niezbyt szybko podniosłem się i przeciągnąłem.
- W takim razie chyba warto złożyć im krótką wizytę i trochę przerzedzić ich szeregi. - stwierdziłem wesoło czekając aż wilk również wstanie gdyż w sumie nie wiedziałem gdzie mam iść.
- Rozumiem, że jak zwykle idziemy sami?
- Ta - odpowiedziałem szybko
- Mam nadzieję, że wiesz, że jak tym razem coś sobie zrobisz to nie mam zamiaru cię tu tachać. - zaśmiał się basior uderzając swoim barkiem o mój przez co na chwilę straciłem równowagę, jeszcze nie do końca wróciła moja dawna forma, ehh. Po chwili znaleźliśmy się w miejscu gdzie Shi spotkał tamte wilki, później staraliśmy się wyrobić je co po chwili nam się udało, a dosłownie po dziesięciu minutach truchtu znaleźliśmy się pod obozem wroga. W tym samym czasie do głowy przyszedł mi zabawny pomysł. Szturchnąłem wilka aby zwrócił na mnie uwagę.
- Mam ciekawy plan. - zacząłem.
- Już się boje... - stwierdził z rozbawienim czarny basior, ostatnio w sumie dość często był wesoły.
- Powtórzymy tu numer ze smokami, chyba pamiętasz go? Zrobimy to samo co wtedy jak... - mówiłem, ale nie zdążyłem skończyć bo basior mi przerwał.
- Ta, pamiętam niestety... Ale niech będzie, to się kundle wystraszą. - powiedział z nieukrywanym triumfem w głosie. Po chwili nie tylko ja byłem w swojej formie smoka, ale także dzięki iluzji i Shi był smokiem. Co prawda latać dalej nie mógł, ale jak się ostatnio okazało moje moce zaczęły czasem przestawiać być tylko iluzją, dzięki czemu Shi jako smok mógł bez problemu ziać ogniem. Gdy już obaj byliśmy smokami odrazu wkriczyliśmy do obozu. Wszystkie wilki z przerażeniem zaczęły uciekać, a nawet jeden nie pomyślał o zaatakowaniu nas. Po chwili obóz opustoszał, a wilki uciekły w jakimś kierunku.
- Ale tchórze! - zawołałem śmiejąc się z powrotem jako wilk, a moja iluzja również przestała wtedy działać.
- To raczej nie będzie długa wojna. - odparł rozbawiony basior. Po chwili gdy uznaliśmy, że można wracać basior nagle się zaśmiał.
- Ostatnio szczerze trochę brakowało mi jakiegoś odpału w takim stylu... - stwierdził wesoło.
- Mi też, wypadało by w sumie wybrać się na jakąś kolejną wyprawę. - również się zaśmiałem.
- Słyszałem, że podobno na morzu jest jakaś wyspa, chyba łódź należąca kiedyś do Amerdill dalej tu jest, można by to w sumie sprawdzić. - powiedział czarny basior gdy zauważyliśmy, że jesteśmy już pod moją jaskinią i do tego zaczyna się ściemniać.
- Plan nie głupi, w takim razie wyruszamy rano. - stwierdziłem wchodząc do swojej jaskini gdy zauważyłem, że vasior nie do końca wie czy ma wejść za mną czy udać się do swohej jaskini. - Idziesz czy nie? - zawołałem za nim rozbawiony jego niezdecydowaniem. Oczywiście basior odrazu wszedł do środka po czym położył się przy się przy jakiejś skale, a ja zrobiłem to samo opierając głowę boku, Shi od razu zrobił to samo.
Shi :33?
Brakowało mi tego wątku xD So ten odpis jest cute
13 czerwca 2019
Od Sashy
Wstałem leniwie niewiele po tym, jak mama wraz z tatą udali się na polowanie. Spojrzałem na bawiącą się Jeanne z Hinatą. Ich zapasy były tak nieudolne, że aż przykro się patrzyło jak przewracali się, bez nawet dotknięcia ze strony przeciwnej. Prychnąłem na ten widok pod nosem i wstałem. Nie mam pojęcia co ich tak niebywale wmurowało, lecz zabawę przerwali i z tego co kątem oka dostrzegłem - wpatrywali się we mnie.
- Coś się stało? - zapytałem odwracając się. - Czy po prostu moja uroda Was tak olśniła, że aż wryliście w ziemię?
- Gdzie idziesz? - zapytał Hinata, wstając z ziemi i podchodząc do mnie. - Wiesz, że nie powinniśmy opuszczać jaskini bez poinformowania o tym rodziców!
- A co może się stać? Trolle Was zjedzą? - odparłem z lekkim uśmiechem, po czym odwróciłem się i podszedłem do wyjścia z jaskini. Wykorzystując przewagę wzrostu nad rodzeństwem rzuciłem jeszcze tylko ciche... - Skrzaty.
Wodospad zdobiący wejście do naszego domu opadał z gracją, tworząc jeziorko. Jego szum był niebywale kojący, więc przystanąłem by chwilę pozwolić uszom napawać się miłym szumem. Lekkie kropelki wody osiadły na moim futrze, a sam ja ruszyłem wzdłuż jeziorka i kolejno rzeki, która wychodziła za nim w głąb lasu. Usiadłem na głazie, stosunkowo niedaleko jaskini, by nie zgubić się i widzieć jak rodzice będą wracać. Nie znam terenów watahy jeszcze na tyle, by swobodnie podróżować po nich, szczególnie teraz, gdy ponoć sfora toczy wojnę z innym stadem. Rozciągnąłem się leniwie na kamieniu i nim zdążyłem się obejrzeć - zasnąłem. ~
Obudził mnie czyjś głos, z początku niewyraźny, lecz po chwili wystarczająco zrozumiały.
- Mały? Śpisz? Obudź się. - powtarzał. Otworzyłem ospale powieki i ujrzałem, że tuż przed mną stoi wilk, wpatrując się we mnie swoimi wielkimi oczami, dosłownie centymetry od moich.
- Coś się stało? - zapytałem odwracając się. - Czy po prostu moja uroda Was tak olśniła, że aż wryliście w ziemię?
- Gdzie idziesz? - zapytał Hinata, wstając z ziemi i podchodząc do mnie. - Wiesz, że nie powinniśmy opuszczać jaskini bez poinformowania o tym rodziców!
- A co może się stać? Trolle Was zjedzą? - odparłem z lekkim uśmiechem, po czym odwróciłem się i podszedłem do wyjścia z jaskini. Wykorzystując przewagę wzrostu nad rodzeństwem rzuciłem jeszcze tylko ciche... - Skrzaty.
Wodospad zdobiący wejście do naszego domu opadał z gracją, tworząc jeziorko. Jego szum był niebywale kojący, więc przystanąłem by chwilę pozwolić uszom napawać się miłym szumem. Lekkie kropelki wody osiadły na moim futrze, a sam ja ruszyłem wzdłuż jeziorka i kolejno rzeki, która wychodziła za nim w głąb lasu. Usiadłem na głazie, stosunkowo niedaleko jaskini, by nie zgubić się i widzieć jak rodzice będą wracać. Nie znam terenów watahy jeszcze na tyle, by swobodnie podróżować po nich, szczególnie teraz, gdy ponoć sfora toczy wojnę z innym stadem. Rozciągnąłem się leniwie na kamieniu i nim zdążyłem się obejrzeć - zasnąłem. ~
Obudził mnie czyjś głos, z początku niewyraźny, lecz po chwili wystarczająco zrozumiały.
- Mały? Śpisz? Obudź się. - powtarzał. Otworzyłem ospale powieki i ujrzałem, że tuż przed mną stoi wilk, wpatrując się we mnie swoimi wielkimi oczami, dosłownie centymetry od moich.
Ktoś dokończy? :3
Aaaaa Jezu jak mi się podoba ta postać.
Od Sashy [Quest 1]
Nie minęło wiele czasu, odkąd mały, biały wilk otworzył oczy i zaczął sam stawiać kroki, bez ciągłego przewracania się raz na prawo, raz na lewo, a jeszcze innym razem do tyłu bądź przody. Albo po prostu - w dół. Sasha tego poranku jednak obudził się z poczuciem bólu w głowie oraz oczodołach. Piszcząc niesłychanie, jak nigdy dotąd, młody samczyk obudził mamę, tatę, jak i całe rodzeństwo i kilka wilków z okolicy jaskini. Hanako zapytawszy co się dzieje maluchowi, dowiedziała się, że mały Sasha nie widzi zbyt wiele, a cały świat szczenięciu dosłownie wiruje. Miał malec szczęście, bowiem śnieżnobiała wadera, a za razem jego matka, jest medyczką, a więc wiedziała co począć w takiej sytuacji. Hanako wysłała dynamicznie Guree po chłodną wodę, oraz kilka okładów, a sama została przy Sashy. Po obejrzeniu szczenięcia, Hanako nie stwierdziła ani gorączki, ani innej, znanej jej choroby. Samica wraz z Guree zrobiła maluchowi chłodne okłady, a gdy młodzieniec ponownie zasnął, oboje z ulgą odetchnęli. Niestety, gdy malec po kilku godzinach zbudził się ponownie, dalej nie widział wyraźnie przedmiotów w oddali. Choć po pierwszym otwarciu oczu było to stosunkowo normalne, bowiem wiele szczeniąt tak ma, w tym przypadku trwało to już kilka dni i reszta rodzeństwa nie miała takich samych problemów co Sasha.
Guree postanowił udać się do Ripreda, który jak wiadomo jest alchemikiem. Biały samiec z synem, oraz fioletowym basiorem udali się więc do Mglistego Lasu, konkretniej pracowni alchemików, w której było wiele ksiąg na przeróżne tematy, w większości po części związane z medycyną oraz chorobami. Po niecałej godzinie poszukiwań, Ripred odnalazł księgę, na której Guree zależało. Doszukali się oni tam informacji dotyczących problemami ze wzrokiem u szczeniąt, jak i samych dorosłych wilków. Guree podziękował fioletowemu samcowi i z westchnięciem wyruszył ponownie do jaskini, wioząc Sashę na grzbiecie.
- I jak? - odparła z zamartwieniem Hanako. Guree pokręcił głową.
- Sasha wadę ma wrodzoną. Prawdopodobnie całe życie nie będzie widział wyraźnie dalekich przedmiotów, miejsc, jak i postaci. - odparł Guree.
Sasha choć z początku naprawdę niezadowolony, po pewnym czasie zaczął przyzwyczajać się do własnej sytuacji, a momentami nawet i zapominać o swojej inności. Okazuje się bowiem, że wilk bez idealnego wzroku funkcjonować także potrafi, a co z tego będzie kiedyś... to się okaże.
Guree postanowił udać się do Ripreda, który jak wiadomo jest alchemikiem. Biały samiec z synem, oraz fioletowym basiorem udali się więc do Mglistego Lasu, konkretniej pracowni alchemików, w której było wiele ksiąg na przeróżne tematy, w większości po części związane z medycyną oraz chorobami. Po niecałej godzinie poszukiwań, Ripred odnalazł księgę, na której Guree zależało. Doszukali się oni tam informacji dotyczących problemami ze wzrokiem u szczeniąt, jak i samych dorosłych wilków. Guree podziękował fioletowemu samcowi i z westchnięciem wyruszył ponownie do jaskini, wioząc Sashę na grzbiecie.
- I jak? - odparła z zamartwieniem Hanako. Guree pokręcił głową.
- Sasha wadę ma wrodzoną. Prawdopodobnie całe życie nie będzie widział wyraźnie dalekich przedmiotów, miejsc, jak i postaci. - odparł Guree.
Sasha choć z początku naprawdę niezadowolony, po pewnym czasie zaczął przyzwyczajać się do własnej sytuacji, a momentami nawet i zapominać o swojej inności. Okazuje się bowiem, że wilk bez idealnego wzroku funkcjonować także potrafi, a co z tego będzie kiedyś... to się okaże.
12 czerwca 2019
Od Ive do Jeanne
Mimo późnego popołudnia słońce dalej dawało mi sie we znaki, na szczęście dało już się wyczuć delikatne ochlodzenie idące razem z zachodnim wiatrem delikatnie mierzwiącym sierść. Uśmiechnęłam się do siebie rozglądając się. Tereny na których byłam wydawały się naprawdę piękne, wszystko było pokryte soczystą zielenią, kwitły kwiaty, a w powietrzu był przyjemny, delikatny zapach morza. Mimo gorąca raźnie szłam przed siebie, gdy nagle poczułam dziwną potrzebę aby pobiegać. Czasem mi się to zdarza, gdyż kocham te szybkość i uczucie gdy się biegnie, przyspieszenie bicia serca, ten konkretny rodzaj zmęczenia i satysfakcję gdy dotrzesz do celu. Jednak tym razem uznałam, że zamiast szalonego sprintu będę biec truchtem, nie chciałam przecież przeoczyć żadnego widoku. Po chwili biegu do moich uszu dotarł cichy dźwięk spadającej wody, co bardzo mnie ucieszyło bo od jakiegoś czasu nie piłam, a wskoczenie w ten upał do zimnej wody było jak marzenie. Z chcęcią pokierowałam się w stronę szumu wodu aż przede mną ukazał się średniej wielkości wodospad do którego odrazu weszłam aż do kostek i zaczęłam pić. Trzeba było przyznać, że woda była niesamowicie wręcz czysta i bardzo dobrze snakowała. Gdy zaspokoiłam już pragnienie postanowiłam schłodzić się wchodząc głębiej do wody aż po szyję. Dokładnie tak jak się spodziewałam woda miała przyjemną chłodną temperaturę przez co nie miałam najmniejszej ochoty nigdzie się ruszać z niewielkiego jeziora gdy nagle poczułam zapach innych wilków, dwóch basiorów. Mimo, że nie przejmował am się zbytnuo czyje tp tereny i czy mogę tu być, ale intuicja podpowiadała mi, że te osobniki mogą być niebezpieczne. Uznałam więc, że zanurzę się bardziej w wodzie ukrywając się pod sporej wielkości liśćmi lilji wodnej, dzięki czemu będę niewiedoczna, ale dalej będę mogła swobodnie oddychać. Dosłownie parę sekund później usłyszałam kroki dwóch basiorów oraz ich rozmowę.
- Słyszałeś Gold? Podobno w watasze z którą mamy wojne właśnie urodziły się szczeniaki betą. - stwierdził jeden
- I co z tego? - odburknął drugi, niestety nie byłam wstanie stwierdzić jak wyglądają gdyż mimo przejrzystości wody wysoka trawa na brzegu zasłaniała mi widok.
- Jak to co? Prosty cel i zemstę za śmierć Kemry'ego. Dziś na terenach tych tchórzy podleje się krew... - warknął wilk po czym zaczął wyzywać parę innych wilków po imieniu, ale trudno było mi zrozumieć co mówią gdyż byli już kawałek dalej. Gdy już upewniłam się, że są daleko wyszłam z wody i otrzepałam. Ie wiedziałam kim były dwa basiory mijając mnie, ale znałam imię jednego. Może i nie była to moja sprawa, ale moja duma i poniekąd wychowanie nie pozwoliło mi zostawić tak tej sprawy. Uznałam, że muszę odnaleźć wilki z mieszkającej tu watahy i je ostrzec. Jak postanowiłam, tak i zrobiłam opuszczając głowę do ziemi i zaczynając węszyć. Na szczęście szybko złapałam trop jakiegoś wilka. Nie wiedziałam ile mam czasu i kiedy dwa wrogie wilki planują atak, więc odrazu przeszłam do biegu w nieznamym mi tak naprawdę kierunku. Po chwili szalonego biegu nagle trafiłam na coś co wyglądało na środek spotkania jakichś wilków, które wszystkie odrazu zwróciły na mnie uwagę. Zdyszana na chwilę opuściła głowę żeby złapać oddech po czym wyprostowałam się. Jednak za nim zdążyłam się odezwać jakiś czarny wilk zawarczał w moim kierunku.
- Kim jesteś i co tu robisz?
- Nazywam się... Ive...-zaczęłam mówić łapjąc jeszcze oddech. - Czy te tereny należą do waszej watahy? - zapytałam upewniając się, że nie trafiłam przypadkiem do obozu tamtych dwóch.
- Tak, ale to nie wyjaśnia nam co tu robisz. - odezwał się nagle z tyłu fioletowy wilk widocznie próbując spokojnym tonem uspokoić czarnego.
- Nie ma na to czasu. - powiedziałam kręcąc głową, aby orzeźwić się trochę. - usłyszałam przed chwilą rozmowę jakichś dwóch basiorów, mówili, że chcą zabić jakieś szczeniaki w jakiejś tutejszej watasze. -powiedziałam na jednym wdechu, na co czarny wilk odrazu podskoczył do góry i zaczął biec w jakimś kierunku. Fioletowy za to podszedł do mnie i zmrużył oczy przyglądając mi się.
- Wiesz jak te wilki wyglądały? - zapytał po czym kazał mi iść za sobą.
- Nie, ale słyszałam, że jeden ma na imię Gold. - powiedziałam po czym nagle w mojej głowie zobaczyłam krótką wizję przyszłości, nie była ona zbyt przyjemna... Widziałam łąkę, a na niej spore ilości krwi, a w największych kałużach leżała biała wadera i jakieś dwa szczeniaki. Gdy tylko wizja się skończyła szybko pokreciłam głową budząc się. W tej samej chwili tuż przed nami pojawił się biały basior.
-Ripredzie, co się dzieje? Shi mówił coś o jakimś ataku... - powiedział basior przejętym głosem.
- Ta wadera twierdzi, że wilki z tej zasranej watahy co wypowiedziała nam wojnę chcą zrobić krzywdę szczeniakom. - na słowa fioletowego drugi basior z przerażeniem drgnął.
- Cholera, Hanako z Jeanne i Hinatą poszła się przejść, a Sasha został w jaskini bo nie miał ochoty na spacer. - powiedział, na co fioletowy wilk postawił uszy do góry, przez co zauważyłam jakie są długie.
- Nie martw się, ić z nią. - zaczął wskazując na mnie łapą. - Znajdziecie dzięki temu szybciej Hanako, a ja pójdę do waszej jaskini z Shi i będziemy pilnować młodego. - dodał na co biały basior skinął głowę i bez słowa ruszył przed siebie biegiem, a ja za nim tak jak powiedział fioletowy wilk. Jako, że wierzę w przeznaczenie to moja obecność ma tu z pewnością jakiś cel... Miałam przez cały czas wrażenie, że biały basior przerażony, że coś może się stać jego żonie i dziecią nie do końca wie gdzie iść.
- Wydaje mi się, że wiem gdzie mogą być! - zawołałam na co basior stanął jak wryty i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Prowadź. - powiedział na co odrazu ruszyłam przed siebie tam gdzie prowadziła mnie intuicja, a już po chwili na naszych oczach pojawiła się piękna łąka, a ma niej biała wadera z młodymi. Jednak niedaleko za nią dało się zobaczyć, że z dwóch stron w ich kierunku skradają się dwa wilki. Mój towarzysz widząc to odrazu ruszył w kierunku jednego z basiorów, a ja zo to podbiegłam do zdziwionej wadery w tym samym momencie jak drugi basior zaatakował. Nie jestem zbyt dobra w walce ale razem z białą waderą starałam się odeprzeć ataki jasnego, skrzydlatego wilka. Nie szło mam to jednak zbyt dobrze. W tym samym momencie pojawiły się jednak inne wilki. Gdy tylko wilki dołączyły do walki ja wraz z waderą złapałyśmy szczeniaki i odtazu ruszyliśmy biegiem w stronę terenów watahy. Po chwili byłyśmy już przy jej jaskini gdzie fioletowy i czarny basior rozmawiali z białym szczeniakiem. Gdy tylko odstawiłyśmy szczeniaki czarny basior zaczął wypytywać białą waderę chyba o imieniu Hanako czy nic jej nie jest, a jeden ze szczeniaków podszedł do mnie z ciekawością, była to waderka, którą przez cały czas niosłam. Szczeniak wesoło merdał ogonem jednak wydawał się zbyt nieśmiały aby się odezwać. Dosłownie po chwili pojawiły się tam również inne wilki.
1000+
Jeanne ?
Nowa wadera! Oto szamanka - Ive!
Przezwisko: Iv, Kota, Jui
Myśl przewodnia: Turyści nie wiedzą gdzie byli, podróżnicy nie wiedzą gdzie będą."
Wiek: 2 lata
Urodziny: 5 lipca
Płeć: Wadera
Aparycja:
Wzrost: 62 cm
Waga: 35 kg
Wygląd ogólny: Ive jest waderą o wyjątkowo delikatnej budowie. Jest szczupła i zwinna, a jej łapy oraz ogon są dość długie. Często jest mylnie traktowana jako kotka, głównie związane jest to z jej trzykolorowym umaszczeniem. Jej nos oraz poduszki łap mają różowy odcień, a oczy są w kolorze bursztynowo-czerwonym z fioletowymi źrenicami.
Znaki szczególne: Bardzo często nosi na głowie kolorowe wianki oraz zazwsze ma ze sobą swoją torbę podróżniczą.
Osobowość: Mimo, że wadera wygląda na uroczą, nieszkodliwą istotkę tak naprawdę jest to cwana i wyjątkowo inteligentna wilczyca. Potrafi ona bardzo dobrze wykorzystać swoje wdzięki i zdobyć wszystko co zechce. Nie lubi ona kłamstw i jest wyjątkowo wierna wobec przyjaciół i rodziny. Pomimo, że nie umie ona zbytnio walczyć, a silna, nie jest dla niej dobrym określeniem, jest ona trudnym przeciwnikiem do pokonania. Jest niezależna i najwyżej ceni sobie wolność. Wadera nie przejmuje się byle czym, zawsze gotowa na kolejną przygodę chętnie ruszy również na pomoc. Lubi robić przyjaciołom drobne prezenty.
Stanowisko: szaman
Rasa: magiczna, choć czy na pewno?
Żywioł: po prostu magia
Moce:
- umie naginać lekko rzeczywistość: przesuwa przedmioty siłą woli, umie sprawdzić czyjąś przeszłość lub przyszłość, potrafi przyzywać niektóre zdarzenia
- uwielbiają ją zwierzęta, czasem trudno znaleźdz ją samą
-jeśli ma inne są jeszcze nie odkryte
- umie naginać lekko rzeczywistość: przesuwa przedmioty siłą woli, umie sprawdzić czyjąś przeszłość lub przyszłość, potrafi przyzywać niektóre zdarzenia
- uwielbiają ją zwierzęta, czasem trudno znaleźdz ją samą
-jeśli ma inne są jeszcze nie odkryte
Rodzina: Mama - Asana, ojciec - Pioren oraz brat - Mateo
Partner: Nie czeka na księcia na białym koniu, ale na towarzysza podróży
Potomstwo: Nie spieszy się do posiadania własnego.
Historia: Wadera nie pochodzi z żadnej pełnoprawnej watahy, a jej historia nie należy do tragicznych. Razem z rodzicami i starszym bratem mieszkali sami jako wolne wilki. Rodzeństwo rosło szczęśliwe i dobrze wychowywane przez rodziców. Oczywiście spotykali oni również inne wilki, jednak waderka nigdy nie miała problemu z relacjami z innymi. W wieku roku poznała ona pewną starą lwice, która nauczyła ją bycia pewną siebie i jak się bronić. Jakiś czas później brak Ive wyjechał. Jako, że Asana była druidką to uczyła córkę wszystkiego co wie o magi oraz ziołach. Jakiś czas po wyjeździe brata młoda wadera również postanowiła wyruszyć we własną podróż.
Ciekawostki:
- jest hybrydą wilka i kota
-wierzy, że każdy ma w sobie magię, ale niektórzy nie wiedzą jak jej używać
- rozumie mowę ciała innych zwierząt
- uwielbia węże
- jest wiecznie w podróży, trudno powiedzieć co ją tu zatrzymało...
- mimo, że nie przepada za szczeniakami nigdy żadnemu nie odmówiła nauki
- jest hybrydą wilka i kota
-wierzy, że każdy ma w sobie magię, ale niektórzy nie wiedzą jak jej używać
- rozumie mowę ciała innych zwierząt
- uwielbia węże
- jest wiecznie w podróży, trudno powiedzieć co ją tu zatrzymało...
- mimo, że nie przepada za szczeniakami nigdy żadnemu nie odmówiła nauki
Umiejętności:
Inteligencja: 30
Siła: 5
Szybkość: 20
Obrona: 15
Moce: 30
Właściciel: Doggi-game - Portos
Nowe szczenię! Oto młoda beta/ uczeń - Jeanne!
~Autor: Sylesti generator + autor wilka~
Imię: Jeanne (czt. Żoan (franc.)Przezwisko: Jean lub Jea (Żo)
Myśl przewodnia: "Może i jestem mała, ale mam wielkie serce"
Wiek: 2 tygodnie
Urodziny: 12.06
Płeć: Waderka jak się patrzy
Głos: Rain Man & Krysta Youngs - Habit (T-Mass Remix) | Dim Mak Records
Aparycja:
wzrost: 20 cm.
waga: 15 kg.
ogólny wygląd: Jeanne to drobniutka waderka z ciepłym uśmiechem na pyszczku. Jest ona białą waderą z szarymi zdobieniami. Czubki uszu, spód ogona, skarpetki na łapach i plama na prawym oku są właśnie w kolorze szarości. Jea ma Heterochromię, czyli jej oczka są w różnych kolorach. Jedno jest niebieskie, a drogiego zielone. Dodatkowo ma ona na grzbiecie zdobienie w kształcie serduszka.
Znaki szczególne: Różnokolorowe oczka i znamię na grzbiecie.
Osobowość: Jean to miła waderka, która zawsze chętnie cię wysłucha. Nigdy cię nie odtrąci i zawsze pomoże najlepiej jak umie. Ciągle chętna do wygłupów i różnych zabaw. Potrafi również być poważna i posłuszna. Potrafi zachować się tak jak należy. Często na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo nieśmiała, lecz z czasem można zauważyć, że staje się coraz bardziej rozmowna. Jest gotowa zrobić naprawdę wiele, by kogoś uszczęśliwić, pocieszyć, czy też pomóc mu. Całkiem mocno wdała się w matkę. Podobnie jak ona jest czuła, troskliwa i wrażliwa na krzywdę innych. Do jej małej główki często wpadają dosyć ciekawe i kreatywne pomysły. Jeanne jest dosyć strachliwa i łatwo ją wystraszyć. Nie lub gdy ktoś specjalnie ją straszy. Trudno sprawić, by się na kogoś obraziła. Jej najczulszym punktem są jej różne oczka. Uważa, że przez nie jest odmieńcem.
Stanowisko: Uczeń. Jeszcze myśli nad przyszłością.
Mentor: Jeszcze szuka.
Rasa: Wilk magiczny
Żywioł: Lód, drogi nieodkryty.
Moce:
Lód:
~ Potrafi wyczarować lód
~ Może zamrozić oddechem lub mocą
~ Potrafi wyczarować lodowe przedmioty.
Inne moce nieodkryte
Rodzina:
Mama - Hanako
Tata - Guree
Braciszkowie - Sasha, Hinata
Babcie - Fellow, Sun
Dziadkowie - Modern, Dark
Wujek - Shi
Ciocia - Joena
Historia: Urodziła się tutaj i tu zostanie.
Ciekawostki:
~ Uwielbia różyczki i inne kostki
- Kocha wszelakie owoce
- Zdążają jej się dziwne objawy mocy, których nie kontroluje
Umiejętności:
Inteligencja: 50
Siła: 10
Szybkość: 25
Obrona: 35
Moce: 35
Właściciel: Howrse-Asiunia1232/Doggi-game-Asiulka/ Gmail-asiulka180203@gamil.com
Nowe szczenię! Oto młoda beta/ uczeń - Hinata!
~Autor: MykalaBlue~
Przezwisko: Czasem wołają na niego Hin, ale zdarza się również Blue
Myśl przewodnia: ”Tak, jak słonecznik kieruje się w kierunku słońca, tak ja kieruje się za marzeniami.”
Wiek: 2 tygodnie
Urodziny: 12.06
Płeć: Nazwanie go waderą z pewnością go urazi. Jest to w stu procentach basior.
Głos: Panic! At The Disco: Emperor's New Clothes [OFFICIAL VIDEO]
Aparycja:
Myśl przewodnia: ”Tak, jak słonecznik kieruje się w kierunku słońca, tak ja kieruje się za marzeniami.”
Wiek: 2 tygodnie
Urodziny: 12.06
Płeć: Nazwanie go waderą z pewnością go urazi. Jest to w stu procentach basior.
Głos: Panic! At The Disco: Emperor's New Clothes [OFFICIAL VIDEO]
Aparycja:
wzrost: 30 cm
waga: 20 kg
ogólny wygląd: Hinata to biały basiorek z błękitnymi zdobieniami. Prawie jego cały ogon, nos, oczy, krzyżyk na nodze i zdobienia pod oczami są niebieskie. Reszta ciała jest natomiast biała.
Znaki szczególne: Hinatę z pewnością wyróżnia błękitna barwa jego białek.
Osobowość: Co można powiedzieć o Hinacie? Z pewnością, że jest to szczeniak żywiołowy. Ciężkie treningi związane z udoskonalaniem umiejętności, zabawy i inne rzeczy tego typu. Hinata mimo swojej aktywności fizycznej lubi sobie czasem poleniuchować. Są to zazwyczaj dni gorące i duszne. Wtedy Hinata traci swój zapał na aktywność i staje się leniwy. Hin ciągle dąży do celu. Nigdy nie odpuszczał co często wiąże się z jakimś bałaganem. Hinata jest w stanie poświęcić dużo dla rodziny i przyjaciół. Nigdy nie pozwoli, by ktoś skrzywdził jego rodzinę. Czasem zdarza się, że Hinata trenuje w tajemnicy. Jego matka uważa, że zbyt częste i wykańczające treningi źle na niego działają. Hin stara się być zawsze miły i uprzejmy. Dorosłych traktuje z odpowiednim szacunkiem. Zawsze słucha poleceń matki oraz ojca.
Stanowisko: młoda beta/ uczeń. Hinata w przyszłości marzy być zostać wojownikiem.
Mentor: Guree
Rasa: Wilk Niemagiczny
Żywioł: brak
Moce: brak
Rodzina:
Mama - Hanako
Tata - Guree
Brat - Sasha
Siostra - Jeanne
Babcie - Fellow, Sun
Dziadkowie - Modern, Dark
Wujek - Shi
Ciocia - Joena
Historia: Hinata urodził się w Watasze Najskrytszych Marzeń, jako syn pary Bet. Jego historia jest ciągle pisana...
Ciekawostki:
-Często nosi ze sobą swoją ulubioną kość.
- Pragnie zostać wojownikiem jak tata.
- Kocha słoneczniki
Umiejętności:
Inteligencja: 55
Siła: 40
Szybkość: 30
Obrona: 30
Moce: 0
Właściciel: Howrse-Asiunia1232/Doggi-game-Asiulka/ Gmail-asiulka180203@gamil.com
Znaki szczególne: Hinatę z pewnością wyróżnia błękitna barwa jego białek.
Osobowość: Co można powiedzieć o Hinacie? Z pewnością, że jest to szczeniak żywiołowy. Ciężkie treningi związane z udoskonalaniem umiejętności, zabawy i inne rzeczy tego typu. Hinata mimo swojej aktywności fizycznej lubi sobie czasem poleniuchować. Są to zazwyczaj dni gorące i duszne. Wtedy Hinata traci swój zapał na aktywność i staje się leniwy. Hin ciągle dąży do celu. Nigdy nie odpuszczał co często wiąże się z jakimś bałaganem. Hinata jest w stanie poświęcić dużo dla rodziny i przyjaciół. Nigdy nie pozwoli, by ktoś skrzywdził jego rodzinę. Czasem zdarza się, że Hinata trenuje w tajemnicy. Jego matka uważa, że zbyt częste i wykańczające treningi źle na niego działają. Hin stara się być zawsze miły i uprzejmy. Dorosłych traktuje z odpowiednim szacunkiem. Zawsze słucha poleceń matki oraz ojca.
Stanowisko: młoda beta/ uczeń. Hinata w przyszłości marzy być zostać wojownikiem.
Mentor: Guree
Rasa: Wilk Niemagiczny
Żywioł: brak
Moce: brak
Rodzina:
Mama - Hanako
Tata - Guree
Brat - Sasha
Siostra - Jeanne
Babcie - Fellow, Sun
Dziadkowie - Modern, Dark
Wujek - Shi
Ciocia - Joena
Historia: Hinata urodził się w Watasze Najskrytszych Marzeń, jako syn pary Bet. Jego historia jest ciągle pisana...
Ciekawostki:
-Często nosi ze sobą swoją ulubioną kość.
- Pragnie zostać wojownikiem jak tata.
- Kocha słoneczniki
Umiejętności:
Inteligencja: 55
Siła: 40
Szybkość: 30
Obrona: 30
Moce: 0
Właściciel: Howrse-Asiunia1232/Doggi-game-Asiulka/ Gmail-asiulka180203@gamil.com
Nowe szczenię! Oto młoda beta/ kadet - Sasha!
Autor: Oakiel
Imię: Sasha
Przezwisko: nie znosi zdrobnień.
Myśl przewodnia: ''Czasem się trafia taka parafia, gdzie anioł z diabłem to jedna mafia.''
Wiek: 2 tygodnie
Urodziny: 12 czerwca
Płeć: basior. Do wadery mu bardzo daleko.
Aparycja:
wzrost- 50cm
waga- 29kg
ogólny wygląd- futro białej barwy z licznymi czarnymi znaczeniami, na przykład na uszach czy końcówce ogona. Oczy Sashy są błękitno-szare.
Znaki szczególne: Sasha cały jest wyjątkowy. Jeśli ma podać jedną cechę to niech będzie nią nos, który jest jasnoszary.
Osobowość: Sasha... nieangażujący się w większość spraw samiec, który własne dobro nie raz przekłada nad wszystko inne. Jest niezwykle inteligentny i uwielbia rzucać sarkazmami. W grupie dąży po pozycji lidera. Raczej nie jest typem wilka, któremu zależy na upodobaniu się innym, czyjeś zdanie miewa on bowiem głęboko pod ogonem, choć bywają wyjątki. W swoim postępowaniu jest rozsądny i ciężko wytrącić go z równowagi. Nie szuka ani przyjaciół, ani miłości; uważa, że odpowiednie wilki same pojawią się w jego życiu. Dla starszych od siebie, czy wyżej położonych w randze jest on uległy i sympatyczny (na swój sposób). Gdy zachce, to i dla wader okaże skrywaną w sercu szarmancję, którą odziedziczył po ojcu.
Podsumowując... Sasha prawie niczym nie wdał się ani w ojca, ani w matkę, a jego charakter jest sprawą dość chaotyczną. Potrafi być dobrym kumplem, czy idealnym kompanem dla odpowiedniej panny, lecz musi to niestety dopiero przegryźć się z nim...
Stanowisko: kadet. O losie..
Mentor: na co to komu...
Rasa: nieznane
Żywioł: nieznany
Moce: nieznane
Rodzina:
matka - Hanako
ojciec - Guree
dziadkowie - Dark i Modern
babcie - Sun i Fellow
wujek - Shi
ciocia - Joena
Historia: Sasha urodził się na terenach Watahy Najskrytszych Marzeń. Jest dzieckiem Guree i Hanako, z pierwszego miotu. Urodził się on bowiem jako pierwszy, a oczy otworzył bardzo szybko, lecz już od pierwszych chwil coś było nie tak z jego wzrokiem.
Sasha dopiero pisze swoją historię...
Ciekawostki: Ma problemy ze wzrokiem; samiec nie widzi wyraźnie przedmiotów w oddali.
Umiejętności:
Inteligencja: 70
Siła: 30
Szybkość: 25
Obrona: 30
Moce: 0
Właściciel: klaudwol1 (howrse/doggi)
zdjęcie gdy dorośnie:
autor: Advlt-swim
Hanako urodziła!
Dzisiejszego dnia (12.06.2019) na świat przyszły trzy szczenięta Hanako i Guree!
Są to dwa samczyki i jedna waderka, gratulacje dla rodziców.
Są to dwa samczyki i jedna waderka, gratulacje dla rodziców.
~~~
~~~
10 czerwca 2019
Od Guree - trening obrony (dzień 5)
Kolejny gorący, wręcz zniechęcający do robienia czegokolwiek dzień z życia w watasze. Trening postanowiłem przełożyć z poranku na południe, a kolejno na wieczór - muszę przyznać, że nie przepadam za gorącem i wyraźnie się rozleniwiam. Dziś udałem się ze specjalnym sprzętem do treningu wodnego nad jedną z większych rzek. Rozstawiłem precyzyjnie przedmioty treningowe, nachodziłem się i napływałem równo i gdy przyszło do rozpoczęcia treningu... nie miałem już ani sił ani chęci. Usiadłem na brzegu wpatrując się w przedmioty do szkolenia, na których jeszcze nie tak dawno sam uczyłem Kangi'ego. Westchnąłem ciężko, wstając. Ostrożnie wszedłem do wody i postanowiłem porzucić wszystkie negatywne myśli. Wpłynąłem na głębszą wodę i rozpocząłem trening.
Przedmioty treningowe były tak skonstruowane, że mogły wykonać ataki i pod wodą i nad nią, a więc moje skupienie zostało poddane próbie. Najpierw oberwałem porządnie pare razy w łapy, ogon i podbrzusze nim nie zacząłem ogarniać jak rozpoznawać ataki podwodne. Niestety, gdy skupiłem się na tym, zacząłem zapominać o tym co się dzieje nad wodą i raz porządnie oberwałem w pysk. Z zawzięciem kontynuowałem trening do późnej nocy, aż padnięty odniosłem cały sprzęt na arenę i wróciłem do jaskini. Hanako padła mi na szyję gdy mnie zobaczyła. No tak, zniknąłem rano i wróciłem późno w nocy, nie dziwię jej się. Przeprosiłem waderę, wyjaśniłem o co chodzi i oboje zasnęliśmy zmęczeni emocjami...
Przedmioty treningowe były tak skonstruowane, że mogły wykonać ataki i pod wodą i nad nią, a więc moje skupienie zostało poddane próbie. Najpierw oberwałem porządnie pare razy w łapy, ogon i podbrzusze nim nie zacząłem ogarniać jak rozpoznawać ataki podwodne. Niestety, gdy skupiłem się na tym, zacząłem zapominać o tym co się dzieje nad wodą i raz porządnie oberwałem w pysk. Z zawzięciem kontynuowałem trening do późnej nocy, aż padnięty odniosłem cały sprzęt na arenę i wróciłem do jaskini. Hanako padła mi na szyję gdy mnie zobaczyła. No tak, zniknąłem rano i wróciłem późno w nocy, nie dziwię jej się. Przeprosiłem waderę, wyjaśniłem o co chodzi i oboje zasnęliśmy zmęczeni emocjami...
KONIEC
8 czerwca 2019
Od DB CD. Guree
Gdy miałem już się zgodzić na powrót zauważyłem kontem oka ruch niedaleko. Bez najmniejszego szelestu odwrociłem się w tamtym kietunku i wskoczyłem w strone miejsca gdzie widziałem ruch w powietrzu zamieniając sue w geparda. Oczywiście w krzakach musiał być nasz drogi, niewidzialny przyjaciel, gdyż po chwili coś ostro zapierniczało przez krzaki przedemną. Jednak dzięki temu, że aktualnie potrafiłem biegać dość szybko to bez większego problemu wskoczyłem nauciekającego wilka. Jak trafiłem? Tego w sumie nie wiem, ale w każdym razie przy lądowaniu usłyszałem dziwny chrzęst, pisk i zobaczyłem podemną fioletowego basiora, więc się udało. Już po chwili obok nas stał też Guree.
- No proszę, proszę już prawie ci się udało nam zwiać. - powiedział w stronę wilka, ale ten nawet nie drgnął mimo, że już z niego zlazłem. Biały basior widocznoe zdiwiony takim zachowaniem lekko nachylił się w stronę fioletowego wilka i magle dziwnie zastrzygł uszami po czym je położył.
- Nie oddycha...- stwierdził, na co ja przekręciłem głowę spoglądając na jak się okazało ciało basiora.
- No zajebiście, pewnie przy takiej prędkości to ja mu kark złamałem jak mu przywaliłem w szyje. - powiedziałem, a biały basior pokręcił głową z niedowierzaniem.
- No proszę, proszę już prawie ci się udało nam zwiać. - powiedział w stronę wilka, ale ten nawet nie drgnął mimo, że już z niego zlazłem. Biały basior widocznoe zdiwiony takim zachowaniem lekko nachylił się w stronę fioletowego wilka i magle dziwnie zastrzygł uszami po czym je położył.
- Nie oddycha...- stwierdził, na co ja przekręciłem głowę spoglądając na jak się okazało ciało basiora.
- No zajebiście, pewnie przy takiej prędkości to ja mu kark złamałem jak mu przywaliłem w szyje. - powiedziałem, a biały basior pokręcił głową z niedowierzaniem.
Guree xD ?
Od DB CD. Joeny
Smoczyca po usłyszeniu słów wadery zaczęła skakać po całej sali sprawdzając rożne rzeczy szukając co może nie działać.
- Ej? Możesz nam wyjaśnić o co tu w ogóle chodzi? - zapytałem robiąc krok w stronę gada na co ten na chwilę przestał przerzucać dziwne przedmioty i odwrócił głowę zirytowany w moim kierunku.
- Ktoś cię pytał o zdanie koci łbie? - syknął po czym wrócił do pracy, a wadera zaśmiała się nerwowo na słowa smoczycy. - Chyba już wiem co się dzieje... - dodała po chwili strażniczka niosąc w kierunku Joneny jakiś zwój, ale przy okazji odsuwając mnie ogonem od nich obu tak abym nic nie widział.
- Ja tu dalej jestem. - stwierdziłem, ale nic to nie dało. Może tym razem niech wadera sama to załatwi skoro ten głupi gad nie pozwoli mi dojść do słowa...
- Ej? Możesz nam wyjaśnić o co tu w ogóle chodzi? - zapytałem robiąc krok w stronę gada na co ten na chwilę przestał przerzucać dziwne przedmioty i odwrócił głowę zirytowany w moim kierunku.
- Ktoś cię pytał o zdanie koci łbie? - syknął po czym wrócił do pracy, a wadera zaśmiała się nerwowo na słowa smoczycy. - Chyba już wiem co się dzieje... - dodała po chwili strażniczka niosąc w kierunku Joneny jakiś zwój, ale przy okazji odsuwając mnie ogonem od nich obu tak abym nic nie widział.
- Ja tu dalej jestem. - stwierdziłem, ale nic to nie dało. Może tym razem niech wadera sama to załatwi skoro ten głupi gad nie pozwoli mi dojść do słowa...
Joe?
Od Guree - trening obrony (dzień 4)
Wstałem leniwie. Słońce wzeszło już dobre kilka godzin wcześniej, lecz w około panował spokój i cisza. Hanako smacznie spała, więc po cichutku wyszedłem z jaskini. Dziś o pomoc w treningu poprosiłem Shi, który po kilku argumentach, że też sobie poćwiczy, zgodził się pomóc mi w trenowaniu obrony. Oboje staraliśmy się nie używać zbyt wiele siły, przecież nie chcemy zrobić krzywdy sobie nawzajem.
- Dowiedziałeś się może coś więcej na temat tej wrogiej watahy? - zapytałem w pewnej chwili, odskakując na lewo by uniknąć ataku Shi. Samiec skoczył tuż obok mnie na równe łapy i rezygnując ze skoku w moją stronę przystanął, wpatrując się w jakiś niewidzialny punkt na ziemi. Westchnął.
- Zróbmy przerwę. - odparł stanowczo. Przytaknąłem.
- Nie ma problemu. - odrzekłem, siadając.
- Wataha stosunkowo mała, zwą się Watahą Wilków Zmierzchu. - powiedział Shi niespiesznie, także siadając.
- Nasza wataha także nie jest zbyt liczna. Wiesz może czy jest ich więcej niż nas? - zapytałem, kuląc lekko uszy.
- Bardzo możliwe, że o kilka sztuk więcej. - stwierdził ciemny basior. Westchnąłem i wstałem.
Udaliśmy się do wodopoju by napić się nieco chłodnej wody, po czym wróciliśmy na arenę i ponownie rozpoczęliśmy wzajemne, delikatne potyczki.
- Dowiedziałeś się może coś więcej na temat tej wrogiej watahy? - zapytałem w pewnej chwili, odskakując na lewo by uniknąć ataku Shi. Samiec skoczył tuż obok mnie na równe łapy i rezygnując ze skoku w moją stronę przystanął, wpatrując się w jakiś niewidzialny punkt na ziemi. Westchnął.
- Zróbmy przerwę. - odparł stanowczo. Przytaknąłem.
- Nie ma problemu. - odrzekłem, siadając.
- Wataha stosunkowo mała, zwą się Watahą Wilków Zmierzchu. - powiedział Shi niespiesznie, także siadając.
- Nasza wataha także nie jest zbyt liczna. Wiesz może czy jest ich więcej niż nas? - zapytałem, kuląc lekko uszy.
- Bardzo możliwe, że o kilka sztuk więcej. - stwierdził ciemny basior. Westchnąłem i wstałem.
Udaliśmy się do wodopoju by napić się nieco chłodnej wody, po czym wróciliśmy na arenę i ponownie rozpoczęliśmy wzajemne, delikatne potyczki.
7 czerwca 2019
Od Guree CD. DB
Skuliwszy uszy, podbiegłem do DB, który jeszcze chwile wcześniej był tam z innym wilkiem.
- Dam sobie łapę uciąć, że tu był ktoś jeszcze. - odparłem stanowczo, stając dwa metry od złotawego wilka. Basior wydawał się być delikatnie zdezorientowany całą sytuacją.
- Bo był. - przytaknął. Podszedłem kilka kroków bliżej, mrużąc oczy.
- I dalej tu jest. - odparłem cicho, kładąc uszy płasko po sobie. Jak na zawołanie, fioletowo czarny wilk w cętki ujawnił nam się, ruszając niemal od razu w dziką ucieczkę. Wraz z DB ruszyliśmy za nim, lecz w trakcie pogoni ponownie wilk stał się wręcz niewidzialny. Po niecałej minucie dzikiego biegu za jedynie dźwiękiem, przystanęliśmy zdyszani.
- To nie ma sensu. Ciężko gonić coś, czego się nie widzi. - westchnąłem. DB przytaknął. Następną godzinę można powiedzieć, że przesiedzieliśmy w miejscu, upewniając się, czy w okolicy nigdzie nie ma zakamuflowanego wilka. Niestety, nasz węch dawno go nie czuł, a w najbliższych obszarach nie było słychać, by ktokolwiek się przemieszczał.
- Zaczynają nam się pchać coraz częściej na tereny. - powiedziałem z delikatną irytacją w głosie, kręcąc głową.
- Masz rację. Musimy być czujni. - odrzekł DB, rozglądając się. Wstałem.
- To jak? Wracamy? - zapytałem, patrząc na złotego basiora.
- Dam sobie łapę uciąć, że tu był ktoś jeszcze. - odparłem stanowczo, stając dwa metry od złotawego wilka. Basior wydawał się być delikatnie zdezorientowany całą sytuacją.
- Bo był. - przytaknął. Podszedłem kilka kroków bliżej, mrużąc oczy.
- I dalej tu jest. - odparłem cicho, kładąc uszy płasko po sobie. Jak na zawołanie, fioletowo czarny wilk w cętki ujawnił nam się, ruszając niemal od razu w dziką ucieczkę. Wraz z DB ruszyliśmy za nim, lecz w trakcie pogoni ponownie wilk stał się wręcz niewidzialny. Po niecałej minucie dzikiego biegu za jedynie dźwiękiem, przystanęliśmy zdyszani.
- To nie ma sensu. Ciężko gonić coś, czego się nie widzi. - westchnąłem. DB przytaknął. Następną godzinę można powiedzieć, że przesiedzieliśmy w miejscu, upewniając się, czy w okolicy nigdzie nie ma zakamuflowanego wilka. Niestety, nasz węch dawno go nie czuł, a w najbliższych obszarach nie było słychać, by ktokolwiek się przemieszczał.
- Zaczynają nam się pchać coraz częściej na tereny. - powiedziałem z delikatną irytacją w głosie, kręcąc głową.
- Masz rację. Musimy być czujni. - odrzekł DB, rozglądając się. Wstałem.
- To jak? Wracamy? - zapytałem, patrząc na złotego basiora.
DB?
Od Guree - trening obrony (dzień 3)
Kolejny dzień treningu rozpocząłem od udania się na zachód, gdyż tam widziałem pewien czas temu małe grupki Leporemów. Idąc za ich zapachem obmyślałem raz jeszcze cały plan, utworzony w mojej głowie. Chciałem bowiem sprowokować zające do ataku, zamiast ucieczki.
Po odnalezieniu grupki stosunkowo małej, ponieważ zaledwie trzy sztuki, zasiadłem pewnie kilka metrów od nich. Leporemy były zdecydowanie gotowe do ucieczki, ale przecież nie o to mi chodziło. Dostrzegłem, że jedna z samic miała młode w trawach niedaleko nas, a więc zacząłem się tam zakradać. Prawie natychmiastowo samica leporema wydała alarm, a dwa pozostałe ruszyły wraz z nią w kierunku moim i młodych.
- O to mi chodziło. - mruknąłem z uśmiechem. Jak wiadomo, leporemy są naprawdę szybkie, a kły mają niebywale ostre, a więc musiałem zacząć uważać. Samica pobiegła w trawy, zapewne aby wyprowadzić młode w inne miejsce, zaś druga samica oraz samiec leporema zaczęły wspólny atak na mnie. Stuliłem po sobie uszy i zacząłem odpierać ataki. Skrzywdzić stworzeń nie planowałem, jedynie zmęczyć je i zaczekać aż uciekną.
Po kilku minutach wcale nie trudnej walki, stało się tak, jak planowałem. Wszystkie leporemy uciekły z miejsca walki, zaś ja z satysfakcją udałem się w drogę do jaskini.
Po odnalezieniu grupki stosunkowo małej, ponieważ zaledwie trzy sztuki, zasiadłem pewnie kilka metrów od nich. Leporemy były zdecydowanie gotowe do ucieczki, ale przecież nie o to mi chodziło. Dostrzegłem, że jedna z samic miała młode w trawach niedaleko nas, a więc zacząłem się tam zakradać. Prawie natychmiastowo samica leporema wydała alarm, a dwa pozostałe ruszyły wraz z nią w kierunku moim i młodych.
- O to mi chodziło. - mruknąłem z uśmiechem. Jak wiadomo, leporemy są naprawdę szybkie, a kły mają niebywale ostre, a więc musiałem zacząć uważać. Samica pobiegła w trawy, zapewne aby wyprowadzić młode w inne miejsce, zaś druga samica oraz samiec leporema zaczęły wspólny atak na mnie. Stuliłem po sobie uszy i zacząłem odpierać ataki. Skrzywdzić stworzeń nie planowałem, jedynie zmęczyć je i zaczekać aż uciekną.
Po kilku minutach wcale nie trudnej walki, stało się tak, jak planowałem. Wszystkie leporemy uciekły z miejsca walki, zaś ja z satysfakcją udałem się w drogę do jaskini.
Od Guree CD. Hanako
Uśmiechnąłem się do Hanako. Cieszyłem się, że mogę liczyć na wsparcie u wadery, mimo iż jestem pewien, że sama się obawiała, a cała wczorajsza sytuacja naraziła ją na stres i strach. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do jaskini ciemnego basiora.
- Shi? Jesteś tu może? To ja, Guree. - odparłem, zatrzymując się blisko wejścia, by nie naruszyć przestrzeni samca. Kto wie, czy akurat nie miał może dnia i nie chciał być sam.
- Jestem. Coś się stało? - odparł basior podchodząc do mnie szybkim krokiem.
- Niestety, ale tak. Wczoraj wraz z Hanako udaliśmy się na drogę w stronę Zaginionej Polany. Niedaleko jaskini, w której postanowiliśmy przenocować, zjawiło się kilka wilków, których nigdy wcześniej tutaj nie widzieliśmy. Rozmawiali o naszej watasze, obstawiam, że są z wrogiej sfory. - westchnąłem i z wyczekiwaniem spojrzałem na Shi, który przybrał delikatnie zdenerwowany wyraz pyska.
- Co te ścier... tutaj robiły. - mruknął przez zęby basior. Po chwili jednak pojawiła się w jego wyrazie pyska niepewność i zaniepokojenie.
- Nie mam pojęcia. - odparłem szybko, lecz dostrzegając nieco nietypowe dla Shi emocje, wręcz wymalowane na nim, usiadłem. - Coś się stało?
- Widzieli Was? - odparł jedynie krótko.
- Wszyscy nie, na całe szczęście. Jeden niestety... już chyba tak. Wydawał się być jakiś... inny. - zmrużyłem oczy, by przypomnieć sobie jak najwiecej szczegółów wyglądu wilka. Shi rzucił mi pytające spojrzenie. - Na pysku miał maskę, sierść koloru fioletowego. Był naprawdę wysoki i chyba... nie mówił? Bynajmniej, nie powiedział swoim towarzyszom o nas, nawet nie pokazał nas mu.
- Ciekawe. - przekręcił lekko głową Shi. - Postaram się zbadać sprawę.
- Pamiętaj ze możesz na mnie liczyć. - odpowiedziałem wstając.
- Dzięki Guree, ale pamiętaj, że ostrożność także musimy zachować. Mieć oczy dookoła głowy i w razie czego w odpowiednim czasie obronić członków watahy. - odparł Shi.
Pożegnaliśmy się, a ja wróciłem do Hanako.
- I jak? - zapytała z ciekawością wadera, wstając. Ewidentnie siedziała gdy rozmawialiśmy, No cóż nie dziwie się, chwilkę to zajęło.
- Musimy być uważni. Shi postara się dowiedzieć trochę na temat wilków, które zostały nasłane na patrol na nasze tereny. - westchnąłem.
- Shi? Jesteś tu może? To ja, Guree. - odparłem, zatrzymując się blisko wejścia, by nie naruszyć przestrzeni samca. Kto wie, czy akurat nie miał może dnia i nie chciał być sam.
- Jestem. Coś się stało? - odparł basior podchodząc do mnie szybkim krokiem.
- Niestety, ale tak. Wczoraj wraz z Hanako udaliśmy się na drogę w stronę Zaginionej Polany. Niedaleko jaskini, w której postanowiliśmy przenocować, zjawiło się kilka wilków, których nigdy wcześniej tutaj nie widzieliśmy. Rozmawiali o naszej watasze, obstawiam, że są z wrogiej sfory. - westchnąłem i z wyczekiwaniem spojrzałem na Shi, który przybrał delikatnie zdenerwowany wyraz pyska.
- Co te ścier... tutaj robiły. - mruknął przez zęby basior. Po chwili jednak pojawiła się w jego wyrazie pyska niepewność i zaniepokojenie.
- Nie mam pojęcia. - odparłem szybko, lecz dostrzegając nieco nietypowe dla Shi emocje, wręcz wymalowane na nim, usiadłem. - Coś się stało?
- Widzieli Was? - odparł jedynie krótko.
- Wszyscy nie, na całe szczęście. Jeden niestety... już chyba tak. Wydawał się być jakiś... inny. - zmrużyłem oczy, by przypomnieć sobie jak najwiecej szczegółów wyglądu wilka. Shi rzucił mi pytające spojrzenie. - Na pysku miał maskę, sierść koloru fioletowego. Był naprawdę wysoki i chyba... nie mówił? Bynajmniej, nie powiedział swoim towarzyszom o nas, nawet nie pokazał nas mu.
- Ciekawe. - przekręcił lekko głową Shi. - Postaram się zbadać sprawę.
- Pamiętaj ze możesz na mnie liczyć. - odpowiedziałem wstając.
- Dzięki Guree, ale pamiętaj, że ostrożność także musimy zachować. Mieć oczy dookoła głowy i w razie czego w odpowiednim czasie obronić członków watahy. - odparł Shi.
Pożegnaliśmy się, a ja wróciłem do Hanako.
- I jak? - zapytała z ciekawością wadera, wstając. Ewidentnie siedziała gdy rozmawialiśmy, No cóż nie dziwie się, chwilkę to zajęło.
- Musimy być uważni. Shi postara się dowiedzieć trochę na temat wilków, które zostały nasłane na patrol na nasze tereny. - westchnąłem.
Hanako?
Subskrybuj:
Posty (Atom)