Kolejny dzień treningu rozpocząłem od udania się na zachód, gdyż tam widziałem pewien czas temu małe grupki Leporemów. Idąc za ich zapachem obmyślałem raz jeszcze cały plan, utworzony w mojej głowie. Chciałem bowiem sprowokować zające do ataku, zamiast ucieczki.
Po odnalezieniu grupki stosunkowo małej, ponieważ zaledwie trzy sztuki, zasiadłem pewnie kilka metrów od nich. Leporemy były zdecydowanie gotowe do ucieczki, ale przecież nie o to mi chodziło. Dostrzegłem, że jedna z samic miała młode w trawach niedaleko nas, a więc zacząłem się tam zakradać. Prawie natychmiastowo samica leporema wydała alarm, a dwa pozostałe ruszyły wraz z nią w kierunku moim i młodych.
- O to mi chodziło. - mruknąłem z uśmiechem. Jak wiadomo, leporemy są naprawdę szybkie, a kły mają niebywale ostre, a więc musiałem zacząć uważać. Samica pobiegła w trawy, zapewne aby wyprowadzić młode w inne miejsce, zaś druga samica oraz samiec leporema zaczęły wspólny atak na mnie. Stuliłem po sobie uszy i zacząłem odpierać ataki. Skrzywdzić stworzeń nie planowałem, jedynie zmęczyć je i zaczekać aż uciekną.
Po kilku minutach wcale nie trudnej walki, stało się tak, jak planowałem. Wszystkie leporemy uciekły z miejsca walki, zaś ja z satysfakcją udałem się w drogę do jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz