*Czas przed narodzinami szczeniaków
Westchnęłam. Ciężkie czasy nadeszły dla naszej watahy. Na szczęście niedługo nadejdzie szczęście. Nasze małe już niedługo poznają świat. Szkoda, że jest on trochę zbyt niebezpieczny.
*Trochę później
Idąc w kierunku Guree czułam, jak moje łapy uginają się pod moim ciężarem. Trochę te nasze małe ważą. Usiadłam obok Guree.
- Jak ten czas szybko płynie.- powiedziałam. Guree uśmiechnął się.
- Masz rację. Pamiętam jeszcze naszą wyprawę na Zaginioną Polanę.
- Może kiedyś zabierzemy tam nasze dzieci?
- Pewnie. Czemu nie. - odparł. Po chwili zakaszlałam. Guree spojrzał na mnie troskliwie. - Wszystko w porządku?
- Tak. To tylko przez tą klątwę.
- Musimy znaleźć jakieś rozwiązanie. - odparł. Nagle poczułam, że to już czas. Lekko zaskoczona tym oznajmiłam, że muszę udać się do jaskini. Jako iż nie mamy nikogo, kto zna się na porodzie musiałam sobie poradzić sama. Położyłam się i zaczęłam wyrównywać oddech.
- Jak ten czas szybko płynie.- powiedziałam. Guree uśmiechnął się.
- Masz rację. Pamiętam jeszcze naszą wyprawę na Zaginioną Polanę.
- Może kiedyś zabierzemy tam nasze dzieci?
- Pewnie. Czemu nie. - odparł. Po chwili zakaszlałam. Guree spojrzał na mnie troskliwie. - Wszystko w porządku?
- Tak. To tylko przez tą klątwę.
- Musimy znaleźć jakieś rozwiązanie. - odparł. Nagle poczułam, że to już czas. Lekko zaskoczona tym oznajmiłam, że muszę udać się do jaskini. Jako iż nie mamy nikogo, kto zna się na porodzie musiałam sobie poradzić sama. Położyłam się i zaczęłam wyrównywać oddech.
*Po wszystkim
Leżałam spokojnie, a we mnie były wtulone trzy, słodkie, puchate kuleczki. Guree wszedł do środka. Widząc trójkę szczeniąt uśmiechnął się. Ja jednak lekko posmutniałam. Guree widząc to podszedł do mnie.
- Co się stało Han?- nie odpowiedziałam. Jedynie wskazałam głową na inne szczenię, które leżało martwe ( Było to kiedyś uzgadniane z Rachel, ale nie pamiętam kiedy ). Guree ułożył się obok mnie.
- Nie martw się Hanuś. To nie twoja wina.
- Może i nie, ale czuję się winna Guree.
- Nie mogłaś nic zrobić.
- Pozbawiam cię jednego z dzieci.- oznajmiłam smutno. Guree szturchnął mnie delikatnie.
- Nie szkodzi. W zamian dałaś mi wspaniałą trójkę.
- Jak ich nazwiemy?- spytałam trochę bardziej weselej.
- Mamy dwóch synów i jedną córeczkę.
- Jestem za tym by córeczkę nazwać Jeanne.
- Francuski jest teraz modny.- zaśmiał się Guree, a ja razem z nim. - Niech będzie Jeanne. Najstarszy niech ma na imię Sasha.
- Piękne imię. A go?- wskazałam na białego basiorka z niebieskimi dodatkami.
- Hm....- Guree zaczął się zastanawiać. W pewnym momencie Guree zauważył słonecznik rosnący niedaleko. - Może Hinata?
- Imię podobnego pochodzenia co moje.- zaśmiałam się.
- Wiesz Jeanne ma podobnego pochodzenia co moje.
- A skąd pomysł na Sashę?- spytałam zaciekawiona.
- Co się stało Han?- nie odpowiedziałam. Jedynie wskazałam głową na inne szczenię, które leżało martwe ( Było to kiedyś uzgadniane z Rachel, ale nie pamiętam kiedy ). Guree ułożył się obok mnie.
- Nie martw się Hanuś. To nie twoja wina.
- Może i nie, ale czuję się winna Guree.
- Nie mogłaś nic zrobić.
- Pozbawiam cię jednego z dzieci.- oznajmiłam smutno. Guree szturchnął mnie delikatnie.
- Nie szkodzi. W zamian dałaś mi wspaniałą trójkę.
- Jak ich nazwiemy?- spytałam trochę bardziej weselej.
- Mamy dwóch synów i jedną córeczkę.
- Jestem za tym by córeczkę nazwać Jeanne.
- Francuski jest teraz modny.- zaśmiał się Guree, a ja razem z nim. - Niech będzie Jeanne. Najstarszy niech ma na imię Sasha.
- Piękne imię. A go?- wskazałam na białego basiorka z niebieskimi dodatkami.
- Hm....- Guree zaczął się zastanawiać. W pewnym momencie Guree zauważył słonecznik rosnący niedaleko. - Może Hinata?
- Imię podobnego pochodzenia co moje.- zaśmiałam się.
- Wiesz Jeanne ma podobnego pochodzenia co moje.
- A skąd pomysł na Sashę?- spytałam zaciekawiona.
Guree? <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz