Ciało ewidentnie poległego wojownika wrogiej watahy zanieśliśmy na koniuszki granic naszych terenów. Mniej więcej tam odczuliśmy zapach zbliżającej się Watahy Wilków Zmierzchu. Na nasze szczęście, staliśmy pod wiatr, a więc przeciwnicy naszego zapachu nie byli w stanie odczuć. Przeszliśmy jeszcze pół kilometra poza tereny watahy i tam zostawiliśmy ciało czarno-fioletowego samca. Szybszym krokiem oddaliliśmy się w głąb naszych terenów, nie przestawszy nasłuchiwać zbliżających się wrogich wilków. Po niecałej połowie godziny do naszych uszu doszły żałosne lamenty, zawodzenia jak i groźne powarkiwania. Gdy ustały, podeszliśmy bliżej. Nie zdziwiło nas odejście wilków wraz z ciałem w swoje strony, choć byliśmy czujni - zawsze mogli zostawić swój patrol, lub chociaż jednego wojownika, który mógłby chcieć pomścić śmierć basiora z czerwoną apaszką. Gdy po niecałej godzinie czuwania byliśmy pewni, że każdy z wrogich wilków odszedł, wyszedłem z krzaków i z rozgoryczoną miną usiadłem, wpatrując się w ziemię.
- Co jest? To chyba dobrze, że poszli, nie? - odparł bursztynowy samiec, także wychodząc z krzaków. Otrzepał się z igiełek i listków, wydając z siebie ciche burknięcie.
- Cieszy Cię to? - warknąłem. - Niedługo będziemy znani jako Ci, którzy pomogli rozpętać pierwszą wojnę między watahami.
- My? - DB usiadł, lekko przechylając głowę. - Wojna już jest rozpętana..
- Pomogliśmy. - przerwałem mu. Mój głos wypełniony był nienaturalnym spokojem, aż sam zdziwiłem się własnemu tonowi.
- Jak rozpętałem z Guree pierwszą wojnę świa... *- mruknął z uśmiechem DB, przerywając pod wpływem mojego gwałtownego spojrzenia. Po tym wstał, sygnalizując, że chyba pora wracać. Westchnąłem, wstałem także i podążyłem obok samca w głąb naszych terenów.
DB? :>
*musiałem, przepraszam xDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz