Mieszanie różnych wierzeń. Aha, fajnie. Zaraz będą jakieś sekty religijne robić z Buddą czy innymi bożkami.
- Ty musisz ten żywioł ogarnąć bo nie wzbudzasz zaufania - mruknęłam tykając go łapą
- Pfff - basior próbował odgonić się ode mnie jak od upierdliwej muchy.
- Z Bastet ni razu się nie spotkałam, natomiast ogarniam boga papieru toaletowego
- Kogo? - kot który siedział obok DB jak i sam wilko-lew popatrzyli na mnie dziwnie.
- No co - wstałam zostawiając resztkę królika i podpalając go jako 'dar' dla Hadesa, ale czaszkę se wzięłam, bo fajna była. Obmyłam ją w rzece, stworzyłam jakiś portal i schowałam ją do pustki gdzie trzymałam wszystkie moje rupiecie, typu: kamienie, ładne patyki, dziwne patyki, ładne kości... ech... po prostu ładnie wyglądające graty. Co do grobowców to to niby mogłam wziąć z nich jakieś skarby, ale po co. Miałam silny zakaz umysłowy naruszania starodawnych miejsc. Nie lubiłam zmian
- Chodzium! Wiesz może kto urzęduje na tamtych terenach gdzie zostawiłam krew? I to do tego z cholernego PRAWEGO RAMIENIA?!
- Nie. - mruknął z miną mówiącą ,,mam na to wywalone"
- No pomyśl. Na wschodzie są
- Nope
- Mogłam to dać do pustki ;-; - Nagle mnie oświeciło. Przecież Amen aktualnie był w tym dziwnym mieście! - Macie tutaj złote drahmy?
- Wątpię. Tutaj jest inna wiara i bogowie, a to raczej nie ten rodzaj monety nie? - Odpowiedział kot, patrząc na mnie z dołu, podnosząc swoją głowę
- Uszkaa - uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam go głaskać i miętosić uszy. Co to miało wspólnego z problemem śmierci, roczną żałobą oraz ryzykiem wywalenia z watahy? Apsolutnie nic. Po prostu kochałam te małe futrzaki, przez co często tak głaskałam Amena, do tego stopnia, że szybko zaczynał mruczeć, a potem zwykle ugniatał mi kręgosłup i na nim spał. W końcu się opanowałam, i rypłam na ziemię ze zrezygnowaniem
- Jesteśmy skończeni - mruknęłam uświadamiając sobie swoją beznadziejną sytuację. Zainteresowałam się 'miotełką' na końcu ogona DB i próbowałam ją złapać. Poczułam zapach jakiegoś wilka. Wymieniliśmy się spojrzeniami z basiorem, który chyba też to poczuł, ale nie zależało mu zbytnio na dyskretności.
- Zmieniaj postać! - szepnęłam nagląco. Samiec dziwnie zareagował, ale w ostatniej sekundzie udało mu się to opanować. Po chwili zza drzew pojawił się.. on. O bogowie jestem w dupie.
- Zgaś ogon - wycedziłam przez zęby do basiora który jeszcze nie ogarniał swojego żywiołu do końca i mało brakowało by odpalił trawę. A potem tłumacz się dlaczego spaliłeś połowę lasu. Postanowiłam jakoś zagadać do zbliżającego się wilka, gdyż z doświadczenia wiem, że jak nie chcesz wzbudzać podejrzeń, to zachowuj się jakby nigdy nic, zakładając swoją maskę obojętności. Akurat to wychodziło i dobrze, w przeciwieństwie do wymyślania wymówek..
- Haj Guree - Odwróciłam głowę w stronę coraz bliższej postaci basiora
451 słów
DB? Idemy do Amena po krew
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz