Ciemność, gwiazdy na niebie, drzewa, las, cisza. To wszystko towarzyszyło Avalon'owi. Czuł gniew. Był zawiedziony, iż jego bracia obalili go. Prowadził przecież rządy takie, jakie prowadził ojciec. Były one dokładnie takie same, a ojca przecież nie obalili. Avalon był wściekły. Jego myśli były chaotyczne. Nie mógł się skupić na niczym innym, jak na rozmyślaniu. Dlaczego? Dlaczego jego bracia to uczynili? On jednak wolał przestać o tym myśleć. Sam osobiście uważał, że bracia oraz siostry byli zazdrośni. Korona daje władze. Korona tworzy króla. Czym różni się dobry król od złego? Dobry szybciej odpada z gry. Najlepszym sposobem na wygraną jest atak. Przykładem tego może być zwykła gra w szachy. Jeśli naszym sposobem na zwycięstwo będzie obrona, to nasza gra się już skończyła. Najlepszy jest atak. Król jest najważniejszy, a zadaniem pionków jest obrona króla, a najlepszą obroną jest zmasowany atak. Avalon często grywał w szachy z ojcem. To od niego nauczył się wszystkiego. Jego ulubioną lekcją
, była nauka o prawdzie. Jest jeden król i jednocześnie korona. To zdanie na zawsze zagościło w sercu młodego księcia. Gdy bracia go obalili, utracił tytuł króla, lecz nie księcia. Chociaż w jednym stopniu mógł czuć się szczęśliwy. Cisza, która towarzyszyła basiorowi, zaczęła go drażnić. Sam jeden szedł przed siebie ku nieznanemu. Nie był pewien , czy natrafi na jakieś inne watahy. Liczył, że założy własną watahę i znów stanie się królem. Jednak to się nie stało. Samotnie wędrował już od dłuższego czasu. Znacznie stracił na masie, gdyż ciągłe wędrówki dają się we znaki. Avalon nie spał za dużo. Jego siły z dnia na dzień malały. Za każdym razem gdy upadał, podnosił się i mówił sam do siebie ,, Nie czas mi upadać. To dopiero początek.” Gdy wędrował po nieznanym mu lesie zauważył ciemniejszą jego stronę. Stanął na granicy dwóch lasów. W oddali dostrzegł białą sarnę. Musiał przyznać, że takiej jeszcze nie widział. Biel, kolor królewski. Czemu więc nie spróbować na nią zapolować? Avalon zebrał w sobie resztki sił. Ma zamiar pokonać tą sarnę i nie podda się. Zakradł się do niej i gdy był wystarczająco blisko skoczył. Ta jednak uniknęła ataku i popędziła w głąb lasu. Avalon chciał ruszyć za nią, lecz rozległo się głośne warknięcie. Zza krzaków wyszedł dziwnie wyglądający pies. Z jego paszczy kapała zielona maź. Avalon słyszał legendy o tych stworzeniach. Jeśli dobrze pamiętał to nazywały się one piekielne ogary. Avalon wykrzywił zniesmaczony pysk. Tak brudne i ohydne zwierzę w jego towarzystwie. Ogar warknął poraz drugi, lecz Avalon nie ruszył się. Nie miał zamiaru się dawać jakiemuś kundlowi. Warknął nisko na co ogar złożył uszy i uciekł. Basior poczuł satysfakcję, która prysnęła gdy usłyszał głośny ryk nad sobą. Odwrócił się, by ujrzeć ogromnego lwa ze skrzydłami i ogonem skorpiona. Uskoczył w ostatniej chwili. Chimera przygotowywała się na kolejny atak. Tym razem Avalon dostał. Pazury Chimery przecięły skórę na jego grzbiecie. Basior upadł, lecz starał się wstać. Rana jednak była na tyle złośliwa, że przez to iż piekła niemiłosiernie, utrudniała wstanie basiorowi. Chimera stanęła nad leżącym basiorem i przygotowała się do ostatecznego ataku. Nim się to jednak stało coś, a raczej ktoś rzucił się na nią. Avalon dostrzegł jedynie szarą i czarną kropkę, gdyż jego wzrok nie pozwalam na widzenie czystego obrazu. Avalon czując opady sił, zamknął oczy. Gdy basior otworzył je ponownie dostrzegł, że leży na czymś miękkim. Starał się ocenić swoje położenie, lecz wzrok nie wyostrzył się jeszcze. Gdy basior chciał wstać, poczuł ból. Znów upadł, lecz poskutkowało to podejściem do niego kogoś. Avalon spojrzał w górę. Biały rozmazany obraz. Kim ta osoba jest?
- Jak się czujesz? - usłyszał troskliwy głos. Nagle wzrok wyostrzył się, a jego oczom ukazała się biała, jak śnieg wadera. Jej piękne błękitne oczy przyglądały się mu z czułością. Nagle poczuł dziwny spokój.
- Gdzie jestem? - spytał smętnie.
- Znajdujesz się w medycznym skrzydle. Na terenach Watahy Najskrytszych Marzeń.
- Wataha? - spytał, a wadera przytaknęła z uśmiechem. Czuł, jak serce mu mocniej bije. Ale dlaczego tak się działo? Sam nie był pewien. Gdy przyglądał się samicy, dostrzegł, że jej oczy są bardzo podobne do oczu matki Avalon'a. Tak czułe, ciepłe. Może to dlatego tak się czuł? Gdy samica przyłożyła łapę do jego czuła drgnął.
- Spokojnie. Chce tylko sprawdzić czy masz gorączkę. - odparła wadera z uśmiechem.
- Jak masz na imię? - spytał Avalon, chcąc poznać imię tajemniczej wadery, która zajmuje się nim.
- Mam na imię Hanako. - odparła wadera z uśmiechem.
- Ja jestem Avalon te Amor. Były król Watahy Rozkwitłej Róży. ( nazwa jest przypadkowa )
- Dlaczego były? - spytała wadera. Avalon zacisnął kły na dawne już wspomnienie.
- Zostałem obalony przez braci, a siostry przyglądały się temu, nic nie robiąc.- odparł, na co wadera posmutniała.
- Przykro mi.- odparła. Nagle do sali wszedł potężny czarny basior, od którego Avalon z pewnością jest wyższy, a tuż za nim dwa wilki. Fioletowy basior, który był chyba tego samego wzrostu co Avalon i szara wadera, która kroczyła dumnie niczym bardzo ważna osoba.
- Jak się czuje nasz wojak?- spytał śmiejąc się fioletowy basior. Avalon poczuł, że to sformułowanie go obraża.
- Mimo ogromnej i ciężkiej rany na grzbiecie, dzielnie walczył. Nie ma żadnych innych poważnych obrażeń. - powiedziała Hanako. Szara wadera rozmawiała z czarnym basiorem. Po chwili czarny wilk zbliżył się do Avalon'a, na co Avalon przyjął dumny wyraz twarzy.
- Dlaczego chciałeś polować w Mrocznym lesie?
- Mroczny las?- spytał Avalon.
- Miejsce w którym jest bardzo niebezpiecznie. Nie najlepszym pomysłem jest chodzić tam w pojedynkę.- odparł czarny basior.
- Nie znam waszych terenów, gdyż nie jestem stąd.- odparł Avalon.
- Kim więc jesteś? - wtrąciła szara wadera.
- Zwę się Avalon te Amor. Były król Watahy Rozkwitłej Róży.
- Ja jestem Shi, to jest Ripred, a to nasza Alfa Joena.- odparł basior pokazując po kolei siebie, fioletowego wilka, a na końcu szarą waderę, więc to dlatego kroczyła tak dumnie. Avalon skinął głową z uszanowaniem. Joena odwzajemniła gest.
- Miło nam cię gościć Avalon'ie w naszych progach. - powiedziała wadera.
- Czy mógłbym zostać tu na dłużej? - spytał basior. Szara wadera skinęła głową.
- Shi wraz z Ripred'em oprowadzą cię po naszych terenach, gdy tylko będziesz mógł stanąć na nogi. - odparła Joena, po czym z gracją opuściła salę medyczną. Avalon podziwiał jej postawę. Zimna, stanowcza. Godna królewskiej korony. Hanako podeszła do Avalon'a i przyłożyła coś do jego grzbietu. Basior syknął, gdyż poczuł pieczenie.
- Wybacz. Muszę odkazić ranę, zanim ją opatrzę. - odparła. Avalon zrozumiał, że nie mógł tego uniknąć, jeśli chcę szybko wrócić na nogi. Po dość długim czasie, jego rana została opatrzona. Hanako pozbierała wszystkie rzeczy i pozwoliła Avalon'owi zejść z legowiska. Avalon wstał. Chwiejącym krokiem podszedł do drzwi. Biała wadera ciągle przyglądała się mu z czułością. Avalon czuł się coraz dziwniej. Nieznane uczucie penetrowało go od środka. Basior opuścił salę medyczną, lecz gdy wchodził podziękował waderze za opiekę nad nim. Wyszedł z budynku położonego w sercu jakiegoś dziwnego lasu. Gdy tylko jego łapy stanęły na ziemi, zauważył basiory, Shi i Ripred'a jeśli dobrze pamiętał imiona. Mieli oni go oprowadzić po terenach. Podszedł do nich i stanął na przeciw.
- Hanako już skończyła? W takim razie możemy cię odprowadzić. - powiedział Ripred. Avalon ruszył za basiorami. Gdy szli poczuł dziwny niesmak do Ripred'a. Jak na Avalon'a był za żywy. Jednak jego uwagę przykuł cichy i spokojny Shi. Kroczył dumnie i dostojnie, podobnie jak Avalon. Może on będzie godny przyjaźni Avalon'a? Basior już podczas pierwszej rozmowy ukazał swój zimny charakter. Avalon był pewny, że Shi nadawałby się na przywódcę. Był lekko zaskoczony tym, że to wadera rządzi watahą, lecz widząc ją również dostrzegł dostojność i wyższość, które od niej biły. Dlatego zrozumiał, że nadaje się na samice Alfa. Avalon pogrążony w myślach szedł za Shi i Ripred'em. W pewnym momencie zatrzymali się, a Avalon wpadł na czarnego basiora. Ten odwrócił się z zimnym wyrazem twarzy. Avalon zachował powagę, gdyż chciał pokazać, że on również jest nieustraszony. Gdy ci spoglądali na siebie, fioletowy basior znudzony całą sytuacją podszedł do Shi i położył łapę na jego ramieniu. Szepnął coś basiorowi, co lekko zdenerwowało Avalon'a, gdyż nie lubił życia w niewiedzy. Shi przytaknął ze spokojem i odwrócił się w kierunku Avalon'a.
- Dalej prowadzi cię Ripred. Ja muszę ruszyć na Arenę. Dziś będą odbywać się tam treningi, a jako Generał muszę wszystko nadzorować. - odparł Shi. Avalon skinął głową. Gdy czarny basior ich opuścił, Avalon spojrzał na fioletowego wilka.
- Gdy skończymy oprowadzenie, to zajrzymy na treningi?- spytał Avalon. Był ciekaw, jak wyglądały treningi pod okiem Shi. Basior był stanowczy i zimny. Wojownicy musieli być naprawdę dobrze wyszkoleni.
1383 słów
Ripred?