- Z cukru nie jesteśmy! Deszcz słabnie więc ruszajmy. - stwierdziłem, a wadera wesoło ruszyła razem ze mną. Jak się okazało deszcz nie był bardzo zimny, a temperatura w miarę przyjemna więc droga mijała nam całkiem przyjemnie. Krople wody delikatnie odpijały się od futra lekko je mocząc. Góry zguby jak na razie nie wydawały się takie zgubne, nie spotkaliśmy żadnego groźnego, ani w ogóle żadnego stworzenia.
- Trochę tu pusto, nie sądzisz? - zapytała wader, a w tym samym czasie wąż wtulony w mój szalik wysunął głowę w stronę po mojej prawej stronie jakby chcąc coś nam pokazać. Nagle usłyszeliśmy jakiś dziwny, wysoki dźwięk. Spojrzałem tylko w stronę Ann, a ona pokiwała głową i ruszyliśmy do miejsca z którego wydobywał się dźwięk. Na ziemi leżał...młody lew? Co może robić zwierze pochodzące z ciepłego klimatu w takim miejscu w środku zimy?
- Hej mały, co tu robisz? - zapytałem podchodząc bliżej, a zwierzątko widząc, że zwracam się do niego spojrzało na mnie przestraszonym wzrokiem.
- N-nie w-wiem...Zimno mi... -powiedział cicho młody lew, a raczej lwiczka, gdyż po głosie można było rozpoznać, że to ona trzęsąc się. Wąż słysząc to od razu ześlizgnął się z szalika i podpełzł do młodej kotki, ja za to zdjąłem chustę i podałem młodej lwiczce.
- Załóż to to zrobi ci się cieplej. Ja jestem Brego, a to są Annabelle i Farave. - powiedziałem przedstawiając waderę i węża, gdy lwiczka zakładała na szyję szalik.
- Dziękuję, ja nazywam się Ruby. - powiedziała kotka uśmiechając się lekko. Spojrzałem odrazu po tym pytająco na waderę.
- Co teraz robimy Ann? - zapytałem.
264 słowa
Anka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz