-No to jak z tą odtrutką? - zapytałem, a wadera spojrzała na mnie jakbym conajmniej był najgorszą plagą zatrówającą jej spokojną egzystencję, ale zamiast opowiedz ta wzruszyła tylko ramionami i wróciła do męczenia tej biednej piosenki. Od twgo jej wycia zaczynała już mnie poleć głowa.
- Ej Rach! Mogłabyś może iść teraz pośpieć gdzie indziej? Naprzykład w leżu demonów albo jakichś innych gadów, może by od tego padły...
- To sam sobie idź to wolny teren. - stwierdziła po czym zeskoczyła z głazu, który chyba miał sprawić aby smiercionośne dźwięki docierały dalej.
- Chciałbym tylko zauważyć, że wyjedź CENTRALNIE przed moją jaskinią. - powiedziałem, a wadera rozejrzała się jakby niezauważyła tego faktu wcześniej po czym podeszła do ściany jaskini po czym polizała swoją łapę i odbiła ślad na ścianie.
- Polizane, zaklepane, to już moja jaskinia. - stwierdziła z conajmniej głupim uśmiechem, gdy nagle niedaleko pojawił się Set przerywając tą jakże wspaniałą wymianę zdań. Jak się po chwili okazało kot nie szedł sobie poprostu w naszym koerunku, a raczej uciekał jak powalony przed grupką jakichś dziwnych, małych, różowych stworzonek... Gdy kot wpadł prosto na nas stworzona zatrzymały się dokładnie przede mną i waderą. Co dziwne nie zaatakowały tylko stworzenie na czele tej kolorowej chmary zagłady spojrzało na mnie po czym sobie poszły.
- Eeee... Co do kija? Co to za małe różowe gówna? - pytała Rach, a Set starał jej się odpowiedzieć na te pytania gdyż mi się w sumie nie chciało. Po chwili uznałem, że dobrym pomysłem byłoby coś sobie upolować, więc ruszyłem w kierunku lasu. Jednak z moim fartem pierwsze na co się natknąłem był jakiś walony, wyrąbiście wielki wąż, syczący na mój widok jakbym conajmniej mu przed chwilą matkę zabił.
- Uspokój się cholera jedna. - stwierdziłem, ale wąż chyba nie ogarnął oco mi chodziło bo się rzucił w moim kierunku, co za głupie stworzenie... Na mój fart chyba moje nowe moce chyba się załączyły gdyż gad wydawał się być mniej chętny do pożarcia mnie.
- I co teraz pokrako! - zaśmiałem się, ale w tym samym momencie dostałem od gada z ogona. Świetny początek DB, świetny początek... Koniec tego, wartało by wkońcu walczyć. Po tym otrzepałem się ruszając wolnym krokiem w stronę gada, który o dziwo stał w miejscu, a nawet się cofnał, a temu co? Ducha zobaczył czy co? Jednak zanim skończyłem w jego kierunku zauważyłem coś dziwnego. Co do jasnej ciasnej? Przecież to nie moje łapy, jakieś takie duże i kotowate no... Co do... Niewiedząc o co chodzi zostawiłem gada i jak najszybciej udałem się do najbliższego jeziora gdzie zobaczyłem swoje odbicie. CO JEST KUŹWA. Czemu jestem waloną lwią pochodnią... Usiadłem sobie na brzegu dalej patrząc w wodę, może zrobiło mi się coś w mózg przez ten śpiew Rach? Jednak zanim zdążyłem dalej zacząć przeklinać pojawił się Set, który na mój widok podskoczył lekko do góry.
- Nieźle... - skomentował po czym po moim tysiącu różnych zarzutów pojawiła się Rach siadając gdzieś obok nas z zającem i pożerając go oglądając całą tą sytuację.
- Wiem tyle, że jesteś w jakimś tam stopniu spokrewniony z egipską boginią Sekhmet.-stwierdził kot, a ja zastanawiałem się czy yo zabić czy raczej zabić za to, że wcześniej mi nie powiedział takiego jakże nieistotnego szczegółu. Ale skąd on to kurna wie? Dowiedziałem się jeszcze mniej więcej kim jest ta cała Sekhmet. No ta, bogini wojny, chorób i innego szajsu z ryjem lwa, no świetnie.
555 słów xD
Rach?
(art DB w lwiej wersji xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz