- Ugh... ty zdechły kocie, odwdzięczę ci się za to - mruknęłam sama do siebie przeklinając w duchu białego kocura. Tunel wydawał się długi, jednak szybko się nim szło, gdyż przez cały czas miałam wrażenie że coś się na mnie gapi, więc co chwila przyspieszałam. W końcu wystawiłam pysk spod jakiejś nory, a gdy ogarnęłam że jest bezpiecznie, wyskoczyłam, i się otrzepałam. Ugh... co to za dziura. Rozejrzałam się dookoła. O, woda! Nie stęchła! Podreptałam do niej i wypiłam dość sporo. Co to za dziwny chodniczek ,,Na Hadesa, gdzie ten po*eb mnie poprowadził" pomyślałam i zaczęłam iść dalej. Wilki. W luj wilków. Na moim pysku zawitał ironiczny uśmiech, mam kłopoty. Zmieniłam się w płomień i szybkimi, skocznymi ruchami dotarłam do...
- Czemu... moje oczy... gdzie ja trafiłam... - zaczęłam płakać gdy ujrzałam różową okolicę. Co ja, do świata Barbie trafiłam? Otrząsnęłam się szybko i znowu jako płomień szybko opuściłam różową krainę zmierzając. Zatrzymałam się dopiero w jakimś zarośniętym lesie, siadając na gałęzi, i w porę zmieniając się w cielesną postać by nie podpalić drzewa, chociaż byłoby to mało prawdopodobne bo drzewko to było mokre i nie przyjemne. Zaczęłam się przyglądać szukając duszka, ale moją uwagę przykuł basior o białej sierści i piórkach przy uchu. ,,Wielki" Skrzywiłam się. Wiatr wiał pod odpowiednim kontem, więc przykucnęłam i patrzyłam gdzie owy osobnik idzie. Poruszyłam skrzydłami. Moja kolorystyka jest raczej zauważalna. Zmieniłam się w mały płomyk. Moja widoczność była wtedy ograniczona, ale na pewno byłam mniej wyczuwalna i widoczna niż jako normalny wilk. Podążyłam za basiorem, aż wreszcie dotarłam do jakiejś polanki, gdzie... ugh, da się rzygać tęczą jako ogień? Partnerstwo, nosz ja pierdziele. Kolejna wadera. Tym razem wyczuwałam od niej magię. Czemu ją wyczułam? Bo wodę się wyczuwa. Chciałam się gdzieś usunąć w cień. Potem ich poterroryzuje, a przynajmniej taki miałam zamiar, gdyż wadera najwyraźniej mnie zauważyła, i posłała w moją stronę falę lodu. (Todoroki kotku, co ty tu robisz?) Szybko wycofałam się w las, słysząc za sobą końcówkę rozmowy dwóch wilków. Adios frajeros. Wbiłam do pierwszej lepszej jaskini, przeskakując kałużę, jakiś stalagmit i chowając się pod jakimś korzeniem. W sumie mogłabym tu rozsiać zarazę, ale po wcześniejszym spaleniu terenów innej watahy starałam się nie przesadzać. Brawo ja.
433 słów
< ktoś?>
< ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz