27 marca 2019

Od Annabelle CD. Brego

Spojrzałam na Brego z delikatnym zmieszaniem, chcąc przekazać pospolite "nie mam pojęcia". Młoda lwiczka była wyraźnie wystraszona, zmarznięta i głodna.

- A więc... nie pamiętasz jak się tutaj znalazłaś? - zapytałam miło, pochylając się do Ruby, ocieplającej się w szaliku.

- Nie.. - pokręciła kotowata na prawo, a potem na lewo. I znowu, i znowu...

Postanowiliśmy zabrać Ruby ze sobą, idąc ku szczytowi gór. Lwiczka leżała wtulona w szalik Brego na moich plecach. Z rozmowy z małą dowiedzieliśmy się niewiele; jej matka zwała się Woseba, była mniej więcej wielkości Brego, miła i płowa. Prawie jak większość lwów, pomijając cechę "miła". Ruby niestety nie pamiętała jak znalazła się w połowie drogi do szczytu góry, ani gdzie mieszkała. Starałam się ją rozweselić, lecz z każdym kwadransem wydawała się być coraz bardziej zaniepokojona i stęskniona za domem. W pewnej chwili zasnęła.

- Brego, jak myślisz, zgubiła się czy została porzucona? - zapytałam cicho, by nie zbudzić Ruby.

- Nie mam bladego pojęcia. - westchnął, patrząc czule na kulkę owiniętą w jego szalik.

- A może należy do jakiś wędrownych lwów, które tak jak my zmierzają ku szczytowi? - rzuciłam raźnie, snując rozmyślenia jak lwiątko mogło się znaleźć w górach, w zimę.

188 słów 
< Brego? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz