Pomieszczenie było przestronne, aż zachęcające do przebywania w jego wnętrzu. W około dostrzegałam wiele ksiąg, do kilku, które były otwarte postanowiłam podejść i poczytać, lecz niestety nie wiele rozumiałam ze słów w nich zapisanych. Widocznie nie jestem stworzona by rozumieć język starych ksiąg, oraz eliksirów. Zamkniętych książek, choć pięknych i niejednych grubych, wolałam nie dotykać nawet, pamiętając słowa Hairraya. Z resztą, na wielu księgach była spora warstwa kurzu, na której odbiłyby się moje małe łapki i jeszcze nie daj Boże by ktoś zauważył. Spora ilość fiolek, szkła i plastiku także przykuwała moją uwagę. W kilku dostrzegłam ciecze, ale uznałam, że lepiej jak nie będę ich wąchała. Nagle usłyszałam lekki hałas i poirytowane marudzenie Hairraya. Obróciłam się w jego stronę.
- Coż się stało? - zapytałam ze skrzywieniem. - I jakich to słów ześ użył??
- Mocium panie. - warknął lekko samiec, zwracając się na dwie sekundy do mnie. Zaśmiałam się pod nosem i podeszłam bliżej. Usiadłam i obserwowałam jak samiec chodzi w tę i w tę, aż w końcu podszedł do mnie.
- I jak? Znalazłeś to, czego szukałeś? - uśmiechnęłam się niepewnie.
176 słów
< Hairraya? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz