- Dziękuję wam za pomoc.- odparł z uśmiechem. Rodeo widząc psa uśmiechnął się. Razem zaczęli rozmawiać, więc niechcąc im przeszkadzać wycofałam się. Kangi uczynił to samo.
- To co teraz? - spytał, a ja uśmiechnęłam się.
- Pójdziemy tam, gdzie nas łapy zabiorą. - odparłam. Kangi zaśmiał się i ruszył przed siebie. Po chwili uczyniłam to samo. Byłam ciekawa jakie przygody czekają nas następnie. W pewnym momencie usłyszałam dziwny odgłos. Zatrzymałam się, a Kangi spojrzał na mnie.
- Ari? Co robisz?
- Słyszysz to?
- Ale co?
- Ten dźwięk. Coś jak żałobny śpiew.
- Żałobny śpiew?- spytał zaciekawiony. Pokazałam kierunek, z którego moim zdaniem dobiegał tajemniczy śpiew. Kangi zaczął nasłuchiwać. - Również coś słyszę.- odparł. Skierowaliśmy się w kierunku śpiewu. Szliśmy dosyć szybko, gdyż śpiew wydawał się nam bardzo bolesny. Okazało się, że było to małe stworzonko, które bardzo przypominało Sweti. Różniło się jednak rogiem na główce. Przyjrzałam się mu dokładniej. Jego nóżka była przygnieciona przez ogromny kamień. Spojrzałam na Kangi'ego, a ten skinął głową. Gdy chciałam zbliżyć się, małe stworzonko rzuciło w moim kierunku falę magi. Odskoczyłam przerażona. Takie małe, a tak agresywne.
- Jak mu pomożemy, skoro nie chce byśmy się zbliżali? - spytałam.
266 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz