18 marca 2019

Od DB CD. Rach "Chaos, latające żarcie i szajsowa służba zdrowia"

Po całym przedstawieniu wykonanym przez Rach ta zaraz pojawiła się koło mnie w swojej jak sądzę zwykłej postaci, chodź nie zdziwił bym się jakby to dymne bydle było jej oryginalną formą.
Opisując to co działo się na weselu no to poprostu CHAOS. Guree oraz Shi właśnie starali się chyba wylicytować kto pierwszy znajdzie i ubije dymnego wilka, alfa chodziła wkółko co chwile sprawdzając czy aby napewno nikt z obecnych właśnie się nie zmienił w jakąś poczwarę. Głównie patrzyła w moim kierunku, a jako, że Rach siedziała obok to całkiem niezłe wyczucie. Dalej siedziała załamana Hanako, a obok niej wyraźnie wkurzona Amerdill, ta to chyba może być groźna jak komuś młotem przywali...
Ja jednak dalej siedziałem, a tak właściwie leżałem sobie z boku kończąc jeść jakiegoś zająca patrząc na ten cały rozpiździec gdy nagle coś poleciało w moim kierunku. Oczywiście ta skrzydlata poczwara zwana Rach właśnie się zapodziała więc przypuszczam, że to jej robota... Jak się okazało tym co leciało w moim kierunku był kawałek uda zająca. Czyli wojna. Po chwili po całym miejscu wcześniejszego ślubu zaczęło latać żarcie, o dziwo inne wilki też zaczęły rzucać jedzeniem, a ja jak najszybciej usunąłem się z pola bitwy zapalając jakoś futro aby spalić pozostałe na nim jedzenie. Zapach palonego białka, no świetnie, teraz będę capił.
Po chwili drogi niedaleko mnie pojawiła się prowodyrka całego tego badziewia.

- Wyszło całkiem nieźle! - zaśmiała się kij wie czy radośnie czy złowrogo.

- Całkiem, tylko po co odrazu mięsem rzucać? - zapytałem rozbawiony, przez co ona się zaśmiała. - A tak właściwie to co z tą odtrutką czy tam lejarstwem, jeden pies w sumie.

- Chyba gdzieś je mam.

- Chyba, to sobie ze mnie jaja robisz. Weź to sprawdź. - stwierdziłem, a wadera prychnęła.

- Nie ufasz mi?

- Życie mi jeszcze w miarę miłe, więc podziękuję.

- Pfff. - ponownie prychnęła po czym ruszyła w kierunku czegoś co wyglądało jak portal. Oczywiście, że polazłem tam również, ktoś w końcu musiał pilnować tej akcji z lekarstwem, nie jestem pewien czy ona serio chce im ją dać... Po chwili wyladowaliśmy w sumie to innym lesie poprostu. Po chwili drogi dotarliśmy do miejsca gdzie Rach rzekomo miała lekarstwo.

- Ummm DB? - zapytała

- Co? Nie mów, że nie masz tego lekarstwa...

- Ktoś mi je zajumał no... Szlag by to wczoraj tu było... Najwyżej trzeba będzie ubić jakąś gorgonę jak się nie znajdzie i tyle.

- Jakbyś była medykiem to nikt by chyba nie przeżył...

- Oh, dziękuję za taką dobrą opinię - (facepalm DB)

400 słów 

Rach? 
(Ale równo xD Tak bdw to chyba styl pisania przy DB jest tym mi najbliższym) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz