I będzie kochana, obiecuję. - wyszeptałem, uśmiechając się. Także nie wyobrażam sobie życia bez wadery, jest zbyt piękne. W końcu mogę powiedzieć, że pojawiły się w nim kolory, których przez wiele lat mi brakowało.
***
Ślub z Hanako miał nastąpić już praktycznie lada dzień. Z każdym kolejnym wschodem słońca odczuwałem coraz to większe szczęście, a za razem delikatny dreszcz niepokoju. W końcu to bardzo ważny dzień, kompletnie nowe doświadczenie jak i spełnienie marzeń, o którym nie śmiałem myśleć przez te wszystkie lata.
Zbliżała się pora wieczoru przed ślubem, a to oznacza wieczór panieński. Hanako wraz z innymi waderami chichotała już od ponad tygodnia, zaś ja osobiście czułem delikatną obawę widząc, jak Shi knuje coś z innymi samcami, a gdy tylko zjawiałem się w okolicy - milkli i z porozumiewawczym puszczeniem oczka odchodzili od siebie.
Na ślub została zaproszona cała wataha, bez wyjątków. Amerdill przygotowała nam obrączki, zaś samego ślubu udzielić miała Joena, jako samica alfa watahy.
***
W południe zapolowaliśmy z Hanako na niewielkiego jelenia, a kolejno pożegnaliśmy się i odeszliśmy w swoje strony. Han wyruszyła w stronę jaskini Joeny, zaś ja - do Ripred’a, bowiem tam nakazał iść mi Shi.
Jutro z rana odbyć miał się ślub.
208 słów
Han? Jak tam Wasz wieczór panieński? xD
Pisane w autobusie na raty [*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz