Ruszyłam w kierunku jaskini Joeny. Cały czas czułam się dosyć niepewnie. Cóż to wszystko działo się tak szybko. Cieszyłam się i niepokoiła jednocześnie. Cóż ślub to najważniejszy i najpiękniejszy dzień, który nastąpi w moim życiu, ale bałam się. Bałam się, że nie jestem dostatecznie dobra na żonę, dla tak wspaniałego wojownika. Od goniłam jednak wszystkie złe myśli. Gdy dotarłam do jaskini siostry, zatrzymałam się. Wzięłam głęboki wdech, a następnie wydech. Zapukałam niepewnie. Usłyszałam ciche proszę. Weszłam więc do środka. Gdy znalazłam się w głębi jaskini usłyszałam głośnie śmiechy.
- Uwaga Hanako przyszła!- krzyknęła jedna z Wader. Stanęłam niepewnie. Podeszła do mnie Yuki, po czym nałożyła na moją głowę wianek. Nie było na nim kwiatków, gdyż miał on symbolizować jeszcze mój nierozkwit. Dopiero jutro na ślubie, będę nosiła wianek z róż. Zaśmiałam się i podziękowałam wszystkim za wszystko.
- Kochana impreza dopiero się zaczyna.- zaśmiała się Daisy. Z tego co pamiętam jest odkrywcą. Bardzo ciekawy zawód. Joena wstała z legowiska, na którym leżała i podeszła do mnie.
- Mi kto by pomyślał. Moja mała Hanako już jutro bierze ślub.
- Skoro będzie mężatką, to już nie taka mała.- zaśmiała się Ariena.
- Jeszcze za mąż nie wyszła.- zauważyła Annabelle.
- Obrączki już ma.- zaśmiała się Amerdill. Byłam pod wrażeniem, że wszystkie wadery się zjawiły. Nie widziałam tylko jednej, niedawno poznanej Rachel. Ciekawe dlaczego nie zjawiła się. No cóż. Może nie miała ochoty?
- To co? Pora rozkręcić imprezę!- zaśmiała się Yuki.
- Tak. Jednak na początku wręczymy Han prezenty. - odparła Ariena. Wadery ustawiły się w niewielką kolejkę. Od każdej otrzymałam jakiś niewielki drobiazg. Każdy prezencik, mocno wzruszał moje serduszko. Ariena podarowała mi ręcznie wykonany instrument. Daisy podarowała mi niezwykły, niebieski kamyk, który był naprawdę piękny. Annabelle wręczyła mi troszkę słodkości. Aniel podarowała mi niezwykłą torbę na zioła. Amerdill wyznała, że jej prezent dostaniemy jutro razem z Guree. Yuki wręczyła mi parę kolorowych piór. Joena natomiast wręczyła mi różę, którą umieściła w wianku.
- To na szczęście kochana.- powiedziała. Podziękowałam wszystkim z uśmiechem. Czułam jak łzy napływają do moich oczu.
- To jeszcze nie koniec.- zaśmiała się Ariena. Wszystkie razem zasiadłyśmy w kole.
- Zagrajmy w jakąś grę.- powiedziała Amerdill.
- Może zacznijmy od pytanie czy wyzwanie?
- Jestem za.- odparła jedna z Wader. Jako iż nie było słychać żadnych zaprzeczeń, zaczęłyśmy grę. Po około godzinie padło na mnie pytanie, które rozbawiło całe towarzystwo.
- Han pytanie czy wyzwanie?- spytała Amerdill z uśmiechem.
- Pytanie.- odparłam.
- Kiedy będą szczylki? - spytała Amerdill z uśmiechem. Wszystko wadery zaśmiały się i spojrzały na mnie wyczekująco.
- Cóż. Sama nie jestem do końca pewna.- odparłam niepewnie.
- Amer uważaj. Takie pytania przy alfie?- zaśmiała się Ariena.
- Dam radę.... Jakoś....- odparła Joena. Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Po grze i wspólnym ocenianiu i polotkowaniu na temat basiorów, przyszła pora na różne porady od Wader. Wiele z nich było naprawdę przydatnych. Niektóre zaś nie sprawdziły by się w praktyce. Gdy skończyłyśmy Joe poprosiła, byśmy wszystkie wyszły. Gdy znalazłyśmy się na zewnątrz panował już mrok. Joena zagwizdała. Podleciał do nas Rea. Joe kiwnęła głową, a ptak odleciał w górę. Zaczął wykonywać różne piruety. Ciągnęła się za nim fala z ognia. Gdy Rea skończyła, powstał na niebie napis : Najlepszego Han. Czuła jak ciepło robi mi się na sercu. Resztę wieczora spędziłyśmy w radosnej atmosferze. Czasem zastanawiałam się, jak tam u Guree.
533 słów
Guruś? Wybacz nie miałam na to pomysłu ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz