Jak mi się nocowało? No cóż, ujdzie. Gdy wstałam miałam nie fajne uczucie w gardle. Jakby choroby. Głowa mnie bolała i było mi jednocześnie zimno i gorąco. Co za beznadziejny pora-ej. Potrząsnęłam gwałtownie głową.
- DB! - wydarłam się do ucha basiora. Ten podniósł leciwie powieki jakby pytając mnie po kiego chuja budzę go o tak wczesnej porze.. (dla mnie wcześnie to 10 rano). A miał prawo się wyspać po wieczorze kawalerskim
- Co się drzesz niewyżytku
- Która godzina? - samiec ziewnął i popatrzył z ukosa na wejście do jaskini. Ten to przynajmniej miał na czym spać - Gdzieś tak po 9?
- OCH SHIT - szybko się podpaliłam by "zmyć" z siebie senność. Gdy było zimno to tak robiłam, gdy nie chciałam się w wodzie moczyć. Zaczęłam załatwiać dziwne sprawy, nawet Amena zwołałam, i gdy ten mi jakąś dziwną fiolkę z moim kochanym płynem, walnęłam go w głowę i odesłałam z powrotem. Ogólnie zaczęłam nie spokojnie dreptać po jaskini, aż w końcu wybyłam na dwór i zaczęłam poprawiać moje pentagramy. Basior najwyraźniej nie był tym zbytnio zaciekawiony, więc nadal leżał, przez co widziałam tylko jego plecy. Ugh... mógłby się chociaż przejąć tym że odkrył jakiś żywioł. Tylko szkoda że nie śmierć albo mrok. Nosz trudno.
- Theá tou skótous Nyx, akoúste tis klíseis mou... - zaczęłam wzywać boginię po grecku gdy spalałam zająca jako dar dla niej. Gdy skończyłam formułkę, a z zająca nic już nie zostało, dym zamienił się na dziwnie fioletowy, i przede mną pojawił się pergamin, posypany dziwnym czarnym proszkiem. Zaciesz. Została tylko godzina. Co przez ten czas robiłam? Ogólnie miotałam się jak oszalała a DB się temu wszystkiemu przyglądał jakby trochę znudzony. Za bardzo sie przejmowałam, prawda? Gdy ślub się już zaczynał, uruchomiłam pentagram.
- Wiesz co masz robić prawda? - spytałam stoją pośrodku niego
- Z twoją instrukcją obsługi - samiec popatrzył na w luj długi pergamin moich rozpisków - to raczej nic złego się nie stanie.
***Time skip***
Był to ładny dzień, nie powiem, jednak wiatr.. ugh. Moja cienista forma co chwila mieszała się z wiatrem i gdzieś płynęła. Ależ to było upierdliwe. Basior przyszedł na czas, i nie stwarzał żadnych złych pozorów. Denerwowałam się tak, jakbym to ja miała brać ślub, chociaż z moich doświadczeń powiem, że pewnie na tym ślubie bym się nie stresowała, tylko się zastanawiała czy czegoś nie poknociłam i czy to dobry dzień. No ale, wracając. Gdy nadszedł ten moment, kiedy nasze 'małżeństwo" zetknęło się nosami, szybko rozłożyłam pergamin
- elefthérosi - szepnęłam, a pył który na tym pergaminie był, migiem rozniósł się w powietrzu, stwarzając wrażenie, iż jest bardzo ciemna noc, bez blasku na niebie, do tego jakby czarna mgła unosiła się na ziemi. U zgromadzonych wyczuć było niepokój czy strach. DB był całkiem dobrym aktorem. Błyskawicznie wtopiłam się w czarny pył. Nad watahą obecnie panowała czarna noc, mimo, iż był środek południa. W końcu, zasłaniając całą widownię pojawiłam się przed parą i alphą. Jak dokładniej wyglądałam? Już opisuję. Czarny nie materialny wilk z czerwonymi oczami, smoczymi skrzydłami, i od brzucha w dół pozbawiony ciała, tylko sam dym. Zapachu ani wcześniejszego głosy nie posiadam, ale minusy tego wszystkiego są bardzo ułomne. Np: wyglądam okropnie, moje myśli szybko podlegają rozproszeniu i w szybkim tempie zapominam co robię, gdzie jestem i kim jestem, oraz nie mogę się upić. To ostatnie najgorsze. Guree (bo się dowiedziałam od DB jak tej basior ma na imię) zasłonił dwie wadery patrząc na mnie groźnie. Samica za nim jednak była bardziej odważna niż się wydawało, i znowu posłała w moją stronę falę lodu, która przeze mnie przeleciała, no bo w sumie... zaraz. Z czego tak właściwie byłam zbudowana? Dobra, znowu odbiegam od tematu.
- Nie cieszycie się na przyjazd waszej wróżki chrzestnej? - spytałam, jednak nie otwierałam pyska. Czas klątwy Nyks powoli się kończył. Musiałam się streszczać
- Czego chcesz? - typowe pytanie, mech...
- Och? Ja tylko przyszłam wam pożyczyć wesołej śmierci w dniu ślubuuuu... tsa... i oprócz tego.. co to tam miało być? A, no tak. Klątwa.
- ?
- Będziecie mieć pecha! Cieszycie się? - zaczęłam skakać dookoła nich, tym samym zagęszczając dym. Oczywiście na tyle, na ile może skakać wilk z dymem zamiast tylnych nóg (to chyba nie jest dym. Luj wie co to) W czasie gdy to mówiłam mówiłam moją grecką formułkę klątwy w głowie, by zaoszczędzić na czasie. Wreszcie gdy mi się udało, stanęłam przednimi łapami na ziemię, i małe czarne pyłki wsiąknęły w dwójkę świeżo poślubionych.
- Miłej zabawy! Oczywiście posiadam odtrutkę... ale to w swoim czasie - mruknęłam znikając w mgle, by chwilę po tym się ulotnić w las, póki jeszcze był czas, zamienić się w ogień, i wrócić na przyjęcie w porę, bym nie wzbudzała podejrzeń, biorąc wcześniej upolowanego królika by było że tam siedziałam niby cały czas ale poszłam po jedzenie, i usiadłam obok DB akurat gdy mgła opadała, i słychać było zaniepokojone szepty typu: odtrutka? Jaka odtrutka? O co chodziło? Wie ktoś co to było? i tp i td. Pergamin Nyks uległ samozniszczeniu, więc w sumie nie było żadnych śladów. teraz tylko czekać na rozwój sytuacji
< DB? Huh, długie to>
821 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz