Jednak jak na złość w okolicy nie było czuć żadnego zapachu innych lwów.
- Nie jest ci za ciężko? - zapytałem wadery gdyż już szła z lwiczką na grzbiecie przez dłuższy czas.
- Nie, jest całkiem lekka jak na lwa. Wydaje mi sie, że to jakaś mała rasa skoro jej matka, dorosła lwica jest twojej wielkości. (Brego ma w kłebie 70cm, a dorosła lwica koło 1,1 m).
- Całkiem możliwe. - stwierdziłem zastanawiając się co mamy dalej robić. Im wyżej na szczyt tym zimniej, a przecież też jej tu samej nie zostawimy... Nagle usłyszeliśmy jakiś dziwny warkot gdzieś za nami który obudził lwiczkę, przez co ta przestraszona zeskoczyła z grzbietu wadery i stanęła za moim łapami lekko wyglądając na to co się tam kryło. No nie... Znowu ten demon... Jednak zanim zdążyliśmy cokolwiek zrobić nagle tuż zza nas wyskoczyło coś dużego. Był to czarno-zielony lew rycząc na demona, który został odrzucony do tyłu przez stworzoną przez lwa falę dźwiękową. Lwiczką widząc lwa wesoło podskoczyła.
- Tata! - zawołała biegnąc w stronę lwa i rzucając mu się na szyję. Urocze.
- Ruby! - powiedział lew przytulając córkę łapą po czym zwrócił się do nas. - Bardzo wam dziękuję za opiekę nad moją córką, nazywam się Lipton. - dodał.
223 słowa
Anka?
(Nie mogłam się oprzeć z tym Liton xD Rodzina herbat i kawy lol)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz