Spojrzałem w kierunku czarnego basiora, wyglądał jakby dokładnie wiedział gdzie ma iść, ciekawe...
~ On coś ukrywa. ~ usłyszałem w głowie głos Saphiry.
~ Może i masz rację, ale chyba nic nie da nam ta wiedza, to może poczekać. ~ Odpowiedziałem.
~ Jak wolisz, w każdym razie mam jakieś złe przeczucia... ~dodała po czym przyśpieszyła i powiedziała coś cicho dymnemu wilku, ostatnio się lepiej dogadują. To chyba dobrze. Po chwili drogi znaleźliśmy się w czymś rodzaju jaskini, a czarny basior nagle zatrzymał się tuż przed tym tunelem.
- Wszystko gra? - zapytałem lekko zdziwiony, a wilk tylko pokręcił głową i rzucił, że tak. W tunelu panowała praktycznie całkowita ciemność, gdyby nie moje fluorescencyjne łaty i cętki Saphy to bylibyśmy jak szczeniaki we mgle... Droga wydawała dłużyc się w nieskończoność, miałem wrażenie, że idziemy już z paręnaście minut, a może to parę godzin... Spojrzałem w górę na ciemny sufit, ciekawe czy tu w ogóle jest jakiś czas? Może zatrzymał się jak tu trafiliśmy? Martwi mnie to, że mam teraz za dużo czasu na przemyślenia...Saphira ma rację, ja też mam złe przeczucia co do tego wszystkiego... Mam tylko nadzieję, że przez przypadek nie prowadzę całej tej dziwnej ferajny na śmierć, choć patrząc z innej strony to właśnie jej szukamy więc chyba nie mam co narzekać... Nagle nad nami przeleciało jakieś dziwne stworzenie a sufit zaczął się podnosić tworząc coś w stylu pieczary, wydawało się wyglądać dość znajomo... Stworzenie wyglądało trochę jak wyvern, dokładniej mówiąc coś smokopodobnego o przednich łapach przekształconych w skrzydła oraz był to sam kościotrup z płonącymi czerwonymi oczami. No przeurocze, nie powiem. Wydawało się, że stworzenie nas nie zauważyło do czasu aż Shi przez przypadek nie odłamał kawałka jakiejś skały hałasując. Gad słysząc hałas rzucił się w jego kierunku z głośnym syknięciem, jednak zanim stworzenie zbliżyło się do nas jakaś dziwna siła złapała go i rzuciła nim o ścianę.
- Zły zwierzak, nie wolno tak traktować gości... - usłyszeliśmy z tyłu jakiś kobiecy głos. Oho czyżby Śmierć? Stworzenie zaryczało przeraźliwie po czym ta sama siła oderwała mu głowę, która potoczyła się w naszym kierunku praktycznie pod moje łapy. Zapowiada się... ciekawie. Spojrzałem w kierunku swoich towarzyszy. Saphira i Shi wyglądali na wyjątkowo skupionych i odrobinę przestraszonych, a Kemuri za to chyba zbytnio się nie przejął, chyba zacznę go lubić...
- Pokaż się... - warknął Shi, a praktycznie w tym samym momencie pojawiłą się przed nim śnieżnobiałą wadera z lewym okiem zasłoniętym niebieską różą. Po pojawieniu się wadery czarny basior odskoczył zdziwiony, a ona się zaśmiała. Niektórzy się nie zmieniają...
- Chyba wiesz po co tu jesteśmy. - powiedziałem spokojnie spoglądając na Śmierć na co ona odwróciła się w moim kierunku.
- Oczywiście, że wiem, nie rozumiem tylko czemu liczysz, że dam wam coś tak cennego za darmo... - powiedziała wadera pokazując łapą, że mamy iść za nią. Droga prowadziła przez most, a pod nim rów wypełniony różnymi stworami oraz zdeformowanymi potworami. Ciekawe zwierzątka tu trzymają od pewnego czasu...
- Nie sadziłem, że życie jednego wilka jest tak cenne. - stwierdziłem lekko wyzywająco na co ona prychnęła.
- Nie schlebiaj sobie, ja już was znam, alchemicy, medycy i inni śmicy... jak tylko dostaniesz w łapy lekarstwo to zaraz nauczysz się sam je wytwarzać... A tworzenie kolejnej tak silnej zarazy zajmie mi dużo czasu... - stwierdziła chichocząc. No to pięknie nie dość, że Śmierć to jeszcze psychopata.... - Ale... Myślę, że moglibyśmy się założyć, a dokładniej zagrać o lekarstwo w pewnej grze. - powiedziała siadając przed nami ze złośliwym uśmiechem.
- Red nawet się nie waż. - powiedział Shi stając pomiędzy mną a Śmiercią co znowu ją rozbawiło.
- Ojej. Wilczek się martwi o jaszczurkę. - powiedziała udając skruszony głos i przekręcając głowę.
- Nie masz tu nic do powiedzenia Shi. - powiedziałem chłodno mijając go, co dość zdziwiło basiora, no tak od takiej strony mnie raczej nie zna. Nie lubię się tak zachowywać, ale czasem trzeba. - Więc co to za gra? - zapytałem, a wadera się szeroko uśmiechnęła.
- Ruletka- powiedziała z uśmiechem, a wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni. - No tak, wy w tych czasach nie znacie jeszcze tej gry. - powiedziała, a w tym samym czasie tuż przed nią pojawiło się jakieś dziwne urządzenie. - To jest rewolwer, bardzo ciekawy wynalazek przyszłych dwunogów... Gra będzie polegała na tym, że rewolwer ma sześć miejsc na kulę. - powiedziała pokazując mi jakąś dziwną małą kulę. - Gdy naciśniesz spust kula może, ale nie musi wylecieć. Sama gra polega na tym, że każdy z nas przykłada rewolwer do głowy i strzla. - powiedziała po czym wykonując to co przed chwilą powiedziała podniosła broń i wystrzelił. - Wygrywa ten kto przeżyje. Teraz twoja kolej. - powiedziała przekazując mi broń. Spojrzałem na rewolwer po czym go podniosłem. Od takiego czegoś ma zależeć moje życie? Teraz nie ma miejsca na pomyłkę... Skoro jest sześć miejsc na kulę to oznacza to, że mam szansę jeden do sześciu na trafienie, teraz już jeden do pięciu... Prawdopodobnie teraz nie będzie tu kuli, wtedy zabawa trwała by zbyt krótko co z pewnością by niezadowoliło wadery. Nie jest ona mimo wszystko też głupia, nie sądzę, aby zostawiła rozstrzygnięcie tej gry losowi, więc z pewnością kula nie jest w trzecim ani piątym miejscu, teorytycznie musi być w czwartym lub szóstym, a obie zaś są przeznaczone dla mnie. Mam tylko jedną szansę... Raz wilku śmierć. Podniosłem pistolet i wykonując ten sam gest wystrzeliłem, ale za nim wadera się zoriętowała wystrzeliłem po raz drugi powodując osłupienie wszystkich. Cisza wydawała się trwać wieczność, a huk który usłyszałem obok ucga na chwilę mnie ogluszył, jednak kula dalej znajdowała się w broni, a ja żyłem, czyli się nie myliłem. Wadera spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Nie było powiedziane, że nie mogę wystrzelić dwa razy. - stwierdziłem, a wadera chwyciła broń i przystawiła do swojej głowy bez słowa. Po chwili usłyszałem świt i dużo głośniejszy niż wcześniej huk. W głowie Śmierci była teraz widoczna dziura z której wypływało coś w rodzaju krwi, a z rewolweru unosił się lekki dym.
- Gratulacje, znowu udało ci się mnie oszukać. Kiedyś się odegram. - stwierdziła wadera śmiejąc się i podając mi jakąś fiolkę z czerwoną cieczą, która nagle się przed nią pojawiła. Muszę jak najszybciej wrócić teraz z lekarstwem do domu. - Trzeba przyznać, że to było całkiem zabawne. - dodała po czym gdzieś po prostu odeszła, pewnie musi zregenerować tą dziurę w głowie, lub coś... Gdy z triumfalnym uśmiechem odwróciłem się w stronę dwóch wilków i kotki poczułem, że nagle coś mnie przewraca.
- Mogłeś zginąć idioto! - zawarczał czarny basior stojąc praktycznie nade mną. - Wiesz co ja bym zrobił jakby coś ci się stało?! - warczał dalej. No tak, zdobądź lekarstwo na jedną z najgorszych zaraz, a jedyne co dostaniesz w zamian to wkurzona kostka lodu.
- Ale jak widać żyje. Nie musisz się aż tak o mnie martwić. - stwierdziłem wesoło po raz kolejny podcinając mu łapy ogonem, nie zwracając uwagi na dalszy wywód basiora wstałem i zdjąłem z szyi fiolkę z trucizną, którą odstawiłem na ziemię oraz przywiązałem w jej miejsce fiolkę z lekarstwem.
- A tak wogóle to co miała na myśli śmierć mówiąc, że "znowu" ją oszukałeś? - zapytał gdy trochę się uspokoił i byliśmy już w drodze powrotnej w tunelu.
- Długa historia... W skrócie to grałem z nią w karty o życie mojej siostry. - stwierdziłem, a basior spojrzał na mnie jak na debila.
- Znajdź ty sobie normalnych znajomych. - powiedział, a ja się zaśmiałem.
- Jasne. - stwierdziłem mierząc go wzrokiem i dając do zrozumienia, że on się do normalnych nie zalicza. - A tak w ogóle to jak mamy zamiar wrócić?
1237 słów
Shi :3?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz