- Kangi. - zacząłem. - Niebawem są Twoje drugie urodziny, dorastasz.
- Tak, wiem. Nie mogę się doczekać! - odparł z uśmiechem młody samiec, po czym podszedł bliżej mnie.
- Dorosłość oznacza odpowiedzialność, wiele trudów, jak i trudnych decyzji. - westchnąłem. Prawie czarne (jeszcze) szczenię przytaknęło.
- Wiem o tym. - odparł. Uśmiechnąłem się. Wiedzieć wie, ale nie zdaje sobie sprawy jak ciężko bywa...
- Powiedz mi... co widzisz? - rozejrzałem się w około, podziwiając krajobraz watahy z góry.
- Wiele drzew, roślinność... góry, jeziora. Faunę... - wymieniał młody. Pokręciłem głową.
- To nie byle jaka fauna i flora. Należy ona do naszej watahy. - uśmiechnąłem się, czując ciepło na sercu. - I po to się szkolisz, po to te wszystkie nauki... byś umiał je obronić gdy nastanie potrzeba.
Kangi rozejrzał się po koronach drzew. Zaczął wyraźnie postrzegać roślinność nieco inaczej.
- Twoja moc jest potężna, wiesz o tym. Źle wykorzystana może doprowadzić do wielu niszczeń, klęski bądź i nawet zagłady. - spojrzałem na nieco speszonego małego. - Ale po to byłeś uczony, byś umiał nad nią zapanować. Byś wiedział co jest dobre, a co złe.
182 słowa
< Kangi? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz