21 lutego 2019

Od Scourge do Ripred'a

Kto by się spodziewał, że zatrzymam się w tym miejscu na dłużej? Nikt! Sam jestem zaskoczony. Zazwyczaj nie zastaje na dłużej niż dzień, a już minęło sporo czasu. Gdzieś tak... tydzień? Ze mną już znacznie lepiej. Już zdrowo stąpam łapami po ziemi. Lecz moje stosunki z Alfą... No cóż... Są ciężkie. Obecnie skakałem sobie wesoło po terenach. Wyobrażałem sobie wszystko w czerwieni krwi. Poprawia mi to znacznie nastrój. Nagle poczułem dziwny zapach. Zaraz, zaraz. Przecież to krew. Podskoczyłam radośnie. Zacząłem iść w kierunku, z którego dochodziła. Dotarłem do łani, która miała zranioną nogę. Och moje biedactwo. Wujek Scourge zaraz się tobą zajmie. Gdy miałem zabrać się za łanie, usłyszałem szelest. Łania natychmiast uciekła, co prawda kulawo, ale uciekła. Spojrzałem w kierunku, z którego dochodził szelest. Zza krzaków wyłonił się fioletowy wilk. Spojrzał na mnie, a ja przyjrzałem mu się. Miał dosyć dziwny wygląd.

- Kim jesteś?- spytał podejrzliwie.

- Jestem posłańcem śmierci i mam dla ciebie info. Wracasz do piekła kochany.- odparłem z uśmiechem, a basior prychnął.

- Bardzo śmieszne. - odparł. Zaśmiałem się.

- Szczerze to niedługo chyba ja zawitam u kochanej śmierci. Coraz więcej osób chce mnie zabić. Lecz śmierć mi nie straszna. To mój przyjaciel. - odparłem. Spojrzałem z uśmiechem w niebo. Po chwili spojrzałem ponownie na basiora.

- Zwą mnie Scourge, Kira, Plaga, Bicz. Miło mi. - uśmiechnąłem się. Jak ja to robię z tym kagańcem? Magia....

223 słów 

Ripred? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz