21 lutego 2019

Od Arieny do Kangi'ego


Czas płynął szybko. Nim się obejrzałam stałam się już dorosła. Wiele się zmieniło. Moje zachowanie, wygląd. A Kangi? Też się zmienił. Widywaliśmy się dosyć często. Jednak z czasem ja zaczęłam zajmować się lekcjami z Brego, a on szkoleniem z Lharą. Każdy z nas zajął się sobą. Lecz to nie osłabiło naszych więzi. Dalej widziałam się z Kangi'm. Pewnego dnia, gdy tylko się obudziłam, poczułam silne pragnienie. Tak więc wstałam. Claw smacznie sobie spał. Nagle rozległ się ryk. Wyszłam z jaskini, a za mną dopiero co obudzony Claw. Zauważyłam smoka lecącego prosto na nas. Gad zatrzymał się na jaskini, która oo chwili się zawaliła. Spojrzałem gniewnie w kierunku smoka. 

- Nie najlepsze lądowanie, ale na szczęście jestem cały. 

- Ale mój dom nie! - warknęłam. 

- Mały wypadek przy pracy. Nie martw się. Dasz sobie radę. - odparł gad i odleciał. Durna gadzina. Zdenerwowana skierowałam się do jeziora Tebe. Może tam, zaznam chwili spokoju. Gdy wraz z Claw'em dotarliśmy na miejsce poszłam się napić. Poczułam ulgę po napiciu się wody. Następnie położyłam się obok kocura pod drzewem.  Muszę znaleźć jakiś nowy dom. Nagle moim oczom ukazał się czarny basior. Chwila... Ja znam tego wilka. Wstałam z uśmiechem. Ruszyłam w kierunku dobrze znanego mi wilka. 

- Hej Kangi. - przywitałam się. 

- Hejka Ari. Co tam?- spytał. 

- Nie licząc ogromnego gada, który rozwalił mi dom, to wszystko dobrze. 

- Jak rozwalił? 

- Zrobił siebie z niego lądowisko. 

- Masz gdzie się zatrzymać?

- Nie za bardzo. 

- A może u mnie? Mam sporo miejsca. 

- Wiesz, skorzystałaby, ale nie jestem do końca pewna. Poza tym nie chce sprawiać kłopotów. 

- To żaden kłopot. 

- Ale ten tu to już tak. - odparłam pokazując na kocura obok mnie. Claw spojrzał na Kangi'ego wzrokiem ”Dalej o tym pamiętam”. Kan zaśmiał się. 

- Widzę, że Claw dalej ma mi za złe co się kiedyś stało. 

- On szybko nie odpuści.- odparłam z uśmiechem. 

- To co? Zostaniesz na noc?

- Ale Kangi...

- Nie. Nie ma żadnego Kangi. Jest tak albo nie.

- Niech ci będzie. Zgoda. Zostanę. 

- No i git. W takim razie choć za mną. - powiedział basior. Ruszyłam za nim. Szliśmy w ciszy, lecz przerwałam ją. 

- Jak ci się żyje? - spytałam. Byłam ciekawa jak tam treningi Kana. Minęło troszkę czasu odkąd rozmawiałam z bratem. Pora nadrobić stracone dni.

365 słów 

Kangi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz