Gdy Kangi zepchnął mnie z góry, turlając się ze mną ku dołowi, poczułem lekką złość, połączoną z zapytaniem. Zerkając ku górze ujrzałem włócznię i.. ludzi.. nakazałem młodemu uciekać i sam ruszyłem w głąb lasu. W pewnej chwili gwałtownie się zatrzymałem, zdając sobie sprawę iż Kangi zniknął. Powoli, ostrożnie zakradłem się ku zapachu psa, ludzi i młodego basiora... Prawie czarny samiec rozmawiał z psem, zaś chwile później dwunoga istota także się odezwała do młodego. Usłyszałem jak Kangi wita się z nim. Co ten szczeniak robi... sierść na karku zjeżyła mi się, byłem gotów do ataku. Ku mojemu zdziwieniu od człowieka nie biło ani złością, ani nienawiścią, ani żadnymi innym negatywnymi czynnikami. Dwunoga istota w pewnym momencie nawiązała ze mną kontakt wzrokowy i mimo uśmiechu, cofnęła się. Młody obrócił się ku mnie.
- Guree! Chodź, nie jest nieprzyjazny. - zawołał Kangi. Posłałem mu spojrzenie pełne nieufności i irytacji.
- Wybacz młody, to nie dla mnie. - warknąłem cicho.
152 słowa
< Kangi? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz