- Hej! - podskoczyłam niemalże automatycznie i pisnęłam. Laporem nawet się mnie nie przestraszył, westchnęłam ziewając przeciągle. Królik wcale nie był straszny, jednak sama myśl że wszedł mi do jaskini jak sobie spałam jest dość przerażająca. Pokazałam mu swoje białe kiełki i warknęłam ostrzegawczo. Zamrugał oczami i zaczął się myć. No chyba nie! Wiem że nie jestem straszna, ale potrafię rozszarpać moje zdobycze. No prawie, bo w końcu mam tylko trzy miesiące i zwykle ktoś dla mnie poluje. Nie żebym nie umiała, marudzą mi że jestem za mała i takie tam. Mruknęłam rozglądając się po jaskini, czym by go tutaj przegonić? Próbowałam prawie wszystkich możliwych sposobów by ten uparty jak osioł zając ruszył swój gruby tyłek z puszystym ogonkiem i wylazł z mojej jaskini. Nie no... Po chwili się podałam i krzyknęłam:
- A wyłaź mi stąd! - a że mój szczeniacki głos jest dość piskliwy, Laporem zaczął piszczeć zakrywając sobie uszy po czym z ponad świetlną prędkością wybiegł z mojej posiadłości. Westchnęłam z dumy wypinając swą pierś do przodu. Ni stąd ni zowąd w wejściu pojawiła się niebieskooka wadera imieniem Hanako.
(Hanako?)
328 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz