- Szczęście, kto to wymyślił?! - warknęłam wstając i oburzając się coraz głośniejszymi dźwiękami. - Ojć...- właśnie zdałam sobie sprawę z głupoty tej całej sytuacji. Nagle na zewnątrz pojawiły się świecące punkty, które przyciągały mnie swoją różnością kolorów, wręcz kusiły by do nich podejść, złapać je i nawet zjeść. Hehe, zupełnie jak ja...czyżbym też wyglądała na taką do schrupania? Przecież nawet pachnę jak wata cukrowa! To pewnie tak. Najeżyłam swoją puszystą sierść i z ostrożnością wyszłam z jaskini. Spojrzałam prosto, nic nie było.. ani śladu jakiejkolwiek istoty. To samo z lewą stroną, tam zaś było po prostu więcej świecących punktów. Westchnęłam już chcąc ganiać za kolorowymi kulami światła, gdy zerknęłam w prawo i zobaczyłam dinozaura! Właściwie to wyglądał jak...no dinozaur, o których opowiadała mi Anabell. Był to gad który poruszał się na dwóch nogach...syczał na mnie zerkając jednym z żółtych oczu. Podwinęłam ogon i położyłam uszy po sobie, wiedząc że jestem bezsilna. Nie wiedziałam co to do końca jest, lecz swoim wyrazem pyska zaczęło prosić mnie bym za nim poszła... Przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam bardzo niepewnie. Nie było mi zbyt wesoło, troszkę się bałam...wiedziałam że to może się skończyć źle. Po długim łażeniu bolały mnie już łapki, znaleźliśmy się na terenie o którym słyszałam, lecz nigdy na nim nie byłam. Było to bowiem smocze leże, jednak nie były tutaj tylko smoki. Blisko mnie było jakieś gniazdo, nie było ono smocze, nie było w nim jajek. Tylko futro...o co chodzi? Co to za zwierze? Jest oddalone od pozostałych i mało widoczne dla smoków. Dziwny stwór rozpłynął się niczym wiatr, wracałam szybko zastanawiając się o co chodzi. Czyżby jakaś przepowiednia?
385 słów
Guest zaliczony / Joena
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz