- Zapewne masz rację.- odparła Zitiri. - Bardzo miło mi się z wami rozmawiało. Musicie częściej tu wpadać. Teraz przepraszam was, ale obowiązki wzywają. Wy pewnie też spieszycie się, by wrócić do domku. Do zobaczenia kochani.
- Do zobaczenia Zitiri.- odparłam z uśmiechem.
- Miło było cię poznać.- odparł Guree. Zitiri spojrzała na niego z uśmiechem. Po chwili odwróciła się i odeszła. My również skierowaliśmy się w kierunku powrotnym.
- Urocza ta twoja przyjaciółka.- powiedział ukochany, a ja zaśmiałam się.
- Racja. Jest kochana, ale często wciska nosek tam gdzie nie powinna.- odparłam rozbawiona. Uwielbiałam Zitiri. Jest mi bardzo bliska. Guree zaśmiał się na moją odpowiedź. Szliśmy sobie raźnie w kierunku naszej jaskini, gdy nagle coś poruszyło się w krzakach. Zatrzymaliśmy się. Spojrzeliśmy w kierunku, skąd dochodził szelest.
- Zaczekaj tu Han. - odparł Guree. Basior zrobił dwa kroki. Nagle stanął, a przed nami ukazał się ogromny wąż leśny. Gad był naprawdę sporych rozmiarów. Złożyłam po sobie uszy i podkuliłam ogon. Guree również złożył po sobie uszy. Byliśmy w dość sporych tarapatach. Wąż wydawał się być trochę agresywnie nastawiony. Guree wycofał się powoli i stanął na przeciw mnie. Osłaniając mnie swoim ciałem, spoglądał w kierunku węża. Gad widząc, że Guree go nie atakuje zasyczał. Po chwili wąż z ogromną siłą i szybkością ruszył. Przepełznął obok nas. Końcówka jego ogona skaleczyła moją łapę po tym jak wąż machał nią na wszystkie strony. Gdy gad zniknął Guree spojrzał na mnie.
- Nic ci nie jest?- spytał.
- Nic.- odparła. Gdy chciałam zrobić krok do przodu poczułam ogromny ból. Zacisnęłam swoje ząbki. Spojrzałam na łapę, która mnie bolała. Z rany wydobywała się krew, która zaczynała kapać na ziemię.
- Han?- spytał ukochany. Po chwili spojrzał na moją łapę.- Krwawisz.
- To nic takiego.- odparłam, lecz Guree nie był co do tego przekonany.
298 słów
Guruś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz