- Twoje zguby się znalazły.- odparł dymny wilk, za co znów został od pantery.
- Siedź cicho!- warknął kotka. - I tak za dużo już narobiłeś kłopotów.
- Wypraszamy to sobie. Chciałem ich ściągnąć do domu, ale ten kot rzucił się na mnie.- odparł wilk. Znów dostał. - Ej!
- To są małe szkraby! Jesteś od nich większy!- gdy tak pantera wraz z wilkiem się kłócili, Guree podszedł do nas.
- Czy wy naprawdę musicie zawsze wypakowywać się w kłopoty? Martwiłem się. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że wychodzisz?
- Spałeś.- odparł Kangi.
- Trzeba było mnie obudzić.
- Ale wtedy nie pozwolił byś mi wyjść.
- Wiesz, że musisz opanować tą nową moc. Jest bardzo niebezpieczna.
- Tak wiem, ale chciałem odpocząć. Mam już dość treningu. Chciałem spotkać się z Ari.
- Ari! - usłyszeliśmy głos Yuki. Tuż za nią weszła Hanako.
- Więcej was matka nie miała?- mruknął niezadowolony Shi. Nikt jednak oprócz mnie chyba tego nie usłyszał.
- Aruś gdzie byłaś? Martwiłam się.- odparła wadera podchodząc do nas.
- Wybacz. Chciałam się tylko napić i wtedy spotkałam Kangi'ego. Potem miałam się z nim przejść do zatoki, ale ten wilk nas zaatakował.- odparłam, wskazując na dymnego wilka.
- Mam dość. Chciej być miłym i pomóc, ale gdy coś spierniczysz to jesteś tym złym. Dzięki. Dziękuję bardzo.- odparł zdenerwowany.
- Wybacz Yuki.- powiedziałam składając swoje uszka.
- Nie rób mi tego więcej. Bałam się o ciebie.- odparła wadera przytulając mnie. - Ty też Kangi powinieneś uważać.- odparła i przytuliła również Kangi'ego.
- Tak, tak. Wiem.- odparł braciszek, a ja zaśmiałam się.
- Ari, Kangi. Możecie na chwilę wyjść? Dorośli muszą porozmawiać.- odparł Red. Wraz z Kangi'm i Tobio opuściliśmy jaskinię Shi. Oddaliliśmy się kawałek i zasiadliśmy na trawie. Po chwili dołączyła do nas pantera. Miała chyba na imię Saphira.
- Jak się trzymacie?
- Dobrze.- powiedzieliśmy jednocześnie.
- Miałam ochotę rzucić się temu wilki do gardła widząc co wam zrobił.- odparła Saphira. Zaśmiałam się na jej słowa. Nagle coś poruszyło się w krzakach. Złożyłam uszy, a pantera wstała na równe łapy. Zza krzaków wyłonił się dziwny Kitsune. Miał na pyszczku czasie, a jego ogon był w połowie czarne jak reszta ciała i niebieski. Lis przyglądał nam się w ciszy.
~Nie bój się.~ usłyszałam w myślach. Podskoczyłam zaskoczona.
- Ari?- spytał Kangi.
- Ja... ja coś słyszałam.
~ To ja. Ten Kitsune przed wami. Mam na imię Kurushimi. Nie bój się. Nie mam złych zamiarów.
- Kangi ty też to słyszy?- spytałam.
- Ale co?- spytał, a ja zaniepokoiłam się.
~ Spokojnie Ari. Obecnie rozmawiam z tobą.
- Em... Ari? Ja też do słyszę.- odparł Kangi.
~ Przychodzę w pokoju. Dawno mnie nie było. Musiałem coś załatwić. Nie przypominam sobie szeniaków w watasze. Jesteście nowi?
- T-tak.- odparłam.
~ Wyglądacie uroczo. A najbardziej ty Ari. Kangi wygląda jak dumny basior, którym z pewnością się stanie. Tobio natomiast stanie się silnym kocurem.
- Skąd to wiesz?- spytałam. Nie usłyszałam jednak odpowiedzi, gdyż z jakimi Shi zaczęły wychodzić wilki. Kuru nagle zniknął.
~ Moje istnienie niech zostanie tajemnicą.- usłyszałam. Kangi spojrzał na mnie. On chyba też dostała taką wiadomość.
492 słów
Kangi? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz