- To dla mnie przyjemność być tu z Tobą. - odparłem nieco ściszonym głosem. Sam nie wiem do końca dlaczego tak się działo, ale nie potrafiłem głośniej. Nie potrafiłem ani znaleźć żartu ani pełnej powagi. Do tego delikatny uśmiech, którego za nic nie mogłem się pozbyć z pyska. I ten lekko machający na boki ogon... aj jejku.
***
Noc spędziliśmy leżąc w trawach Zaginionej Polany, między świecącymi kwiatami i źdźbłami. Chmury się rozstąpiły, dzięki czemu towarzyszyły nam gwiazdki na niebie i wąski sierp. Księżyc wydawał mi się tej nocy piękniejszy, niż w niejedną pełnię.
Rano obudził mnie rześki podmuch wiatru. Hanako spała wtulona w moje futro, ogółem oboje mieliśmy nieco komiczne pozycje. Obróciłem się powoli i delikatnie wstałem, by tylko nie obudzić samicy. Przez chwilę stałem wpatrzony w Han jak w obrazek. Spała tak słodko, niewinnie...
Rozciągnąłem się, ziewnąłem i niespiesznym krokiem ruszyłem by ugasić pragnienie w pobliskim strumyczku. Lekko skrzywiłem się gdy poczułem jak zimna jest woda, lecz odświeżała znakomicie. Gdy już chciałem podnieść głowę i wracać, w odbiciu w wodzie dostrzegłem ruch. Nim zdążyłem zareagować - leżałem w strumieniu, a radosna śnieżnobiała wadera tuż obok, cała roześmiana.
- Widzę, że humor dopisuje? - zaśmiałem się. Wadera przytaknęła.
- Jeszcze jak! - odparła wychodząc z prawie zmrożonej wody.
***
Do lasu, w którym mieszczą się nasze jaskinie, dotarliśmy po zaledwie dwóch dniach, bacznie zapamiętując drogę. Droga powrotna zajęła nam znacznie mniej czasu, a gdy już dotarliśmy na tereny watahy - pożegnaliśmy się i odeszliśmy w swe strony. Nie ukrywam, że wielka nadzieja trzymała moje serce, abyśmy się spotkali jak najszybciej.
Postanowiłem zajrzeć do Amerdill, która uknuła niecny plan związany ze mną i Hanako.
***
(W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że rozpoczynam kontynuację momentu na którym skończyłem w przypadku odpisu do Amerdill.)
Hanako stała tuż przed mną z serdecznym uśmiechem. Serce zawaliło mi znacznie mocniej, poczułem napływ dekoncentrującego gorąca.
- Witaj Hanako, cieszę się, że Cię widzę. - uśmiechnąłem się ciepło.
- Cześć Guree, cóż Ty tak oficjalnie? - zaśmiała się. - I z wzajemnością.
Zaproponowałem samicy przechadzkę nad Zaginioną Zatoczkę. Gdy już dotarliśmy na miejsce, poczułem jak fala naprawdę przyjemnego ciepła po raz kolejny ogarnia moje ciało. Uśmiechnąłem się deliktanie do wadery.
- Piękne miejsce. - powiedziała cicho.
- Masz rację... - odparłem niespiesznie, rozglądając się. Zapadła między nami pewnego rodzaju cisza, która była naprawdę przyjemna. Delikatny szum hal wpływał na mnie relaksująco. Można wręcz powiedzieć, że przez chwilę zapomniałem co chciałem zrobić. Westchnąłem lekko, zbierając się w sobie. Wstałem powoli, gdyż poczułem jak łapy mi drżą. Uśmiechnąłem się na myśl, że wadera samą obecnością potrafi mnie doprowadzić do takiego stanu.
- Hanako... Chciałbym Ci powiedzieć, że jesteś pierwszą osobą, do której odczuwam tak ogromne przywiązanie. Nigdy nie sądziłem, że otworzę się z uczuciami na kogokolwiek tak bardzo, jak do Ciebie. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, czuję, że mogę Ci naprawdę ufać. - przestąpiłem z łapy na łapę, ciągle patrzeć waderze o białym futrze w oczy. - Gdybym tylko mógł, spędziłbym z Tobą całą resztę swojego życia. I... jeżeli tylko tego chcesz, to pozwól mi zostać kimś więcej w Twoim życiu.
Spuściłem łeb na znak pokory i zamknąłem oczy. Cokolwiek Hanako by nie postanowiła, byłem na to gotów. Nawet na nic nie zdradzające milczenie, które właśnie nastąpiło.
562 słowa
< Hanakooo? UwU >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz