Nerwy opuszczały mnie naprawdę powoli, dobra...bardzo, bardzo powoli. Czemu aż tak zareagowałam na spadnięcie jego maski. Szczerze to nawet już nie pamiętam jego pyska, choć przez chwilę sądziłam (czyt: przez mini sekundę) że będzie mi się śniła po nocach. Mam dość twarde nerwy jeśli chodzi o pracę fizyczną w medycynie. Lecz nie sądziłam że Hairraya ukrywa pod maską, kolejną maskę. He he he, nawet się cieszę że już tego nie pamiętam. Krótka rozmowa skończyła się na tym że mój nowy PPwP (Przerażający Partner w Pracy) poszedł na pobliskie bagna by poszukać tego czegoś co nie zapamiętałam. Dziwne, ta nazwa rośliny brzmiała zupełnie jakby napisał ją pijany Włoch, opcjonalnie Francuz trzymający w pysku żabę. Jeju, o czym ja teraz myślę. Zdecydowanie muszę osiągnąć spokój, zawsze mi wychodzi gdy sobie podśpiewuje. Na stanowisku pojawiło się parę nieproszonych śmieci, wzięłam się więc do sprzątania. A w trakcie zaczęłam śpiewać, no dość często to robię. Ale tylko wtedy gdy jestem sama...na całe szczęście miałam chwilę dal siebie. Zamiatałam stoły ogonem i śmiałam się pod nosem śpiewając coraz głośniej i barwniej. Najgorsze było to ... że zaczęłam martwić się o basiora, bo wyszedł jakiś czas temu i nie wrócił. Może nie może znaleźć tej rośliny. Tak, zamartwiałam się...postanowiłam dokończyć pracę i iść go poszukać. Jednak gdy dochodziłam do refrenu i odwróciłam się, basior stał bardzo blisko mnie. Pisnęłam jak mały szczeniak...już na marne pytać czy coś słyszał...Ohhhhhh SZKODA ŻE NIE JEST GŁUCHY! No właśnie, nie jest... To teraz po usłyszeniu tego pewnie jest ...
251 słów
(Hairraya?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz