14 stycznia 2019

Od Ripred'a CD. Shi

Kiedy weszliśmy do obozu odrazu odczułem jak wszystkie oczy zwracają się w naszym kierunku. Na wszystkich bogów, nie macie lepszych zajęć niż gapienie się na mnie?! Kierowaliśmy się przed siebie wprost do jaskini zamieszkanej przez mistrza. Spojrzałem po chwili na Shi, wyglądał jakby chciał zagryźdz każdego kto odważy się chodź by krzywo spojrzeć w naszym kierunku, było to dość zabawne, jednak nie poprawiło mi to zbytnio humoru. W końcu jednak trzeba było się z tym zmierzyć, jak widać nie mogłem wiecznie uciekać. Miałem tylko nadzieję, że rozmowa pójdzie szybko, dostaniemy antidotum i będziemy mogli wyjechać. Myliłem się niestety. Wcale nie pomagał mi wzrok ciekawskich gapiów, a czasem i komentarze, czułem się jak typowy czarny charakter ze starych opowieści prowadzony na sąd, chodź wiadomo było, że i tak straci głowę. Jednak starałem się tego nie pokazywać, dumnie podniosłem głowę i patrzyłem się w prost na mój cel, przynajmniej jednej rzeczy nauczyła mnie samotna tułaczka jako szczeniak. Nigdy nie można pokazać swoich słabości. Zauważyłem w tym momencie na sobie jeszcze jeden wzrok, był to Shi, wilk lekko uśmiechnął się chcąc mi dodać otuchy. Miło z jego strony, ake nie potrzebuje litości. Gdy w końcu dotarliśmy do praciwni mojego byłego mistrza, zauważyły nas dwa dość rosłe smoki, zielony oraz czerwony, z czego zielony chyba mnie kojarzył bo odrazu przybrał bojową pozycje, jednak czerwony uderzył go lekko łapą w bok, dzięki czemu znaleźliśmy się w środku. Nigdy w życiu się chyba tak nie stresowałem. Trochę dziwne, że jednak nas wpuścili, ale nie zastanawiałem się nad tym. Nagle znowu zobaczyłem w głowie zdarzenia z mojego dzieciństwa, ta sama sala, ten sam strach przed tym co ogromny gad może zrobić, tylko, że tym razem nie do końca martwiłem się o siebie, chyba bardziej martwiłem się o mojego przyjaciela, jeśli można go tak nazwać. Jednak szybko wyrzuciłem z głowy te myśli i podeszliśmy do gada. Shi przez cały czas był gotowy, aby rzucić się na smoka w razie czego, on chyba nie rozumie, że to nie takoe proste...
Jako że smok stał do nas tyłem dopiero na wyraźne "Dzień dobry" powiedziane przez Shi się odwrócił, ja nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa.

- Witam. - odpowiedział spokojnym głosem gad odwracając się, po czym zauważając kim są jego goście zatrzymał się wyraźnie zaskoczony, podobnie jak i Shi. Rozbawiło mnie to odrobinę, pewnie sądził, że będzie to stary, pomarszczony gad z swą brodą i powycieranymi łuskami, a zamiast tego stał przed nim okazały, aż tryskający zdrowiem dorosły smok, nie mogący mieć więcej niż sześć lat. W końcu alchemia to w 60% fart, 30% talet, a tylko w 10% właściwe umiejętności. Jednak smok posiadał to wszystko, przez co szybko osiągnął sukces i został okrzyknięty jednym z największych mistrzów w tej dziedzinie. Patrząc na gada położyłem lekko uszy, może mógłbym jeszcze zwiać?

- Co tu sprowadza jednego z moich uczniów? - zapytał gad swoim niskim głosem, biedny Shi chyba się nie orzyzwyczai do głosów smoków. Co dziwne, nie użył on określenia "byłych uczniów". Spokój smoka wręcz wyprowadzał mnie z równowagi, już wolałbym otwartą wojnę, przynajmniej mógłbym powiedzieć spokojnie co myślę. Przez moje zamyślenie nie odpowiedziałem na pytanie smoka, więc inicjatywę rozmowy przejął Shi, dzięki bogowie, że tu ze mną przylazł, mimo, że przez niego aktualnie tu jestem.

- Przybyliśmy tu prosić o pomoc, potrzebne jest nam antidotum. - powiedział Shi, dawno niesłyszałem go mówiącego rak formalnym i zimnym tonem. Smok wyraźnie był niezadowolony tym, że nie ja odpowiedziałem.

- Ktoś cię pytał o zdanie wadero? - powiedział wzywającym tonem, a we mnie się zagotowało. Resztki zdrowego rozsądku postanowiły zrobić sobie wakacje i bez żadnych hamulców wygarnąłem gadowi.

- To, że jesteś jakimś zasranym mistrzem nie pozwala Ci tak odzywać się do mojego przyjaciela! - warknąłem, a smok się zaśmiał, jakby dokładnie czegoś takiego oczekiwał. Razem z Shi patrzyliśmy się zdziwieni na to co dalej zrobi gad. Czy mi się wydawało czy ten czarny kundel się zarumienił?

- Skoro już postanowiłeś się obudzić Ripredzie, to musimy wytłumaczyć parę spraw. - stwierdził. - Wybacz moje traktowanie, ale inaczej ten tu dalej by się nawet nie odezwał. - dodał kierując słowa do Shi. Czemu tego nie przewidziałem? To jedno z typowych zagrań tego gada. - Usiądzie proszę. - powiedział siadając praktycznie naprzewciwko nas. Patrząc na Shi, nie czuł się zbyt komfortowo w tej sytuacji, nie tylko on, a jeszcze nie cały rok temu w takiej sytuacji mógłbym sobie z wielkim gadem wesoło rozmawiać na jakiś nieważny temat.

- Zanim wyjaśniamy parę spraw. - powiedział patrząc na mnie. - To wysłucham powodu waszego przybycia tutaj, opowiadajcie. - po tych słowach spojrzał na Shi, najwidoczniej czekając aż on przedstawi tą sytuację, gdy nagle uderzył ogonem o ziemię, przez co Shi podskoczył do góry, a na mnie całe futro się zjeżyło. - Nie przedstawiłem się twojemu przyjacielu Ripredzie. - powiedział, jam to miał w zwyczaju do mojej osoby dość wzywającm tonem, a może to ja jestem przewrażliwiony? - Zwę się Virion. - powiedział dumnie po czym czekał na to aż Shi się przedstawi.

- Shi, generał wojsk watahy Najskrytszych Marzeń. - powiedział tym swoim formalnym tonem, co chyba rozbawiło trochę smoka. - Jak wcześniej wspomniałem przybyliśmy tu prosić o pomoc przy znalezieniu antidotum. - dodał, po czym zatrzymał swoją wypowiedź czekając na to co powie widocznie zastanawiający się smok.

- Od kiedy wadery są generałami? - zapytał smok, a ja z tych wszystkich nerwów aż się zaśmiałem, co spotkało się z lekko poirytowanym wzrokiem Shi. Na szczęście dzięki temu atmosfera się rozluźniła trochę.

- Shi jest basiorem, a do tego chodzącym przykladem skutków ubocznych złego zastosowania eliksiru. - powiedziałem, na co Shi rzucił mi spojrzenie w stylu "Zginiesz w cierpieniach" co ja oczywiście zignorowałem.

- Rozumiem - powiedział po czym skinął głową. - Czasem się tak zdarza. - dodał po czym wyszedł na chwilę, po czym wrócił z niewielką butelką. - Wystarczy to wypić, jutro wszystko wróci do normalności. - stwierdził wołając do siebie jakiegoś smoka.

- Shi, nie obrazisz się jeśli porozmawiam ma osobności twoim przyjacielem, Ferrie pokaże ci jaskinie w której możesz dziś nocować. - powiedział wskazując szarego smoka. Shi nie mając wiele do powiedzenia skinął głową i oboje ruszyli do wyjścia. Szlag by to, zostałem sam...

- Teraz możemy w końcu na spokojnie porozmawiać. - powiedział smok wpatrując się we mnie. - Chciałbym się w końcu dowiedzieć, czemu moi obaj najlepsi uczniowie nagle zniknęli. - dodał, a ja spojrzałem na niego z nieukrywanym zdziwienie. Tylko to go interesowało? To co się wtedy stało nie miało znaczenia? Zawsze sądziłem, że nie jest on do końca normalny, ale nawet jak na niego to przesada.

- A jak sądzisz? - zapytałem bardziej siebie niż jego unosząc głowę.

- Naprawdę? Nadal obwiniasz się za tamten atak... - powiedział patrząc się gdzieś w przestrzeń.

- Raczej bałem się konsekwencji tego co się stało, bałem się, że uznają mnie za mordercę. Tego, że żyjesz dowiedziałem się dopiero od Kanji'ego. - stwierdziłem patrząc na zmianę w podłogę i na smoka. Gad zaś podszedł bliżej siadając obok mnie zamiast naprzeciwko. Szczerze mówiąc, nawet mi tego brakowało, mimo, że mistrz był denerwujący, to jako szczeniak traktowałem go trochę jak starszego brata.

- Nie powinieneś, nikt nigdy nie miał ci tego za złe. - powiedział smok, na co odetchtnąłem. Nie sądziłem, że aż tak bardzo mi zależało aby to usłyszeć. Jakby zrzucić z siebie wielki kamień. Smok podobnie jak ja był uśmiechnięty, po czym zaczęliśmy całkiem przyjemną rozmowę na temat tego co spotkało mnie przez ostatni rok.

- No to skoro to już wyjaśnione, to odpowiedz mi proszę na jeszcze jedno pytanie. Skoro nic nie mogło cię tu ściągnąć, to czemu jak chodziło o tego wilka to tu przybyłeś bez najmniejszego słowa sprzeciwu? - zapytał gad z chytrym uśmiechem. Czy on coś sugeruje? Chodź było to w sumie dobre pytanie, peewnie gdyby chodziło o kogo innego to poprostu bym powiedział gdzie ma iść, a sam bym się nigdzie nie ruszył. Odpowiedź na te pytanie przyszła mi do głowy, jednak stwierdziłem, że to głupota, chyba jestem zbyt zmęczony na taką rozmowę. Virion widząc moje zaklopotanie i szukanie jakiejś odpowiedzi tylko się zaśmiał.

- Nie mam pojęcia. - odparłem w końcu, ignorując wszystkie napływające mi w tej chwili inne odpowiedzi. Smok był widocznie tym rozbawiony, dokładnie to pokładał się ze śmiechu.

- No dobra, pewnie ty również jesteś zmęczony podróżą, powinieneś odpocząć. - stwierdził gdy już się uspokoił.

- Miło, że o tym pomyślałeś, dopiero po paru godzinach męczenia mnie swoim gadaniem. - prychnąłem ze śmiechem, po czym udałem się w stronę jaskiń, stwierdziłem, że zapytam pierwszej osoby jaka się napatoczy gdzie jest jakaś wolna jaskinia. Jak się okazało szczęśliwym wybrańcem był pewien szary lis. Gdy leżałem już w jaskini coś nie dawało mi spokoju i do tego dokładnie wiedziałem co. Jednak udało mi się jakoś usunąć.

***

Następnego dnia obudziłem się dziwnie jak na mnie wcześnie. Od rana mój humor nie należał do najlepszych, a ból głowy wcale nie pomagał. Gdy wyszedłem z jaskini odrazu natknąłem się na rozmawiającego z jakimś smokiem Shi, chyba jednak polubił te gady.

- Widzę, że już wszystko w normie. - zaśmiałem się, a mój przyjaciel zaaragował podobnie. Może powinienem być aktorem, a nie najemnikiem, czy tam alchemem. Shi był w porównaniu do mnie w znakomitym humorze, trudno mu się w końcu dziwić. Każdy byłby radosny jakby mógł wrócić do swojej własnej postaci. Po chwili bordowy smok z jakim rozmawiał basior odleciał machając mu.

- Już nie masz peoblemów do smoków? - zapytałem wesoło.

- Niektóre są całkiem spoko, a jak wczoraj poszła rozmowa z mistrzem? - zapytał radośnie. Jestem ciekawy czy ak radosny Shi to już cud czy może nadal zjawisko paranormalne.

- Dobrze, wszystko wyjaśnione, można już wracać. - stwierdziłem, czemu akurat wtedy musiał mi tak okropnie pękać łeb? Wilk chyba zauważył, że coś jest nie tak, no to kariera aktora odwołana.

- Dobrze się czujesz? - zapytał, chyba zaniepokojony ? Trudno stwierdzić czyjeś intencje jak rozsadza ci głowę.

- Ujdzie, boli mnie povprostu trochę głowa, to tyle... - odparłem.

- Na pewno? - dopytywał się dalej basior.

- Ta, było by lepiej, gdyby pewien wilk tyle nie paplał. - stwierdziłem z głupim uśmiechem, ale basiorowi taka odpowiedź nie wystarczyła, gdyż usiadł tuż przedemną i przyłożył mi łapę do głowy. Od kiedy Shi jest opiekuńczy, albo cokolwiek go obchodzi? Zdziwiony zachowaniem wilka lekko się wzdrygnąłem.

- No to chwilę tu jeszcze posiedzimy, masz gorączkę, w tej cheili idziemy znaleźdz jakiegoś medyka. - powiedział wilk. Bez przesady, nic mi nie jest, to tylko ból głowy. Gdy chciałem się odezwać wilk mi odrazu przerwał. - Nawet nie próbuj się wymigać! - syknął po czym ruszyliśmy w kierunku najbliższego stworzenia mogącego wskazać nam drogę. Medykiem okazała się być niewielka czerwono-czarna lisica. Była w sumie całkiem miła, ale cały proces badanie musiał wyglądać prze zabawnie, gdyż lisica by obejrzeć mi pysk musiała oprzeć się przednimi łapami o moje barki.

- Wygląda na zatrucie jadem smoka. - stwierdziła podając mi lek przeciwbólowy, który miał pomóc z bólem głowy. - To bardzo delikatna reakcja organizmu, więc nie ma si czym martwić, ale zaraz na wszelki wypadek przyniosę Ci lekarstwo. - powiedziała idąc po tenże lek. Spojrzałem w stronę rozbawionego basiora, no tak, pół smok zatruty jadem smoka to ciekawy widok...

1777 słów (jackpot prawie xD)

Shi? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz