Sądziłam że to będzie jeden z tych najgorszych dni w moim życiu, jednak tym razem się myliłam. Gdy Hairraya poszedł zrobić to o co go poprosiłam , rozpromieniona pognałam do swojej jaskini niczym rakieta, ponieważ to właśnie tam zostawiłam wszystkie ostatnio czytane księgi. Przyznam się iż troszkę ich było i bałam się że przeglądając je mogę przewrócić o jedną kartkę za dużo. Ale fakt że mogę komuś pomóc dawał mi bardzo wiele motywacji, jakbym wypiła eliksir który daje mi energię. Przypomniałam sobie że na księdze były narysowane uszy, oczy, łapa, i nos. Miałam mały problem bo były aż dwa tomy, najpierw na spokojnie przejrzałam pierwszy. Nic z tego, nie znalazłam tego co potrzebowałam. Więc to pewnie ta druga...Uff jestem tak blisko a jednocześnie tak daleko tego co chcę osiągnąć. Otworzyłam ją i zaczęłam szukać, coraz bardziej się denerwując że nie mogę tego znaleźć. Na szczęście na stronie 238 znalazłam sposoby na odzyskanie wzroku. Czyli istniała spora szansa dla nowo poznanego mi samca. Westchnęłam wiedząc że od teraz przestanie być to takie łatwe, każdy ze sposobów wyglądał...a raczej był trudny do zrealizowania i nie zawsze się powodził. Wybrałam te dwa najkorzystniejsze i pognałam w poszukiwaniu basiora. Nie wiem czemu się tak śpieszyłam, ale pobiegłam pędem nad jeziorko i niedaleko wyczułam zapach Hairraya. Westchnąwszy i uśmiechając się promiennie zobaczyłam go wśród drzew. Machnęłam ogonem i skoczyłam na niego z zaskoczenia...sama nie wiedząc co ja zrobiłam podniosłam się i krzyknęłam:
- Mam! - sama nie wiem kiedy ostatnio...z tak wesołym akcentem udało mi się krzyknąć.
Po prostu kocham pomagać. Wyjaśniłam na czym polegają oba sposoby, jeden z nich wymagał wyprawy dość daleko, miejsce było strzeżone...niebiańska rzeka. Drugi zaś był również ryzykowny, potrzebny składnik znajdował się również dość daleko. Był to jad węża Boole, jednak nie do końca efekt będzie zadowalający.
298 słów
(Hairraya?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz