- Ej patrz.- wskazała na pióro.
Było to pojedyncze pióro feniksa, tak piękne i dumne jak ptak do którego należą. Właściwie to jedne ze stworzeń które podziwiam. Ame podała mi piórko bym się mu przyjrzał...
- Coś mi tutaj nie gra..- warknąłem.
Wadera speszyła się i odskoczyła od mojej osoby, dotychczas znała mnie jako dość zabawnego samca który zna się na swoim fachu. Więc nie spodziewała się że na nią warknę, jednak to nie na nią warczałem. Zauważyłem pewien szczegół, na piórze Feniksa była plama krwi, kto wie do kogo należała. Te ptaki są dość dumne jak i mądre, tylko że...
- O co chodzi? Zobacz, jest ich więcej! - ucieszyła się.
Zapominając o tym że przed chwilą dziwnie się zachowałem...zaczęła podążać za dziwnie ułożonymi piórami.
- Zaczekaj, na tym piórze jest krew! - mruknąłem władczo patrząc jak odchodzi.
Nagle skrzeki, dziwne odgłosy dały nam się we znaki. Pobiegliśmy tam, na miejscu zastaliśmy dwa stworzenia. Bez wątpienia były ptakami, to Feniksy, no nieźle. Jeden z nich był przeciętny, drugi zaś czarny...nigdy takiego nie widziałem. Rozdzieliliśmy ich jak najszybciej, płomienny ptak odleciał..drugi zaś strasznie mi się upodobał. Parę chwil wystarczyło bym zdążył zrozumieć że będzie on moim towarzyszem...
224 słowa
(Ame? Mer? Jak wolisz.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz