Starałem się powstrzymać od śmiechu, ale nie mogłem. Okazało się, że Red otruł się jadem smoka. Jak on to zrobił? Poza tym on jest smokiem. Może nie w stu procentach, ale w połowie. Nie wiedziałem, że to możliwe. Gdy lisica wróciła podała Redowi lekarstwo, a ja przyglądałem się wilkowi z uśmiechem. Mogę ogłosić, że ta zmiana płci dobrze mi zrobiła. Jeszcze bardziej cieszyłem się na myśl, że w końcu wróciłem. Tęskniłem za swoim ciałem. To co ja przeżyłem było straszne. Ale przynajmniej spotkała nas ciekawą przygoda. Już wiem co będę robił jak wrócimy. Zgłoszenia, że przez cały rok nie będę dostępny jeśli chodzi o wyprawy. Mam dość. Chcę wrócić do WNM i zostać tam. Nie planuje ruszać się z jej terenów. Gdy lisica skończyła zajmować się Redem, wróciliśmy do mistrza Ripreda. Gad zabrał jeszcze na chwilę basiora, a ja porozmawiałem jeszcze z paroma smokami. Okazały się całkiem, całkiem. Po rozmowie Red oświadczył, że pora wracać. Tak więc ruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem woleliśmy się kawałek przejść.
- Ciekawa przegroda.- powiedziałem w pewnym momencie.
- Masz rację. Najciekawsze było to, jak byłeś podrywany przez inne smoki.- zaśmiał się basior, za co dostał ode mnie pełne mordu spojrzenie.
- Bardzo śmieszne. No naprawdę.- odparłem.- Te gady wstydu nie mają. Przystawiając się do wszystkiego co popadnie.
- Zwłaszcza, jak ten ktoś im się podoba.- odparł rozbawiony Red. Postanowiłem się z nim trochę podroczyć.
- Masz rację. Trudno mi się oprzeć. Wychodzi na to, że wzbudzam zainteresowanie nawet u smoków.- Red spojrzał na mnie pytająco, a ja zaśmiałem się. Szczerze w głębi zastanawiałem się dlaczego stałem się taki.... Inny. Droga powrotna mijała dość nudno. W pewnym momencie zapragnęliśmy wrócić szybciej dlatego przybraliśmy specjalne formy i wróciliśmy do domu. Pierwszą noc spędziliśmy w grocie, drugą pod gołym niebem, trzecią zarwaliśmy, a czwartą spędziliśmy między drzewami. Gdy nadszedł czas na przejście przez Mroczny Las poczułem niepokój. Spojrzałem na Ripreda.
- Raczej się nie boisz, co?- odparł z uśmiechem. Prychnąłem na jego słowa. Ruszyłem przed siebie. Red zaśmiał się, a ja zignorowałem go. No i cały mój dobry humor szlag trafił. Mruknąłem pod nosem. Szliśmy w ciszy, gdyż straciłem ochotę na rozmowę z tym wilkiem.
- Czyżby nasz generał się zdenerwował?- spytał Red z durnym uśmieszkiem.
- Durna jaszczurka.- mruknąłem. Ripred chyba tego nie usłyszał, ponieważ nie zareagował. Mógł również po prostu mnie zignorować. Obecnie miałem to gdzieś. Nagle usłyszałem szelest. Jako iż dalej byliśmy w mrocznym lesie mogło to świadczyć o nowym niebezpieczeństwie. Zza krzaków wyszedł jeleń. Nie był on zwykłym jeleniem. To był energetyczny jeleń. Spojrzał na nas. Mnie zamurowało. Red przyglądał się zwierzęciu, które zaczęło przygotowywać się do ataku. Rospyliłem wokół nas dym, dzięki któremu zwierzę nie wiedziało do końca gdzie jesteśmy. Zyskaliśmy czas na ucieczkę. Tak więc skorzystaliśmy z szansy. Biegliśmy jak najszybciej. Gdy nareszcie dotarliśmy do jakiejś groty nastał wieczór. Czułem się padnięty, więc zarządziłem postój. Red zgodził się. Rozpaliliśmy ognisko i zasiadliśmy przy nim.
- To kto czuwa pierwszy?
- Obojętnie.- odparłem beznamiętny. Reda mruknął coś pod nosem.
- Nie mrucz. Jeśli masz coś do powiedzenia to powiedz. - odparłem. Red zacisnął zęby. Chyba go zdenerwowałem.
- Mógłbyś być bardziej czuły.- odparł odwracając wzrok.
- O co ci chodzi?- spytałem zimno.
- I ten tramwaj co nie chodzi! O ciebie ty kostko lodu!- warknął Red. Spojrzałem na niego, a ten kontynuował.- Czasem mam wrażenie, że połowa ciebie składa się z lodu i skały. Zero uczuć.
- Nie tym tonem.- warknąłem.
- Bo co mi zrobisz? Jesteś generałem i tyle. Nie podlegam twoim rozkazom.
- Słuchaj ty zającu jeden. Nikt nie prosił cię o zdanie.
- Powiedział ten, co nawet do sióstr odnosi się nieczule.
- To co jest między nami to nie twój cholerny interes.
- No i co z tego. Twoja przemiana w waderę też nie była moim durnym interesem, a jakoś ruszyłem tyłek i ci pomogłem, a ty masz to pod ogonem!- krzyknął.
- Słuchaj. Mogłeś w każdej chwili zrezygnować.
- Ale ty, choroba nie rozumiesz co znaczy poświęcenie! Dla ciebie kurde spotkałem się z moim mistrzem! A ty masz to w głębokim poważaniu!
- Czemu się wszystkiego czepiasz?! Okresu żeś dostał?!
- Mam dość twojego gburowatego „ja”!
- A ja mam dość ciebie!
- Skoro tak to może lepiej byś odszedł!- warknął Red. Poczułem ukłucie. Złożyłem po sobie uszy.
- Może i masz rację. Lepiej będzie jak odejdę.- odparłem smutniejszym tonem. Odwróciłem się i zmieniłem parę kroków. Odwróciłem na chwilę głowę. Zobaczyłem, że Red spogląda w bok, a w jego oczach stoją łzy, które odbijają światło, bijące z ogniska. Że spuszczoną głową odszedłem. Łzy spływały po moim pysku. Idąc tak poczułem jak robi się zimniej. Żałowałem, że tak potoczyła się ta kłótnia, ale to ona zaczął. Zimnokrwisty gad. Gdy znalazłem jakąś wolną jaskinię położyłem się w niej i zasnąłem. Obudziłem się następnego dnia. Słońce było już dość wysoko. Wyszedłem z jaskini i ruszyłem w stronę gdzie wczoraj był Red. Niestety nie zastałem go tam. Musiał już wyruszyć w drogę powrotną. Ponownie złożyłem po sobie uszy, przypominając sobie wczorajszą sytuację. Prychnąłem. Po co mi on w ogóle? Sam wrócę do domu.
Tak więc ruszyłem w drogę powrotną. Jeszcze kawałek i już znajdę się na naszych terenach. Nagle usłyszałem dziwny dźwięk. Nie spodobał mi się on. Miałem źle przeczucia, które się sprawdziły. Przede mną stał piekielny ogar. Te kundle są głupie jak but, ale i jednocześnie cholernie dobre w walce. Tym razem byłem jednak w swojej prawdziwej formie.
- Na co czekasz durny kundlu?- spytałem warcząc. Ogar po chwili ruszył na mnie, a ja odskoczyłem. Starałem się powalić zwierzę, co czasem mi wychodziło. Po ciężkim zmaganiu udało mi się pokonać bestię. Niestety zadał mi on dość poważne obrażenia. Krew spływała po moim ciele i kapała na ziemię. Czułem, jak siły mnie opuszczają. Jeszcze nie wróciłem do dawnej kondycji. Na szczęście udało mi się doczłapać do naszych kochanych terenów. Gdy tylko znalazłem się na nich poczułem jak upadam. Nie miałem sił, by się podnieść. Może już nadszedł na mnie czas?
~~~
Obudziłem się w swojej jaskini. Nie widziałem wszystkiego dokładnie, ponieważ miałem rozmazany obraz. Trochę mnie to zaniepokoiło. Zastanawiałem się o co chodzi.
- Obudził się.- usłyszałem, cichy głos. Spojrzałem w tamtym kierunku. Zobaczyłem szarą postać. Chyba była to wadera. Zaraz obok niej pojawiła się biała postać. Możliwe, że był to Guree bądź Han, a tą szara to pewnie Joena.
- Co z nim?- spytała biała postać głosem podobnym do Hanako. Więc to ona. Momentalnie zaczęło mi się robić gorąco. Wystawiłem język, by choć trochę się ochłodzić. Na szczęście udało się.
- Shi? Słyszysz mnie? - pytała Han.
- T-Tak.- wyjąkałem. Ból głowy nie pozwalał mi normalnie myśleć. Czułem, że mój mózg zaraz eksploduje.
- Gdzie Red?- spytałem.
- W swojej jaskini. Mam go zawołać?
- Nie. On nie chce mnie widzieć.- odparłem i przymknąłem oczy.
- Co żeście zrobili?- spytała Han. Ja jednak nie zdążyłem odpowedzieć, gdyż przed moimi oczami zrobiło się ciemno.
1100 słów
Ripred?
Shi powraca do swojej prawdziwej formy. Znów staje się basiorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz