- Nie odpuścisz prawda? - rzuciłem bardziej w przestrzeń niż do wadery.- W takim razie ruszajmy, lepiej nie zostawiać watahy bez medyków na zbyt długo. - powiedziałem po czym ruszyliśmy. Przez większość drogi panowała raczej cisza, co najwyżej co jakiś czas Yuki się o coś zapytała. Podróż jak na razie była po prostu nudna, nic się nie działo, a nasza droga prowadziła przez zwykły las. Ta, drzewo, drzewo o kurde zwrot akcji - krzak.
- Jak sądzisz jak daleko to jest? - zapytałem w końcu znudzony.
- Nie mam pojęcia... - powiedziała wzdychając, chyba też zaczynała nudzić się drogą, gdy nagle przed nami coś wyskoczyło, dokładnie mówiąc ktoś, gdyż był to Dizako. Wadera zapiszczała wręcz na jego widok, ale nie ze strachu, chyba ktoś tu lubi ładne zwierzątka, może i go nie widziałem, ake za to zawsze jak gdzieś idziemy wszyscy się nim zachwycają. Mam nadzieję, że Daza będzie dla niej miły, a nie tak jak zawsze...
- Siemka Hai.- rzuciło stworzenie, a ja kiwnąłem głową na przywitanie, sądząc jednak, że wadera nie wie o cho chodzi postanowiłem go przedstawić.
- To jest mój przyjaciel Daizako. - powiedziałem pokazując stworzenie łapą, na co on od trąci moją łapę swoim ogonem.
- Gdzie lecisz z taką obstawą? - zapytał wesoło, mogę przysiąść, że się głupio szczeżąc, na co wadera cicho prychnęła. No i zaczęła się dyskusja... Nie sądziłem, że wadera umie się z kimś kłócić. Chyba jednak wolę nude, ale napięta atmosfera... Obiecuję ci Daza, że później się z tobą policzę.
- No dobra Daza, albo idziesz z nami albo zwijaj się. - stwierdziłem, a mój przyjaciel się zaśmiał.
- Jakbym śmiał! No to gdzie idziemy? - zaśmiał się.
286 słów
Yu ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz