- Spokojnie, to tylko ja, mam te rośliny. - powiedziałem kładąc zielsko koło probówek. Wydaje mi się, że jeszcze nie ogluchłem.
- Czy ty musisz się zawsze tak skradać? - zapytała, pewnie przewracając oczami.
No niestety ale nawyki. Po chwili zacząłem tłumaczyć waderze jak ma wymieszać jad z zielskiem, gdy to już zrobiła usiadła opierając się o blat, a ja zrobiłem to samo na przeciwko pomieszczenia. Mimo wszystko medyk był z niej naprawdę świetny.
- Trochę słabe rozpoczęcie znajomości. - stwierdziła w końcu, a ja przytaknąłem.
- Nawet bardzo bym powiedział. - didałem ze śmiechem, gdyż nie raz poznawałem wilki w dużo gorszych sytuacjach. Wydawało mi się, że wadera chce się o coś zapytać.
- Nie wiem czy powinnam o to pytać, ale co ci się stało? - zapytała lekko zmieszana, kolejna ciekawska osoba, teorytycznie to mi to nie przeszkadza, ale zabawne jest mówić coś po raz tysięczny.
- Długa historia, ale w skrócie to wilki z mojej watahy podłożyły ogień w jaskini jak byłem szczenem i trochę mnie podfajczyło. - odparłem.
- Czyli to przez ogień? Wiesz, że jeśli tak to da się to wyleczyć, prawda? - powiedziała.
235 słów (się dzieje xD)
Yu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz