27 stycznia 2019

Od Ripreda CD. Shi

Ciekawe gdzie ten znów polazł. Chodź może bardziej powinno mnie interesować, czemu leżę aktualnie w jego jaskini, a kij z tym, wkońcu nikt mnie rano nie obudził, więc nie powinienem narzekać. Po chwili jednak nie miałem już zamiaru spać, ale ciekawiło mnie gdzie go wywiało. Po chwili basior wszedł do jaskini kładąc przedemną dwa zające.

- Śniadanie. - stwierdził na co ja spojrzałem na niego zdziwiony, ale w sumie co mi tam, mam tylko pięćdziesiąt procent szans, że jest zatrute, raz wilku śmierć. Podziękowałem za jedzenie i zabrałem się za nie. Stwierdzam iż zatrute nie było. Po chwili gdy Shi wyraźnie chciał coś powiedzieć, ten idiota się rumienił, czy mam coś z oczami, do jaskini wbiegł biały basior, Guree.

- Co się stało?! - zapytałem odrazu podnosząc się z siadu i podchodząc do wilka. Ostatnio bardziej generałuje niż Shi, mógłby się wziąść do roboty...

- Demony znowu nas atakują. - powiedział po czym ruszył przed siebie, a ja zaraz za nim. Chwileczkę, zatrzymałem się powodując, że idący za nami Shi omało we mnie nie wpadł.

- Ty to ledwie chodzisz, lepiej zostań tu i pilnuj obozu. - powiedziałem szybko po czym znowu ruszyłem biegiem za białym basiorem. Po chwili dołączyło do nas jeszcze parę wilków, o dziwo Guree zabrał swojego ucznia, szczeniak już trochę podrósł... Chwilę później zobaczyliśmy cztery szalejące niedaleko nas demony, za każdym razem jest ich coraz więcej...
Podzieliliśmy się na dwie grupy, każda miała się zająć dwoma demonami. W pierwszej byłem ja z białym basiorem i jego uczniem, a w kolejnej Xever, Rodeo i Frugo. Walka była zacięta, jak się okazało Guree nieźle wyszkolił dzieciaka, szczen w jakiś dziwny sposób zabił jednego demona, a drugiego zranił, ale przez to Frugo musiał odprowadzić go na bliższe tereny bo młody zasłabł. Gdy już prawie uporariśmy się z demonami, nagle do naszych uszu dotarł dźwięk wycia, cholerne ogary. Po chwili wyskoczyło w naszym kierunku trzy piekielne ogary. Xever i Rodeo mieli wykończyć demony, a ja i Guree staraliśmy się odciągnąć i ubić te piekielne kundle. Udało nam się zabić jednego, ale rany nie pozwalały nam prowadzić normalnego ataku na resztę. Ja miałem odciągnąć gdzieś jednego po czym zamienić się w smoka i zwiać, a on miał swojego zepchnąć do jednego z jezior( Te kundle nie znoszą wody). Po chwili biegałem już przed siebie, a za mną demon. Na moje nieszczęście po chwili biegu znalazłem się na klifie, stwierdziłem, że to dobry moment na przemianę w smoka. Ku mojemu zdziwieniu gdy wystartowałem w górę coś złapało mnie za skrzydło i rzuciło o ziemię. Cholerny ogar. Na mój odwrotny fart, ta czarna wywłoka złamała mi skrzydło, cały misterny plan właśnie się rzucił z klifu, a przedemną stał gotowy aby mnie zabić demon. Odrazu zmieniłem się w wilka i starałem się jakoś opierać ataki demona, ale nie miałem już na to zbytnio siły. Gdy nagle coś czarnego uderzyło w bok ogara, sprawiając, że ten się przewrócił. Nie czekając ani sekundy dokończyłem dzieło mojego wybawcy i zepchnąłem poczwarę z klifu. Po tym odwrociłem się aby zobaczyć kto mi pomógł. Serio znowu on?!

500 słów 

Shi :3 ? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz