- Ari zaczekaj! - zawołałem doganiając odchodzącą waderę. Gdy mi się to udało zauważyłem, że ma w oczach łzy, chyba płaczę. Eh, co mam teraz zrobić?
- Nie martw się, mój trening już prawie całkowicie się skończył. - powiedziałem siadając przed młodszą waderą i uśmiechając się. - To kwestja tylko paru dni. - dodałem, aby ją pocieszyć, co chyba mi się udało bo Ari otarła oczy łapą.
- Obiecujesz? - zapytała.
- Jasne. - powiedziałem wesoło na co ona rzuciła mi się na szyję radośnie obejmując mnie łapami. - Nie uduś mnie! - zawołałem wesoło, na co ona również się zaśmiała. - Jako, że dziś tak trochę zdezerterowałem z treningów, to myślę, że możemy gdzieś pójść, jeden dzień nikogo nie zbawi. - stwierdziłem, a radosna już wadera przyznała mi rację.
- To gdzie idziemy? - zapytała radośnie. - Słyszałam, że w okolicy jest gdzieś zaginiona zatoczka. - dodała podekscytowana.
- No to ruszajmy! Na podbój zatoki! - zawołałem radośnie.
- Tobio, idziesz z nami? - zapytałem kota, ale on pokręcił głową.
- Idźcie sami, ja w razie czego będę cię krył przed Guree. - zaśmiał się kot dalej pluskając w wodzie. Taki przyjaciel to skarb... Po chwili ruszyliśmy z Ari w kierunku kryształowego wybrzeża, lecz bardziej na wschód, dzieki czemu mieliśmy dojść do naszego celu. Przez całą drogę żartowaliśmy i rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim. Miła odmiana bo Guree zazwyczaj nie chce ze mną rozmawiać, od czasu odkrycia prze zemnie nowej mocy zachowuje się jakby się mnie obawiał, myśli, że tego nie zauważyłem, ale się myli...
- Przerwa na drugie śniadanie! - zawołała Ari po czym oboje upolowaliśmy parę zajęcy. Po posileniu się ruszyliśmy dalej, na podbój zatoczki.
275 słów
Ari :33 ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz