- Kim jesteś?- spytałem zimnym tonem.
- Twoim imiennikiem.
- To znaczy?- spytałem.
- Co oznacza twe imię?
- Coś co cię spotkałam jeśli nie przestaniesz mnie denerwować.- warknąłem.
- Masz w sobie sporo odwagi. Powodzenia w zabiciu śmierci.- po słowach wilka prychnąłem rozbawiony.
-Ty zwiesz się śmiercią? Podaj mi powód, dlaczego miałbym ci wierzyć.
- Znajdujemy się w moim podziemnym królestwie.
- To o niczym nie świadczy.- odparłem niezadowolony. Wilk westchnął ciężko. Sięgnął łapą do kaptura. Po chwili wyżej wymieniona rzecz upadła na jego barki, a jego pyska już nic nie zasłaniało. Widok jaki zobaczyłem zdziwił mnie. Na miejscu pyska znajdowała się czaszka. Oczy basiora były koloru czerwonego. Czyli tak wygląda śmierć?
- Teraz wierzysz?- spytał.
- To, że tak wyglądasz o niczym nie świadczy.- warknąłem.
- Wy żywi potrzebujecie twardych dowodów. Takie więc ci dam. Chodź za mną. - Nie wiem dlaczego, ale ruszyłem za basiorem.
- Czyli mam mówić ci śmierć?- spytałem w pewnym momencie. Wilk westchnął.
- Wszystko mi jedno. I tak nie zagościsz tu długo. Twoja misja nie została jeszcze spełniona.
- Co masz na myśli? Poza tym możesz nie gadać do mnie z maską na pysku?
- To nie maska. To mój pysk.
- Bardzo śmieszne.- odparłem, a basior westchnął.
- Chcesz się przekonać?- spytał. Przytaknąłem stanowczo. Basior podszedł do mnie i wziął moją łapę. Niekierował ją na ową maskę. Były to prawdziwe kości. Wzdrygnąłem się gdy tylko ich dotknąłem.
- Co to ma być do jasnej cholery?!- krzyknąłem, zabierając łapę.
- Uspokój się.- odparł spokojnie wilk.- Słyniesz ze stoickiego spokoju.- basior miał rację. Westchnąłem. Po chwili udało mi się wrócić do dawnego stanu.
- Czemu tutaj jestem?
- Ze względu na twoje przeznaczenie.- spojrzałem na wilka pytająco.
- Moje przeznaczenie?- powtórzyłem. Śmierć jednak nie odpowiedział. Ruszył dalej. Szliśmy obok siebie, a między nami panowała grobowa ciszę. Nagle ujrzałem ogromny czarny pałac.
To właśnie w jego kierunku zmierzaliśmy.
- Gdzie mnie prowadzisz?- spytałem.
- Do miejsca, w którym wszystko się wyjaśni.- odpowiedź śmierci nie spodobała mi się. Dalej miałem za mało informacji. Rozglądałem się w różne strony. Chciałem zapamiętać jak najwięcej. Kto wie, może będę musiała uciekać? Gdy dotarliśmy do zamku, wrota otworzyły się i mogliśmy wejść do środka. Sala, która mi się ukazała była niesamowita. Mimo iż wyglądała na zniszczoną.
- To już niedaleko. Jeszcze chwila, a będziemy na miejscu.- odparła śmierć, kierując się w stronę schodów prowadzących na dół. Ta cisza mnie dobijała. Schodziliśmy ze schodów, a ja zastanawiałem się, dlaczego to ja trafiłem do tej krainy. Gdy zeszliśmy na dół zobaczyłem mnóstwo wilków w postaci dymy. Miałem one zielone oczy, a z ich paszczy kapała jakaś zielona ciecz.
Co tu się wyprawia? Kim są te stworzenia, a raczej czym? Wyglądały przerażająco. Gdy tylko weszliśmy do pomieszczenia wszystkie ich ślepia powędrowały na mnie. Poczułem wstręt.
- Czym są te stworzenia?
- To duszę wszystkich wilków, które odeszły z waszego świata.
- Możesz mi powiedzieć, czemu mnie tutaj ściągłeś?
- Chcę ci coś pokazać.- odparł wilk i podszedł do wielkiej dziury napełnionej jakąś czerwoną cieczą. Byłem pewny, że to krew.
- Chodź za mną.- odparł wilk. Następnie wskoczył do środka dziury i zniknął. Spojrzałem zaskoczony w jego kierunku. Niepewnie podszedłem i również wskoczyłem. Znalazłem się po drugiej stronie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Znajdowaliśmy się przy Studni Życzeń. To były tereny naszej watahy.
- Dom.- szepnąłem.
- Wizja.- odparł basior. Nagle zauważyłem jak z wody coś się wynurza. Było to czarne monstrum. Nagle zauważyłem jak podchodzi do niego Joena.
- Nie!- krzyknąłem, lecz siostra nie posłuchała. Gdy była już blisko potwór zjadł ją. Krew trysnęła ogromny strumieniem.
- Nie!- krzyknąłem. Chciałem pobiec, a nie mogłem. Śmierć mi na to nie pozwolił, wystawiając swoją kosę. Do moich oczu napłynęły łzy. Zacisnąłem kły.
- To ją czeka w przyszłości. Musisz coś na to poradzić. To monstrum zabija wasz świat.
- Jak temu zapobiec?!- odparłem bezsilnie.
- To już musisz sam odkryć. - nagle znikąd pojawiły się duszę wilków. Zaczęły nas okrążać. Spojrzałem na śmierć. Jego oczy świeciły, a wokół nas panowała ciemność. Studnia i reszta otoczenia zniknęły.
- Co tu się wprawia?!- spytałem.
- Czas na ciebie.- odparł wilk. Jego głos mnie przeraził. Brzmiał tak, jakby mówiły dwa wilki naraz. Nagle zobaczyłem błysk ostrza kosy. Po chwili poczułem ból. To koniec. Ciemność. Cisza. Nagle krzyk.
~~
Gdy tylko usłyszałem krzyk otworzyłem oczy. Wziąłem głęboki wdech. Byłem sam. Rozejrzałem się. Moja jaskinia. Właśnie się w niej znajdywałem. Gdzie reszta? Wstałem i wybiegłem z jaskini. Biegnąc tak wpadłem na Reda.
- Ej!- warknął.
- Red?- spytałem niedowierzając.
- Nie kurde, Święty Mikołaj. Jasne, że ja durniu. Uważaj jak biegniesz!- Jak ja tęskniłem za jego głupim biadoleniem.
- Cieszę się, że cię widzę.- powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Chyba za mocno się w głowę uderzyłeś.- odparł basior i odszedł. Gdy ruszyłem przed siebie spotkałem wszystkich z watahy. Na szczęście wszyscy byli cali. Ale o co z tym wszystkim chodzi? Tego już się nie dowiedziałem.
Koniec :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz