No chyba oszalał?! Sądzi że pozwolę mu iść samemu, nawet ja nie wiem gdzie to dokładnie jest a mam sprawne dwoje oczu! No ładnie, co ja zrobiłam? Bałam się że to będzie moja wina jeśli stanie się mu coś po drodze. Lub wróci zły na mnie że wcale nie znalazł tego co chciał! LUB NAJGORSZE! Wcale nie wróci...Wina ogółem spadnie na mnie a ja będę musiała przez resztę życia bić się z sumieniem. Basiory już tak mają, są indywidualistami...jednak tylko po to by nie wpakować kogoś w kłopoty lub zwyczajnie się popisać. Co z tego że tak naprawdę ssą mleko matki dłużej niż my! Phi! Jeju co ja mam teraz zrobić, w tej kwestii właściwie jestem dość bezradna. Mój umysł wręcz krzyczał bym szła za samcem, ale nie sądziłam że to dobry pomysł. Może się na mnie zdenerwować, lub co gorsza kompletnie mnie odepchnąć. Ja i tak nie mam przyjaciół, znajomych prawie też nie. A to tylko dlatego że...chyba wcale nie próbuję ich znaleźć. Mówi się że przyjaciół poznaje się w biedzie. Ale czuję się też tutaj potrzebna, ja i Hai jesteśmy medykami. Oprócz Nas nie mają nikogo, a jak nie powiemy Joe to może być dodatkowy problem. Westchnęłam i pobiegłam powiadomić Alfę która właściwie mnie nie poznała, pobiegłam po parę rzeczy, spakowałam je w mój wiklinowy koszyk (zrobiony z białej magii) i zmieniłam go z powrotem w kwiatek, który przyczepiłam sobie do sierści. Spokojnie, nie odpadnie. Biorąc głęboki wdech ruszyłam w tym samym kierunku co Hairraya. Zmieniłam się w sokoła i znalazłam go dość szybko, lądując byłam już sobą.
- Nie, nie, nie, absolutnie nie. - mówił kręcąc głową.
Zwiesiłam uszy po sobie i podkuliłam ogon, wiedziałam że tak to może się skończyć.
- Zdążyłam się spakować i powiadomić Alfę... -powiedziałam już ciszej.
296 słów
(Hairraya?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz