No nie powiem, nowy medyk się do czegoś przydał. Właściwie coś czuję że jest lepszy ode mnie w te klocki, ale nie będę się na ten temat wypowiadała. Bo co ja tam wiem? Westchnąwszy w myślach wysłuchałam go do końca. Wiedziałam że lisy to stworzenia którym nie można ufać, jednak...w tamtych okolicach musiały być bardzo, ale to bardzo wredne. Pewnie mają też jakieś lodowe serca, wnioskując po ich opisie, rasie... Jeju, jak ja mało wiem. Osiągnęłam stan skupienia, zaczęłam rozmyślać nad wszystkim i niczym. No i jak zwykle, ja niezdarna upuściłam fiolkę, na NIESZCZĘŚCIE została złapana przez Hairraya który siedział obok mnie. Wtedy to wystarczyło kilka sekund...spadła mu maska, osłupiałam i zemdlałam. Miałam w planie już się nie obudzić, aż do jutra! Jednak ktoś próbował mnie ocucić, a niech go Morelka ugryzie no! Zaczęłam powoli otwierać oczy i mówić:
- Mamusiu....powiem Ci że dość zjawiskowo wyglądasz, jednak Twoja maseczka uległa małemu...rozmazaniu. - mówiłam to dość powoli, siadając baaardzo wolno.
Po chwili zaczęłam otwierać oczy i zobaczyłam okropną maskę, a raczej głowę...kość...zobaczyłam to coś czego dziś już nie chciałam widzieć. Warknęłam i odskoczyłam jak pijany kot...jeszcze chwila i na bank walnęłabym o ścianę. Wytworzyłam liść i zaczęłam się nim gorączkowo wachlować...
- Na...na...następnym razem niech fiolka spadnie...Będzie...mniej...bałaganu. - zrobiłam krok w tył.
Momentalnie również zrobiło mi się głupio...
225 słów
( Hairraya?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz