2 stycznia 2019

Od Guree CD. Amerdill

Postać szarej wadery o granatowych włosach przechodzących w stylu ombre na lazur zwróciła mą uwagę już od pierwszego zerknięcia. Zdecydowałem, że podejdę bliżej, gdyż samica wpatrywała się w bezkres morza, a tuż przed nią stał niewielkich rozmiarów statek. Gdy stanąłem tuż za waderą, lecz na tyle z boku, by być w Jej zasięgu wzroku, wadera dalej nie drgnęła. Przeanalizowałem przybyszkę wzrokiem. Dostrzegłem, że jest delikatnie mokra z wody, więc podszedłem krok bliżej z lekką wręcz obawą, że coś złego się Jej stało.

- Wszystko gra? - postanowiłem zapytać.

Szara wzdrygnęła się, po czym wręcz niewidocznym ruchem otrzepała futerko z wody, obracając się przy tym wdzięcznie w mą stronę. Wadera miała delikatny uśmiech na pysku, przez co zrobiło mi się lżej na sercu.

- Jak najbardziej. Po prostu zapatrzyłam się na ten piękny widok - odparła patrząc na mnie.

 Zaśmiałem się lekko, lecz nieśmiało. No... to fakt, widok jasnej i mieniącej się odbitym światłem wody był przepiękny. Pokiwałem głową, w geście zgodzenia się ze słowami szarawej samicy. Stateczek owej pani przykuł wręcz natychmiastowo me zainteresowanie.

- Nie widziałem Cię tu wcześniej, to twoja łódź? - zapytałem podchodząc bliżej zacnej łodzi i przyglądając się Jej.

Kątem oka dostrzegłem, że rozmówczyni podążyła mym śladem, po czym usiadała kawałek dalej.

- Podróżuje, przybyłam tu dość niedawno i tak, łódź należy do mnie - odrzekła, po czym wstała i podeszła bliżej.

- Amerdill - przedstawiła się wyciągając łapę do mej osoby.

- Guree - uśmiechnąłem się, wykonując ten sam gest. - Przyznam, że niezłe dzieło.

- Dziękuję - odwzajemniła uśmiech Amerdill. Zaproponowałem towarzyszce spacer i opowiedziałem "conieco" o watasze, do której sam dopiero co dołączyłem.

Samica słuchała z zainteresowaniem o sforze, co rusz rozglądając się dookoła i chyba podziwiając ośnieżony las.

- Jesteś może głodna? - zapytałem. Amerdill przytaknęła z lekkim uśmiechem.

Urządziliśmy polowanie na dwa dorodne bażanty, podczas którego wzajemnie prezentowaliśmy swe umiejętności łowieckie. Po zdobyciu pożywienia i najedzeniu się, wraz z waderą położyliśmy się na powalonym pniu drzewa.

- Kiedy planujesz odpłynąć? - zapytałem.

- W sumie to tego dokładnie nie wiem. - odpowiedziała Amerdill.

- Może zostaniesz na dłużej? - uśmiechnąłem się. Wadera sprawiała wrażenie dobrej przyjaciółki i szczerze liczyłem, że pozostanie jeszcze trochę, albo chociaż niegdyś wróci z wypraw.


345 słów

< Amerdill? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz