- Wszystko gra? - postanowiłem zapytać.
Szara wzdrygnęła się, po czym wręcz niewidocznym ruchem otrzepała futerko z wody, obracając się przy tym wdzięcznie w mą stronę. Wadera miała delikatny uśmiech na pysku, przez co zrobiło mi się lżej na sercu.
- Jak najbardziej. Po prostu zapatrzyłam się na ten piękny widok - odparła patrząc na mnie.
Zaśmiałem się lekko, lecz nieśmiało. No... to fakt, widok jasnej i mieniącej się odbitym światłem wody był przepiękny. Pokiwałem głową, w geście zgodzenia się ze słowami szarawej samicy. Stateczek owej pani przykuł wręcz natychmiastowo me zainteresowanie.
- Nie widziałem Cię tu wcześniej, to twoja łódź? - zapytałem podchodząc bliżej zacnej łodzi i przyglądając się Jej.
Kątem oka dostrzegłem, że rozmówczyni podążyła mym śladem, po czym usiadała kawałek dalej.
- Podróżuje, przybyłam tu dość niedawno i tak, łódź należy do mnie - odrzekła, po czym wstała i podeszła bliżej.
- Amerdill - przedstawiła się wyciągając łapę do mej osoby.
- Guree - uśmiechnąłem się, wykonując ten sam gest. - Przyznam, że niezłe dzieło.
- Dziękuję - odwzajemniła uśmiech Amerdill. Zaproponowałem towarzyszce spacer i opowiedziałem "conieco" o watasze, do której sam dopiero co dołączyłem.
Samica słuchała z zainteresowaniem o sforze, co rusz rozglądając się dookoła i chyba podziwiając ośnieżony las.
- Jesteś może głodna? - zapytałem. Amerdill przytaknęła z lekkim uśmiechem.
Urządziliśmy polowanie na dwa dorodne bażanty, podczas którego wzajemnie prezentowaliśmy swe umiejętności łowieckie. Po zdobyciu pożywienia i najedzeniu się, wraz z waderą położyliśmy się na powalonym pniu drzewa.
- Kiedy planujesz odpłynąć? - zapytałem.
- W sumie to tego dokładnie nie wiem. - odpowiedziała Amerdill.
- Może zostaniesz na dłużej? - uśmiechnąłem się. Wadera sprawiała wrażenie dobrej przyjaciółki i szczerze liczyłem, że pozostanie jeszcze trochę, albo chociaż niegdyś wróci z wypraw.
345 słów
< Amerdill? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz