- Może tam sprawdzę? - wskazałem łapą na niewielką szczelinę. Byliśmy gdzieś na poboczach gór, gdzie szło się naprawdę ciężko i odczuwałem, że mam ochotę wracać.
- Sprawdź! - odkrzyknęła wadera, która wspinała się nieco wyżej. Podszedłem bliżej wnęki i wcisnąłem głowę do środka.
- Ciasno-nii. - pisnąłem wysuwając głowę. Amerdill spojrzała na mnie poirytowanym wzrokiem. Czyżbym za dużo marudził dziś? No nic... karcący wzrok wadery sprawił, że wcisnąłem się do szczeliny. Około pięć metrów za mną zobaczyłem przepiękny diament, uwięziony w ścianie skały.
- Amerdill! Szybko! Chodź tu! - krzyknąłem. Nasłuchiwałem przez chwilę i ku mojemu szczęściu nagle usłyszałem towarzyszkę.
- Niech zgadnę... utknąłeś? - zapytała z lekkim politowaniem w głosie, po czym się zaśmiała.
- To też, ale ważniejsze, że znalazłem. - odparłem z zapałem w głosie. Wadera wcisnęła obok mnie kilof, a do łapy przywiązała linę, by w razie czego pomóc mi wyjść. Ostrożnie obstukałem skałę pod i obok diamentu, po czym ostrożnie łapkami go wyjąłem. Wsadziłem szlachetny kamień do sakiewki, po czym zacząłem się cofać. Wraz z Amerdill musieliśmy się nieco na siłować bym mógł wyjść, lecz odnieśliśmy sukces.
- No, pokaż to! - poskoczyła zniecierpliwiona. Otworzyłem sakiewkę i pokazałem waderze granatowy diament z czerwonymi i błękitnymi prześwitami.
- No no, śliczne. - poklepała mnie po ramieniu.
234 słowa
< Amerdill? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz