5 stycznia 2019

Od Guree CD. Amerdill

Z zapałem przedzierałem się przez konary drzew i krzaki, szukając czegoś ciekawego. Wadera robiła to samo z chyba podobnym odczuciem. Mój nos szalał od wszystkich zapachów dookoła, a uszy latały na wszystkie możliwe strony, słysząc co rusz przeróżne stworzenia dookoła. W pewnej chwili usłyszałem, że kroki wadery zniknęły. Obróciłem lekko głowę za siebie.

- Amerdill? - szepnąłem. Zacząłem nasłuchiwać.

- Guree...? - usłyszałem z lewej. Głos wadery wydawał się być lekko wystraszony. Pobiegłem najszybciej jak mogłem za jej głosem, lecz w odległości kilku metrów stanąłem jak wryty.

- Co do chol... - mruknąłem cicho robiąc krok w tył. Przed nami stała armia małych, rozgniewanych, różowo-białych stworzonek.

- To są Sweti. Oddalmy się lepiej, powoli... - zaczęła się cofać, lecz stado świecących istotek z gniewem rzuciło się za nami. - Wiać!

Oboje uciekaliśmy ile sił w łapach, aż po kilku minutach stadko się zmęczyło i odpuściło dalszą gonitwę dwóch biednych, niewinnych wilków. Spojrzałem z pokerowym wyrazem pyska na Amerdill.

150 słów

< Amerdill? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz