- Mam pewien plan.- odparł. Zaciekawiony usiadłem i uważnie słuchałem Ripreda.
- Mówiłeś mi, że na szczycie Gór Zguby znajduje się Smocze Leże, prawda?
- No tak.- odparłem, nie rozumiejąc o co może mu chodzić.
- Moglibyśmy idąc się tam i spytać smoki o antidotum.- Spojrzałem na Reda jak na jakiegoś wariata. Coraz częściej uważałem, że tak jest.
- Zwariowałeś?!- odparłem podnosząc lekko głos. Co prawda nie zabrzmiało tak poważnie jakbym chciał, ale co poradzić? Wadery i ich słodkie, delikatne głosiki.
- Wiem, że to się wydaje szalone, ale potrafię przybrać formę smoka i...
- No i co z tego?!- przerwałem.- Mogą cię tam życiem zjeść!- odparłem zły. Nie chciałem, by narażał dla mnie swoje życie, ale tego nigdy bym nie wyznał.
- Wiesz, że wyglądasz słodko jak się złościsz?- spytał Ripred z uśmieszkiem. Spojrzałem na niego wielkimi oczami. Westchnąłem ciężko i spojrzałem w bok.
- Niech ci będzie.- wyznałem. Byłem pewien, że plan basiora może się udać, ale nie chcę by ryzykował swoje życie po to, bym mógł być znów sobą. Miło z jego storny, ale nie byłem do końca pewien, że pomaga mi z własnej woli. Mógł robić to tylko dlatego, że Joena mu kazała.
- W takim razie ruszajmy. Musimy się tam dostać jak najszybciej.
- Dobrze. Powiedzmy tylko Joenie, ponieważ nie będzie to krótka podróż.
- Dobrze, ale nie mówmy jej, że idziemy do Smoczego Leża.
- Dlaczego? Ona jest alfą.
- Tak, ale mówiłeś, że wybieranie się na Góry Zguby jest zakazane. Gdy jej o tym powiesz to zabroni nam tam iść.
- Masz rację. Ale to będzie pierwszy raz gdy ją okłamię.- wyznałem.
- Spokojnie. Kiedyś musi być ten pierwszy raz.- odparł Ripred z uśmieszkiem. Ruszyliśmy w stronę
jaskini alf. Joena rozmawiała akurat z Hanako.
- Widzę, że jeszcze nie znaleźliście antidotum.- odparła Hanako z ciepłym uśmiechem.
- Nie, ale mamy pomysł.- powiedziałem. Nie miałem zamiaru okłamywać siostry, dlatego powiem prawdę.
- Jaki?- spytała zaciekawiona Joena. Uśmiechnąłem się w stronę Ripreda. Basior spojrzał na mnie z mordem w oczach. Z pokerowym wyrazem pieska zwróciłem się do Joeny. W głębi chciało mi się śmiać z Ripreda.
- Musimy wyruszyć na wyprawę.
- Wyprawę?
-Tak.- odparłem. Gdy zauważyłem, że Joena chce spytać dokąd odparłem szybko.- Musimy się pospieszyć, zanim będzie za późno.
- W takim razie ruszajcie. Mam nadzieję, że szybko wrócicie.- odpowiedziała Joena. Odwróciłem się z uśmiechem w stronę Ripreda. Basior spojrzał zaskoczony na mnie, a ja wyszedłem z jaskini. Red uczynił to samo. Ruszyliśmy w stronę gór. Po chwili, gdy Red upewnił się, że nikt nas nie usłyszysz spojrzał na mnie.
- Wiesz, jak mnie wystraszyłeś?- spytał basior. Ja uśmiechnąłem się w duchu. Na zewnątrz dalej panowała obojętność. - Mówiłeś, że nie okłamujesz alf.
- I nie okłamałem.
- Taaa. Ukryłeś tylko prawdę.
- To różnica.- odparłem. Starałem się pozostać obojętny, ale to wszystko strasznie mnie bawiło. Musiałem jednak zachować się, jak na generała przystało. Gdybym pokazał swoje słabe strony, to żołnierze nie braliby mnie na poważnie.
507 słów
Ripred?
Ripred?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz