Niezbyt długo zastanawiałem się nad wejściem do wielkiej muszli, coś tak czułem że mogę tam zostać na jakiś czas. Przeczucia me były jasne jak i w 100% słuszne, ale przyznam się że poświęcenie nie SPEŁZŁO na niczym. Mieliśmy już to co chciała wadera, cieszyła się i śmiała. Uwielbiam sprawiać komuś radość, nawet jak ten ktoś śmieje się tylko ze mnie... Przynajmniej wiem że działam na innych odprężająco jak i optymistycznie, próbuję ich zarazić swoim poczuciem humoru. Tym bardziej samice i młode, z samcami bywa różnie. Bo znam tak wielu bufonów że w tej watasze poznałem jedynie Kangi'ego który mówił że jest basiorem a nie szczeniaczkiem. Ale nie mieszajmy się w te tematy, w końcu nie to jest teraz najważniejsze! Wracając szybkim krokiem do sytuacji:
- Pióra Feniksa powiadasz, tak się składa że koło mojej jaskini często przelatują te wdzięczne ptaki. - powiedziałem niemalże z dumą.
- Idealnie, ale najpierw łuski.- spojrzała na mnie znacząco.
Westchnąłem i z zapałem zacząłem szukać łusek wzdłuż wybrzeża, gdy znaleźliśmy już wystarczającą ilość od razu ruszyliśmy dalej.
- To gdzie mieszkasz?- zapytała by przerwać ciszę.
- Pokazałbym Ci tę jaskinię z góry...co Ty na to? - zatrzymałem się gwałtownie i rozłożyłem swe masywne, wielkie skrzydła.
Nie wiedziałem czy jest mi w stanie zaufać, w końcu nie znamy się zbyt długo...ale nigdy w życiu nie zrobiłbym jej krzywdy, właściwie nigdy nie zrobiłbym krzywdy waderze.
- Po za tym będzie szybciej i zdążymy zrobić więcej...- uśmiechnąłem się pewnie, wzbudzając zaufanie.
241 słów
(Ame?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz