- O tutaj jesteś! - krzyknął Ripred tym samym odkrywając jego kryjówkę.
Młody wyskoczył z krzaków biegając i śmiejąc się. Przez chwilę zdawało mi się iż Red za chwilę naprawdę stanie się czerwony, więc zaczęłam interweniować. Przy pomocy mojej mocy wytworzyłam liany którymi obwiązałam malca. Nie wiedziałam czy się wystraszył czy był pełen sympatii do mojej osoby, lecz patrzył na naszą dwójkę z niedowierzaniem.
- Masz łapę do dzieci. - stwierdził.- Lub bardziej pnącze...
Zachichotałam i podeszłam do malca, gdy pojawiła się Alfa. Zaczęła rozmawiać z Ripred'em, po chwili stwierdził że ma robotę i poprosił bym odprowadziła Kan'a do domu. Oczywiście się zgodziłam, bo doskonale wiedziałam że młody sam zaprowadzi mnie do swojego domu.
- Wiesz jak pozbyć się pnączy?- zapytałam go.
- Nie ale chyba chciałbym...- stwierdził.
- Wystarczy że powiesz coś miłego...- wyszeptałam.
Akurat to połączenie mojego żywiołu natury i białej magii...do siebie pasowało. Mogłam zaczarować bez problemu jakąś roślinę...nadać jej zaklęcie...
316 słów
(Kan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz